Chory plan

775 40 9
                                    

Hermiona

Pod stopami czuję chłód mokrej trawy, a moje ciało otacza mgiełka wody znad jeziora, którego brzegiem idę. Dookoła jest ciemność i tylko światło księżyca w pełni pozwala mi cokolwiek zobaczyć.

I widzę.

Mam wrażenie, że kiedyś już tu byłam, ale nie mogę sobie przypomnieć żadnych szczegółów. *

Wzrok wbijam w oddalony ode mnie o kilkaset stóp niewielki kamień. Nie byłoby w nim nic ciekawego, gdyby nie to, że siedzi na nim zakapturzona postać.

Przystaję, czując, jak serce przyspiesza do zawrotnej prędkości.

Nie wiem, czy w końcu mi się udało, czy to Alexander postanowił zadrwić, wpychając się w mój sen. 

Zaciskam dłonie, ignorując dreszcz przerażenia pełzający wzdłuż kręgosłupa.

Muszę zaryzykować.

Muszę.

Każdy kolejny krok przybliża mnie do nieznajomej postaci, która uparcie wpatruje się w taflę uśpionego jeziora.

Podchodzę i staję kilka stóp przed kamieniem. Mam wrażenie... Nie! Jestem pewna, że patrzę na mężczyznę. Coś w jego postawie, zgarbionych plecach i ramionach oplatających kolana mówi o całkowitym załamaniu.

Robię kolejny krok, a wtedy odwraca głowę w moją stronę.

Najpierw dostrzegam błysk błękitnych tęczówek. Źrenice rozszerzają się, jakby próbowały zrozumieć, na co patrzą.

Nieznajomy unosi dłonie i zrzuca kaptur z głowy. Moje oczy od razu wypełniają się łzami ulgi.

Mam ochotę podbiec i się na niego rzucić, ale coś mnie zatrzymuje...

Jego spojrzenie.

– Draco? – szepczę, unosząc dłoń do ust. Z trudem powstrzymuję drżenie głosu.

– Czym na to zasłużyłem? – pyta, odwracając ode mnie wzrok. – Za dnia umieram, bo ciebie nie ma, a we śnie mam cierpieć, widząc twoją twarz?

– Draco – robię kolejny krok i wyciągam dłoń – ja naprawdę tutaj jestem.

Patrzy na moją rękę, gdy się zbliżam. Mam wrażenie, że chce uciec, ale jednak zostaje.

Podchodzę i od razu otacza mnie subtelny zapach perfum, które tak dobrze znam.

Dotykam policzka blondyna.

– Jestem tu.

Wtula twarz we wnętrze mojej dłoni, a z jego gardła wydobywa się głuchy jęk cierpienia. Błękitne oczy wypełniają się łzami, które spływają i nikną w mojej ręce.

– Tak strasznie za tobą tęsknię – szepcze drżącym głosem. Prostuje się i wyciera twarz dłońmi, jakby chciał ukryć przede mną swoją słabość i załamanie. – Kurwa, zabijam Śmierciożerców, tropię demony, a nie umiałem cię ochronić.

Zsuwa się z kamienia i patrzy na mnie pustym wzrokiem.

– Jeśli twoja obecność w każdym śnie ma być moją pokutą, to jestem na nią gotowy.

Odwraca się i chce odejść. Wszystko wokół zaczyna drżeć i się rozmywać. Za chwilę wrócę do cholernego domu Slytherina.

To ostatnia szansa.

– Draco! – krzyczę, czując, jak ogarnia mnie rozpacz. – Draco, to naprawdę ja! Nauczyłam się. Rozumiesz? Declan mi pomógł.

Niemal mdleję z ulgi, gdy staje i odwraca się w moją stronę.

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz