- Na swój sposób ich sprzeczki były zabawne.
Antonii parsknął śmiechem i pokręcił głową. Był wesoły. Zastanawiam się czy był też taki zanim go poznałam.
- Dobra, skończmy już o nich rozmawiać, a zwłaszcza o Kamie, to się zaczyna już robić nudne.
- Ale Antonii, ja...
- Zrozum, czuję się już zazdrosny - posłał mi łobuziarski uśmieszek.
- A to niby czemu? - przekręciłam oczami.
- Hmmm zastanówmy się... - skierował wzrok przed siebie i udawał zamyślonego. Kątem oka znów zerknął na mnie i poklepał się palcem o podbródek - Kiedyś to o mnie mówiono, jaki jestem dobry, opiekuńczy..
Przybliżyłam się bardziej do niego i szturchnęła go w ramię.
- A co mylę się? - roześmiał się - Ty jesteś tego żywym przykładem jak się dla ciebie staram.
- O naprawdę Ci ciężko, co.
- Bardzo, widzisz złotko, jestem dobry ale tylko wobec ciebie. Na inne rzeczy mówię szczerze, mam wylane i mało co mnie obchodzą, dlatego bądź wdzięczna chociaż trochę, że wstawiłem się za tobą przed Aleksandrem - założył ręce na kark i bardziej rozsiadł się na kanapie spuszczając głowę do tyłu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, bardzo, bardzo Ci za to jestem wdzięczna.
Chyba, go moje słowa nie ruszyły.
Dni dość szybko mi mijały, ale i tak w zamknięciu czułam się źle.
Oparłam się obok niego na oparciu i wow dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jakie jest wygodne.
Rozparłam się na Kanapie i zamknęłam oczy. Mogłabym leżeć tak godzinami i nikt by mnie nie wyciągnął.
Powoli robiłam się senna, zaczęłam ziewać.- Wygodne co.
- No Ba. Wygodnie, coraz częściej będę tu przychodzić.
Otworzyłam jedno oko.
Nic nie powiedział, ale widziałam jak kąciki jego ust drgnęły.- Dobra. - odetchnął głośno, napiął mięśnie i wstał ociężale. Widziałam, jak bardzo mu się nie chce więc, czy nie możemy zostać tu jeszcze trochę, bo pewnie, ja też będę musiała wstać - chcesz coś do picia?
- yyyyyy no okej, a co?
- Coś dobrego.
Ogólnie jedzenie jakie mi przynoszono, było dobre, ale na pewno nie robił je Antonii.
- Czyli?
- No mówię coś dobrego, chodź to sama się przekonasz.
- A nie możesz mi tego czegoś tu przynieść?
Uniósł brwi, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
Co, aż tak go to zdziwiło?- Co? No pewnie, może jeszcze ciepłe kapcie i kocyk?.
- Nie miałabym nic przeciwko.
Przecież miałam się poczuć jak w domu.- Ty jesteś w domu.
Przymusowo rzecz jasna, no ale tak.
- Ale co Ci szkodzi przynieść to tutaj - powiedziałam dosyć słodkim głosikiem jak na mnie.
Zmrużyłam oczy i posłałam mu najszerszy uśmiech jaki umiałam.- A tobie co szkodzi sobie tu to przynieść?
No szkodzi, bo co innego jak przyniesie mi kocyk i kapcie Antonii, a co innego jak sama sobie po to pójdę. Jest różnica, naprawę nie chciało mi się wstawać z tak wygodnego fotela jak już czuję senność.
Stał w milczeniu i przyglądał mi się.
- No dobra - wyciągnęłam do niego rękę, żeby pomógł mi wstać.
- To w pierw zejdziemy do kuchni.
Już sama po drodze byłam ciekawa, co takiego chciał mi przygotować, i czy w ogóle będzie to pitne.
Nie zawsze wszystko wychodzi tak jakbyśmy tego chcieli. No ale nawet jeśli, to liczą się chęci.Zeszliśmy do kuchni, a chłopak zaczął przeszukiwać wszystkie szawki w poszukiwaniu... nawet nie wiem czego.
- Możesz tam usiąść? Nie lubię jak się mi patrzy na ręce. - wskazał mi hoker za ladą.
- Okej - odsunęłam hoker i usiadłam we wskazane miejsce.
Oparłam ręka głowę i czekałam aż skączy.- włala - położył mi przed sam nos kubek z gorącą czekoladą i unoszącymi się piankami.
Okrążył mnie, stanął przede mną i oparł się łokciami o blat.
Wzięłam dłuży łyk zawartości kubka i.. O Boże!
To było pyszne. Tak dawno tego nie piłam, że zapomniałam jak smakuje. Ostatnim razem robiła mi to mama, przed wypadkiem. Smakuje podobnie, a nawet lepiej.- I jak? - spytał chłopak.
- Antonii.
- Co?
- Uwielbiam Cię - po czym zajęłam się piciem.
Wampir głośno się roześmiał na moje słowa.- Mówiłem, że to "coś dobrego"
- Gdzie się tego nauczyłeś? No bo chyba sam tego nie pijasz?
- pijam coś zupełnie innego, a nauczyłem się tego bo...
- No?
- A wiesz, chyba Ci tego nie powiem - puścił do mnie oczko.
To mnie ciekawi, dlaczego wampir chociaż piją krew umie zrobić, a bardziej zrobił mi taki dobry napój, ale jak nie chce to niech nie mówi. Ważniejsze jest to, żeby częściej dla mnie go przyrządzał.
- Mam prośbę, rób ją częściej - przetarłam palcami oczy ze zmęczenia. Cały dzień minął bardzo szybko zwłaszcza, na zwiedzaniu zamku.
- Chodź - machnął ręka - widzę, że chcesz iść spać.
- Tylko trochę.
- Poczekam, aż dopijesz.
CZYTASZ
Należysz do mnie KOCHANIE
VampirosCordelia żyła w przeświadczeniu, że jest zwyczają dziewczyną z trudną przeszłością. Nawiedzały ją w nocy koszmary o śmierci kobiety, a ona sama była jeszcze dzieckiem. Nagle zostaje porwana i zmuszona do życia w obcym dla niej miejscu. Życie Cordel...