W Ciemnościach

1.7K 55 0
                                    

Ręce mi się trzęsły i z trudem przełykałam ślinę.

- Wszystko dobrze? - przechylił głowę w moją stronę.

- Cóż... Nie jestem przyzwyczajona do takich widoków.

- Daj spokój. - uśmiechnął się, ale w jego oczach widziałam ból, który chciał ukryć - Spójrz na mnie, nie jestem jakaś pokraką.

Przewróciłam na jego słowa oczami.

- Nic takiego nie powiedziałam - zerknęłam przez okno. Na dworze zaczęło się już ściemniać.

- Szczerze, to myślałem, że będzie gorzej, ale jest nawet do wytrzymania. Dajesz sobie radę lepiej niż ja.

Z większą pewnością siebie, zajęłam się moim zadaniem. Nie żeby jego słowa, mnie jakoś uspokoiły, po prostu chciałem mieć już to za sobą.
Niestety później zaczęło brakować mi opatrunków.

- Zaraz wracam, idę przynieś ich trochę więcej - wskazałam na bandaże.

- okej.

                             .....

Szłam schodami w dół słabo oświetlonej piwnicy, którą odkryłam gdy przechadzałam się po zamku. Wygląda jakby nikt tu nie zaglądał. Wokół wiszą pajęczyny, i jest masa kurzu, jednak Cassian wspomniał, że wrzucają tu niepotrzebne rzeczy, a wampiry nie doznawały przedtem poważniejszych obrażeń. Liczyłam na to, że znajdę tu coś przydatnego.

Z hukiem zamknęłam za sobą drzwi, gdy moje ciało przeszył zimny podmuch.
W tym pomieszczeniu, było tak ciemno, że niczego nie widziałam. Po omacku na ścianie  szukałam włącznika, ale nic nie wyczułam. Nagle w powietrzu zaczął dochodzić do mojego nosa zapach sosen i lasu. Już miałam wychodzić, kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, a przede mną stała wysoka postać.
Cofnęłam się, I szybko chciałam wyjść, kiedy Nieznajomy zatrzasnął mi  przed nosem drzwi, trzymając na nich rękę.

- Co jest?! - pociągałam zdenerwowana za klamkę, lecz jego siła była przytłaczająca - Puść!

Złapałam za jego przedramię i próbowałam odciągnąć, ale ani drgnął.

- Przepraszam, ale nie możesz tu zostać - poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu. Wzdrygnęłam się.

Po głosie słyszałam, że był to młody chłopak.

- Dlatego chcę wyjść! - zmarszczyłam brwi, chociaż wątpię że to zauważył.

Zdjął rękę pozwalając mi odejść. Wbiegłam na schody, lecz zaraz po tem jego dłoń zacisnęła się na moim ramieniu. Poślizgnęłam się i już miałam spadać do tyłu, kiedy drugą ręka objął mnie w tali.

- Co ty robisz? - uderzyłam otwartą ręką w jego twardy tors. Ku mojemu zaskoczniu on miał kamieny wyraz twarzy, jakby niczego nie poczuł, a moja ręka robiła się czerwona.

- Uważaj.

- Ja mam uważać? Przecież to twoja wina, że prawie spadłam! - wyszarpnęła się mu.

Teraz widziałam go wyraźnie. Miał na sobie szary płaszcz do kolan, a jego twarz zasłaniał cholerny kaptur.

- Nie chciałem. - zacisnął dłoń - musisz teraz ze mną iść, to ważne.

- Niby czemu? - zmierzyłam go wzrokiem.

- Jesteś w tym momencie bardzo potrzebna Antoniemu - pochylił się.

- Czy coś mu się stało? - spytałam zaniepokojona.

- Został zaatakowany...

- Co! - wrzasnęłam zaskoczona, ochrypłym głosem.

- Nie ma czasu - odsunął się ode mnie, wbiegający na schody - Chodź. - gestem jednej dłoni nakazał mi żebym pobiegła za nim.

Chciałam pomóc Antoniemu, ale nie znałam go i nie wiem czy mogę mu ufać.

- Cordelio, pośpiesz się - popatrzył na mnie przez ramię.

Ruszyłam do biegu za nim, w głowie wyobrażając sobie rannego przyjaciela. Nie myślałam nad niczym innym. Antonii był zawsze pomocny, a teraz mogłam mu się odwdzięczyć.

- Ejjj Czy... - postawiłam ostatnie kroki, żeby zejść ze schodów i stanąć obok nieznajomego. Stał przy drzwiach rozglądając się na wszystkie strony, a ja krok za nim patrząc na jego plecy.

- Ciii - uciszył mnie - odpowiem na  twoje pytanie później.

Coś mi się w tym nie podoba.
Dlaczego stara się być tak ostrożny biegnąc po cichu do głównego wyjścia.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem. Co on kombinuje?

Po drodze nie mijaliśmy żadnych wampirów, w zamku panowała cisza, jedynie było słychać odgłos naszych butów.

- Gdzie się wszyscy podziali?

Nic nie odpowiedział. Był zbyt skupiony wydostaniem się na zewnątrz.

- Ejjj ty, zadałam Ci pytanie - stałam się bardziej podejrzliwa.

- Niedługo sama zobaczysz, ale się pośpiesz. - powiedział pół szeptem, uginając.

Mam nadzieję że nie będę tego żałować. Ale jeśli nie kłamie, a Antoniemu naprawdę stała się krzywda... Szybko się otrząsnęłam i biegłam dalej.

Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz