Hermiona
Budzę się i nie wiem, gdzie jestem.
Nie otwieram oczu, bojąc się, że znów trafię w sam środek przeklętego piekła. Uciekam twarzą od światła, które pada na moje powieki. Jest mi ciepło i miękko, jakbym była w niebie, a nie swoim łóżku.
Wolno otwieram oczy, tak, by móc mieć możliwość zamknięcia ich, gdy się okaże, że znów tkwię w tym samym miejscu, otoczona cierpieniem.
Widzę jasność i biel tuż nad moją głową. Coś porusza się po prawej stronie. Ze strachem patrzę na miejsce, które powinno być puste i widzę coś, co zatrzymuje moje serce na kilka sekund.
Platynowe włosy, idealne łuki brwiowe i zamknięte oczy. Na kształtnych ustach błądzi uśmiech pogrążonego we śnie człowieka. Odwrócony w moją stronę, z ręką pod moją szyją, z druga ułożoną na moim nagim brzuchu.
Patrzę tak, jakbym patrzyła na najpiękniejszy obraz świata. Unoszę rękę i dotykam policzka. Drapie, ale tak jak lubię. Seksowny, jednodniowy męski zarost.
Mruczy coś przez sen i wtula twarz w moją dłoń.
Pochłaniam otaczający mnie zapach męskich perfum i ciepłego ciała. Naga pierś z idealnie zarysowanymi mięśniami wygląda jak wykuta w najdroższym kamieniu świata.
– Sen – szepczę do siebie. – Mój pieprzony, chory sen.
Uśmiecha się, nie otwierając oczu.
– Nie jestem snem, mała – poranna chrypka w głosie, wprowadza moje ciało w drżenie, kumulujące się w dole brzucha. – Już nigdy nim nie będę. – Uchyla powieki i patrzy na mnie niesamowitymi srebrzysto-błękitnymi oczami.
Łapie moją dłoń, którą odsuwam i splata nasze palce, by po chwili pocałować każdy z osobna. Czci mnie dotykiem ust, jakbym była z porcelany.
– Kocham cię – szepcze, nie spuszczając ze mnie wzroku, a ja tłumię jęk pożądania, spowodowany seksowną nutą głosu.
Obracam się bardziej na bok, by móc podziwiać każdy centymetr tej anielskiej twarzy.
– W twoich ustach to zawsze brzmiało surrealistycznie. – Uśmiecham się.
– Cały jestem nienormalny. – Oplata mnie rękami i przysuwa do siebie, tak, że wtulam twarz w jego szyję. Pragnienie rozpala moje ciało, gdy wchłaniam kolejne porcje tego niesamowitego zapachu, który go otacza.
Poruszam się niespokojnie, próbując opanować ogarniający mnie żar. Jeszcze wczoraj go nienawidziłam i przeklinałam, a dziś moje głupie ciało próbuje przejąć nade mną kontrolę.
Zamykam oczy, ciesząc się jego bliskością, jego ciepłem i biciem serca, które wyznacza wspólny rytm naszym oddechom.
– Też cię kocham, Malfoy – wyduszam w końcu.
Nagle obraca mnie na plecy, by zawisnąć nade mną, opierając się na łokciu.
– Nigdy nie znudzę się tymi słowami w twoich ustach.
Kilka słów, a czuję, jakbym wtapiała się w tę miękką pościel. Nagle się w czymś orientuję.
Sunę dłonią po jego plecach, badając ich krzywiznę, zahaczając o biodro.
Nagie.
Przekrzywiam głowę.
– Czy my... – nie kończę pytania, czując się cholernie dziwnie.
Dlaczego zbliżenie z tym aroganckim dupkiem, kiedyś było czymś, co sprawiało, że chciałam więcej i więcej, a teraz na samą myśl rumienię się jak głupia.
CZYTASZ
Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // Dramione
Fanfiction" - To nie ma sensu, Potter. Ona mi nie wybaczy. Widzisz, co z niej zrobiłem? -Wskazuję bezmyślnie na korytarz za jego plecami. - To jest dziewczyna, która powinna być noszona na rękach, czczona jak bogini a ja... - załamuję się - jedyne co umiem, t...