Draco
Stoję przed Ministerstwem i od jakiś piętnastu minut czekam, aż Potter łaskawie zaszczyci mnie swoją obecnością.
W oddali słyszę bicie zegara.
Równo trzecia w nocy.
Uśpione miasto wydaje się jeszcze bardziej ponure i złowrogie. Niedaleko przebiega kot, prychając wściekle.
Przez kolejne pięć minut zaczynam się coraz bardziej denerwować. Obiecałem Granger, że wrócę w ciągu godziny, a zdaje się, że spotkanie z Bliznowatym się przedłuży.
Przestępuję z nogi na nogę, wchłaniając kolejne porcje trującego gówna w płuca. Myślałem, że udało mi się skończyć z tym chorym nałogiem, jednak jestem zbyt słaby. Wyrzucam niedopałek na ziemię.
Słyszę kolejne uderzenie.
Wpół do czwartej.
Co jest do cholery?
Rozglądam się, mając pieprzoną nadzieję, że Potter nadejdzie, jednak ulica nadal jest pusta i wydaje się śmiać z mojej naiwności.
Wyczarowuję patronusa* i patrzę, jak znika. Po trzech minutach słyszę charakterystyczne trzaśnięcie, a moim oczom ukazuje się rozczochrany, rozespany Bliznowaty.
- No w końcu. Po cholerę mnie nie wzywasz, gdy sam jeszcze leżysz w łóżku? - warczę, patrząc z politowaniem na niedopiętą bluzę i pogięte spodnie.
Poprawia okulary i mruga oczami.
- Co? Wzywam? - pyta głucho.
- Kurwa, Potter! Wysłałeś mi list, że masz mi coś ważnego do powiedzenia.
Sztywnieje i blednie.
- Malfoy, ja ci niczego nie wysyłałem.
Milczymy.
Serce przyspiesza mi do tysiąca uderzeń na minutę.
- Kurwa - szepczę.
Łapię Pottera za ramię i szybko się obracam, przenosząc nas wprost do domu w Paryżu. Lądujemy w salonie, a cisza, która nas otacza, jest nienaturalna.
Wybiegam na korytarz i kieruję się na piętro. Słyszę za sobą kroki Pottera i jego urywany oddech.
- Malfoy?!
- Hermiona - rzucam krótko przez ramię i wbiegam po dwa stopnie po schodach.
Wpadam do sypialni.
Nogi się pode mną uginają i opadam na kolana, gdy widzę puste łóżko.
- Nie, nie, nie - szepczę, czując, że za chwilę oszaleję. Zrywam się, nie zwracając uwagi na zdezorientowanego Pottera. - Granger! - Wpadam do pustej łazienki. - Granger! - biegnę do sypialni matki.
Pusto.
Sprawdzam każdy pieprzony pokój, mając chorą nadzieję, że jednak...
- Malfoy! - Mocny uchwyt na ramieniu każe mi się zatrzymać. Czuję się ogłupiały, przerażony i tak cholernie bezradny. - Co się, kurwa, dzieje?!
- Zostawiłem ją tylko na chwilę! - krzyczę, powstrzymując zdradzieckie łzy. - Tylko na pieprzoną chwilę! Napisałeś mi, że musimy się spotkać. Miało mnie nie być tylko godzinę.
- Nic ci nie pisałem! - krzyczy, nadal mnie nie puszczając. - Może jest u siebie w domu?
Kręcę głową przecząco.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Fanfiction" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...