- Oni byli... Twoja matka i ojciec władcami, więc dlaczego ich portrety wiszą tylko w tym wnętrzu?
Liczyłam na to, że jeśli nie podnosi na mnie głosu może odpowiedzieć.
Nadal stał przede mną, tylko odwrócił głowę i spojrzał w płomienie.
- Byli pierwszą parą królewską.
- I co się z nimi stało?
- Zostali zamordowani.
To przykre. Wiem bo sama straciłam rodziców, tyle że moi zginęli w wypadku. Jednak ból po stracie bliskich osób pozostaje taki sam. Nic więcej nie powiedział, a ja nie chciałam dopytywać ponieważ nie mieliśmy ze sobą jakiś dobrych kontaktów, a i tak ma mnie za wścibską, co mu się zresztą nie dziwię.
- Nie gniewasz się na mnie? - powiedziałam spokojnie przerywając milczenie.
- Nie lubię jak ktoś, jest mi nieposłuszny, ale zginęli dawno temu.
Nie myśl sobie, że jestem przywiązany do tych obrazów, albo przedmiotów, bo tak nie jest.- Więc dlaczego wiszą w tym pomieszczeniu, i nikt nie ma tu wstępu?
Uniósł brwi i ze zdziwieniem spojrzał mi w oczy. Jego kącik ust lekko drgnął, co nie uszło mojej uwadze bo słał naprawdę blisko.
- Chodź. - pociągnął mnie do jednego z obrazów wiszących na pobliskiej ścianie i wskazał na niego palcem - Czy sądzisz, że powiesiłbym coś takiego na widoku?
To był chyba pierwszy namalowany obraz jaki tu wisiał.
Na ławce siedział chłopiec ze skwaszoną miną, na kolanach trzymając niemowlę. W tle umieszczony został ogród różany.- No, a dlaczego nie? Uroczy byłeś - uśmiechnęłam się.
- Dziewczyno, to ja... jak miałem dwa lata.
No pewnie, tu są tylko ich zdjęcia i ich rodziców, więc na pewno nie mógł to być ktoś inny. Mimo to szkoda, że z takiego słodkiego dzieciaka mógł wyrosnąć taki gbur.
- Ja w domu mam zdjęcia jak byłam w pampersie. - Spojrzałam na niego, po czym skierowałam wzrok spowrotem na dzieło.
- Moja matka, nie oszalała, żeby coś takie malować. - wyprostował się i złączył dłonie za plecami.
- Twoja matka to namalowała?
- Tak. - przetarł palcami powieki.
Nie powiem miała wybitny talent i zapewne wiele czasu poświęciła, by odzwierciedlić na płótnie swoich synów.
Tylko pozazdrościć.Odeszłam od jego boku, gdy moją uwagę przykuły figurki na komodzie. Odwrócił się do mnie przodem.
-Gdzie idziesz?
Stanęłam przy rogu ściany, gdzie leżały różne przedmioty.
Wszystkie zostały wykonane starannie z drewna. Przetarłam palcem po meblu i zatrzymałam go przed biżuterią.
Zdziwiłam się na ten widok, przechylając głowę na bok.
Był to pozłacany medalion z szafirem pośrodku w kształcie serca. Głowę dałabym sobie uciąć, że był bardzo drogi, a jak się tu znajdował to też cenny.
Wzięłam go do ręki i kciukiem przetarłam po kamieniu. Piękny.- Ejj co ty tam robisz - powiedział nerwowo Aleksander, podchodząc do mnie.
Stanął za mną, i odczułam jak jego klatka piersiowa nerwowo podnosi się i opada za moimi plecami. Zerknęłam za ramię, a jego nozdrza się rozchylały.- To należało do twojej matki?
- Wyjdź - powiedział nerwowo.
Jeszcze przed chwilą jak na niego patrzyłam był zamyślony, nawet SPOKOJNY. Jakby nie miał siły się ze mną wykłucać, a raczej takie wrażenie sprawiał.
Jest bardzo zmienny w emocjach, skoro na widok trzymanego w moich dłoniach przedmiotu tak poczerwieniał ze złości.Wyrwał mi go z rąk z taką siłą, że poczułam ból w palcach.
- Ja tylko...
- Wyjdź! - wrzasnął przerywając mi.
Nie wiem o co się tak wkurzył, przecież powiedział że nie jest "przywiązany" do tych przedmiotów, a zaragował kompletnie inaczej.
- Ale, o co Ci teraz chodzi? - zaciskałam palce w pięść i prostowałam z nerwów i z bólu odczuwanego po medalionie.
Aleksander zgromił mnie spojrzeniem omijając mnie i otwierając drzwi pokazując, że mam natychmiastowo opuścić ten pokój.
- Żegnam - powiedział ze wstrętem w głosie.
Na Boga, co ja mu zrobiłam?
Wzięłam tylko do ręki jakiś głupi wisior, to nie powód dla którego może mnie tak traktować.
Jakbym wiedziała, że będzie się tak zachowywać to bym go zostawiła w spokoju.- Te drzwi od dzisiaj będą zamykane, więc nie wejdziesz już.
Pfff i tak już bym nie weszła drugi raz po tym.
- To dlaczego nie zamykałeś je wcześniej?!
- Nie było takiej potrzeby - podtrzymywał jedną ręka drzwi - Nikt tu nie wchodził poza mną i Antonim, a raczej nikt nie odwarzył się zajrzeć chociaż by tu przed tabą. - ostatnie słowa wyraźnie podkreślił.
- Mógłbyś mi chociaż powiedzieć co takiego strasznego zrobiłam, że tak cię to rozłościło? - Odezwałam się ostrzej. Nie będę cichą myszką, która posłusznie spuści głowę na dół i bez wyjaśnień odejdzie.
- Nie muszę się tobie tłumaczyć.
- Ale chcę wiedzieć!
Kopnął drzwi z taką siła, że o mało nie wyskoczyły z zawiasów, jednak już się nie zamknęły, a stały otwarte na ościerz.
Serce zaczęło mi walić ze strachu jak szalone, gdy z mroczną aurą zaczął pośpiesznie zbliżać się do mnie.- To wiedz jedno. Dosłownie brakuje Ci tyle - pokazał palcami odległość - O tyle, żebym znowu Cię nie zamknął w pokoju. Chcesz tego?
- Nie...
- To nie denerwuj mnie.
Dupek. Przez swoje zachowanie w moich oczach ciągle traci na ocenie, I nie próbuje tego zmienić. No Ba, sam mi nawet powiedział, że nie interesuje go co o nim myślę.
Przełknęłam ślinę i zmusiłam się do przytaknięcia i nie zadawania dalszych pytań. A najbardziej korciło mnie jedno. Dlaczego tak zaragował?
Bo nadal mi nie odpowiedział. Musiał być to dla niego ważna rzecz, w sumie jak każda inna znajdująca się tutaj, ale tylko na nią zwrócił szczególną uwagę.- Przepraszam - wyszeptałam.
Ominęłam go i wyszłam zostawiając, samego w pokoju.
CZYTASZ
Należysz do mnie KOCHANIE
VampirCordelia żyła w przeświadczeniu, że jest zwyczają dziewczyną z trudną przeszłością. Nawiedzały ją w nocy koszmary o śmierci kobiety, a ona sama była jeszcze dzieckiem. Nagle zostaje porwana i zmuszona do życia w obcym dla niej miejscu. Życie Cordel...