Utrata

5K 124 4
                                    

KAM

Szedłem, by się spotkać z Lautaro. Zostawiłem Cordelie samą, ale to nie potrwa długo, a zwłaszcza teraz, jak robiło się niebezpiecznie. Godzinę temu dostałem od Lautaro wiadomość.

" Musimy się spotkać, to pilne, czekam przed bunkrem"

Zawsze był bardzo czujny i nic nie ujdzie jego uwadze, dlatego nie wybrał miejsca na spotkanie takie, jakim jest szkoła. Biegłem, jak najszybciej mogłem. Jestem wampirem więc dotarłem tam w 5 minut gdzie normalnie idzie się 40. Są plusy bycia nieśmiertelnym takie jak nadludzka szybkość. Gdy dotarłem na miejsce, Lautaro już tam był. Stał oparty o bunkier i czekał.

- Wreszcie jesteś, trochę długo Ci to zajęło. - Spojrzenie miał skierowane w ziemię, jak by zaraz miał zrobić w niej dziurę.

- Nie jestem twoim chłopcem na posyłki, tak że nie myśl, że się pojawię, kiedy tylko Ci się zachce. Mam własne życie , dlatego mów co masz do powiedzenia i już mnie nie ma.

W innych okolicznościach może bym się ucieszył z jego towarzystwa, bo już dawno nie widziałam innego wampira, ale nie mam czasu na zbędne grzeczności.

-Skąd ten pośpiech przyjacielu?
Teraz to nie tylko twój kłopot - powiedział zaciskając i prostując palce.

- Nie jest kłopotem - nikomu nie pozwolę jej tak nazywać, zwłaszcza temu, kto jej nie zna - co ma znaczyć "nie tylko twój"?

- Bo widzisz, król nie chce się podzielić zbytnio szczegółami swoich informacji, ale zapewne słyszałeś o ciele, jakie znaleziono.

- W tym miasteczku nic się nie dzieje, więc jak jest jakiś trup to wszyscy już o nim wiedzą - To są uroki małych miasteczek. Zwłaszcza jak plotki roznoszą się z prędkością światła.

- To był jeden z nas. Podejrzewano o ten atak wilkołaki. - Lautaro skierował swój wzrok na mnie, po czym w dłoni zaczął obracać swój srebrzysty pierścień ze szmaragdem w środku.

- Więc zapewne król podejmie co do tego odpowiednie działania.

Zastanawiam się jedynie, dlaczego teraz wilkołaki zaczęły działać przeciwko wampirom? Jaki miały cel?.
Chyba nie były takie naiwne, że ujdzie im to płazem.

- Nie mówi nam szczegółów, powtarzam raz jeszcze - mówił poirytowanym głosem. Nie lubił wilkołaków, jak i wszystkie wampiry, ale Lautaro żywił do nich większą urazę.

- To kazałeś mi tu przyjść, żeby powiedzieć mi tylko że "nie znasz szczegółów, ale są podejrzenia?". Zdurniałeś?

- Mylisz się, tak naprawdę chcę Ci powiedzieć, że nie musisz już zajmować się Cordelią - podszedł bliżej, za blisko mnie, bo poczułem jego chłodny oddech na mojej szyi. Byliśmy w równym wzroście, I żaden z nas nie musiał się schylać, gdy Powiedział mi do ucha - przekonasz się wkrótce.

Gdy tylko się odwróciłem jego już nie było. Nie było już nikogo. Stałem przed bunkrem, a wokół otaczał mnie ciemny las. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zabrał Cordelie. Nie pozwolę jej sobie odebrać. Ile sił w nogach pobiegłem do szkoły w miejsce, gdzie ją zostawiłem. Było już po lekcjach. Zajęło mi to więcej czasu niż się spodziewałem. Zacząłem biec w normalnym tempie i rozglądać się dookoła. Nie było jej. Zamiast Cordeli natrafiłem na nieźle wkurzoną blondi.

- No wreszcie pan idealny przypomniał sobie o mnie. Mieliście na mnie poczekać, a po lekcjach nigdzie was nie mogłam znaleźć, aż z nudów poszłam na nudną gadkę Jaspera. Teraz tego żałuję, mimo że wyszłam kilka minut jak tylko się spotkanie rozpoczęło. - starała się dotrzymać mi kroku, a nawet biegła za mną i nie przestała gadać - i w ogóle, gdzie jest Cordelia?

- Skończ już - odpowiedziałem pośpiesznie, rozglądając się na wszystkie strony - Poszła i ty, lepiej też już idź, spotkamy się kiedy indziej.

- Nie spotykam się z tobą, a z Cordelią, więc jak ty chcesz iść to droga wolna, ale nie mów za moją przyjaciółkę. Jak nie chce się ze mną dzisiaj wybrać do kina to niech mi sama to powie.

Szedłem po schodach przeskakując po dwa i trzy stopnie, zdenerwowany już tym wszystkim, miałem chęć po drodze po roztrzaskiwać białe jak w szpitalu ściany budynku.

Wreszcie doszedłem do miejsca, gdzie ją zostawiłem. Nie było jej tam. Nigdzie jej nie było, tylko czułem jej zapach, który mieszał się z ostrymi perfumami Lydi. Wskazywało na to, że nie dawno stąd wyszła. W nosie zaczęło mi się kręcić.
Spojrzałem na dziewczynę obok mnie groźnym spojrzeniem wskazującym na to, żeby już sobie poszła, ale stała jak wryta i tylko mi się przyglądała z zaskoczeniem.

- No co? - podniosła ręce do góry, dłońmi skierowanymi w moją stronę, pierwszy raz widzę, żeby taki gest kiedykolwiek wykonała. - Co się tak gapisz? Minęła godzina a ty już masz humor jak byś chciał kogoś zabić.

- Co do tego będziesz pierwszą osobą - staram się opanować emocje - Słuchaj, jest już późno idź do domu , albo zadzwoń do Cordeli, ale nie zawracaj mi teraz głowy.

Nie chciałem jej bardziej denerwować, bo wiem, że to by mi nic nie dało, poza tym, żeby się mnie uczepiła i prowokowała mnie, a na to ja czasu nie mam. Odreaguje to kiedy indziej.

- Dupek. Dobra idę, ale jak się dowiem, że odesłałeś mnie do domu, a sam poszedłeś do kina z Cordelią to nie wiń mnie za krzywdę, jaką ci wyrządzę następnego dnia. - odwróciła się na pięcie i zeszła schodami w dół kierując się do wyjścia.

Na nowo poczułem zapach Cordeli, nadal trochę zmącony perfumami, ale jednak jej. Nie był mocny jednak prowadził na dach budynku. Nie było tu nikogo dlatego pozwoliłem sobie na szybki bieg po wampirzemu, a kamerami rozwalę jedną po drugie jak tylko wrócę.
W tym tempie mniej się męczę i szybciej dotarłem do miejsca.

Spóźniłem się. Nie było tu dziewczyny. Wyczułem na dachu trzech pozostałych mężczyzn, którzy ją porwali. Mogłem jej bardziej pilnować, a nie zostawić jeszcze w sytuacji, kiedy to wilkołaki stawały się zagrożeniem. Przez to, kim jest, było pewne, że ją zabiorą, tylko nie wiedziałem, kiedy i jak szybko to nastąpi. Upadłem kolanami uderzając o twarde podłoże, aż poczułem piorunujący ból w miejscu uderzenia, ale i też ucisk w sercu.

Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz