Draco
Nawet nie wiem, od czego zacząć.
Mam taki kurewski mętlik w głowie.
Przepraszać?
Tłumaczyć swoje beznadziejne zachowanie?
Powiedzieć, gdzie byłem, co robiłem i co mam wspólnego z Ministerstwem?
Obracam się przez ramię i patrzę na tę kruchą istotę leżącą na łóżku. Wśród białej pościeli wygląda na bezbronną i małą.
Szczupłe biodra ozdabiają czarne figi, które w innych okolicznościach sprawiłyby, że umierałbym z pożądania.
Teraz widzę, jak cholernie zeszczuplała przez te dni nieustannych kłamstw.
Obracam się, by mogła widzieć moją twarz. Nie spuszcza ze mnie tych orzechowych oczu. Widzę, że drży od wyczekiwania i chłodu, który panuje w sypialni. Schylam się po koszulkę, którą kilka minut temu zerwała ze swojego pięknego ciała.
Męska.
Powstrzymuję się od grymasu.
Jest nieco stara i przesiąknięta zapachem jej ciała.
Nie moja sprawa w czyich ubraniach chodzi. Wydaje się znajoma, podejrzewam, że należy do Pottera. Odrywam wzrok od ubrania i podaję dziewczynie. Łapie ją trzęsącą się dłonią i szybko wsuwa przez głowę. Podkula nogi i oplata je tak samo, gdy siedziała na parapecie.
Wiem, że to jej sposób, by schronić się przed całym światem.
Przede mną i przed tym, co chcę jej powiedzieć.
– Nigdy nie przestałem cię kochać – mówię cicho.
Nie patrzy na mnie, co mnie wcale nie dziwi. Jednak nie przerywa, dając przyzwolenie, bym mówił dalej.
Zbieram resztki sił, jakie jeszcze mam.
– Gdy Valentine mnie ożywił, coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że życie jest zbyt cenne, by korzystać z niego tak bezmyślnie, jak to robiłem. Gdzieś w głębi czułem, że muszę coś zrobić, by ten pieprzony świat był lepszy.
– Świat beze mnie jest lepszy? – szepcze, a we mnie coś drży.
Wiedziałem, że o to spyta, ale nie wiedziałem, że to pytanie zabrzmi tak... okrutnie.
– Nie. Nie – potrząsam głową – ja... – milknę, czując, jakby coś ściskało mnie za gardło. – Nie wiem, czemu wtedy przestałem się odzywać. To... – znowu wzdycham. – To wszystko mnie przygniotło. Całkowicie oddałem się poszukiwaniu Śmierciożerów i wystawianiu ich aurorom. – Milknę, bojąc się jej reakcji na kolejne słowa. – Najczęściej ich zabijałem. Mordowałem z zimną krwią.
Zamiera. Przestaje oddychać. Wolno kieruje na mnie swoje piękne, wielkie oczy.
– To pozwalało mi żyć i nie zwariować – dodaję cicho.
Niemal sam siebie nie słyszę. Zrzuciłem z siebie ten ciężar, ale nadal czuję się okropnie źle. Kim teraz jestem w jej oczach, oprócz samolubnego sukinsyna? Nie mogę jednak przestać mówić. Musi usłyszeć wszystko.
– Na początku robiłem to z własnej woli. To była moja chora zemsta za to, co nas spotkało. Moje katharsis. Wytropiłem wielu, którzy tamtej nocy byli świadkami naszego cierpienia. W końcu pochłonęło mnie to całkowicie.
Chowam twarz w dłoniach, próbując odegnać wspomnienie dziwnego podniecenia, gdy odbierałem życie tym szumowinom.
– Złapali mnie. Aurorzy. Musiałem iść na ugodę. Będę pracował dla ministerstwa, a oni mnie nie zamkną.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Fanfiction" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...