Wspomnienia

1.9K 73 0
                                    

Dni mijały mi tu bardzo szybko, zwłaszcza, że każdego dnia przechadzałam się po zamku poznając nowe pomieszczenia i zapamiętując drogę powrotną. Jest tu tyle pokoi, że można się zgubić, ale radzę sobie, poniekąd dzięki Antoniemu, który odwiedza mnie codziennie.
Jest inny niż pozostałe wampiry mieszkające tutaj. Często je spotykam po drodze, a one patrzą się na mnie z odrazą wymalowaną na bladej twarzy. Nie jest to miłe uczucie, ale przyzwyczajam się. Nie każdy musi mnie lubić, zwłaszcza, że są czystej krwi, a ja.. cóż jestem w pół człowiekiem, i jak mówił Antonii czują to ode mnie.

Coraz częściej także natykam się na Króla, który mija mnie nie zwracając najmniejszej uwagi, jakby w ogóle mnie tu nie było.

Stałam teraz przy lustrze w łazience, rozczesując poplątane włosy. Chciałem doprowadzić się do porządku i wyjść spowrotem do biblioteki, odnieść przeczytaną książkę. Było już południe gdy opuściłam pokój, zamykając go za sobą na klucz.

Po drodze zatrzymałam się przed czarnymi drzwiami z czerwoną futryną. Były obdrapane, jakby ktoś wbijał w nie nóż i przeciągając w dół, zostawiał po nim ślady.
Dosyć przerażające, ale ciekawiło mnie co kryło się za nimi.
Oprócz nie wchodzenia do prywatnych pokoi mieszkańców, miałam zakaz wchodzenia też do niego. Nie ukrywam bardzo chciałam tam zajrzeć, chociaż na chwilkę, by nikt mnie w nim nie przyłapał.
Stała wpatrzona w nie z książką przyciśniętą do piersi.

Moja ciekawość była jednak silniejsza od zakazu i wiedziałam, że może to się źle skończy, jednak pociągnęłam za klamkę i okazało się że zamek nie trzymał. Zerknęłam przez ramię, po czym popchnęłam drzwi i weszłam do słabo oświetlonego pomieszczenia.
Nie było tu okien, przez które wpadałoby światło, tylko trzy małe kinkiety. Od razu zrozumiałam dlaczego Antonii nie pokazał mi tego pokoju podczas naszej wycieczki. Znajdowało się tu wszystko, co osobiste. Na ścianach wisiały ustawione chronologicznie obrazy Antoniego z Aleksandrem i serce mi się ścisnęło. Byli wtedy dziećmi, i to bardzo słodkimi. Aleksander musiał mieć 7 lat a Antonii o dwa lata młodszy. Obejmowali się i byli bardzo szczęśliwi, a kiedy zobaczyłam teraźniejszego króla z loczkami na głowie musiałam się powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem.

Na Boga.... Jaki słodki dzieciak z niego był, z ich obu, bo drugi z braci miał takie pucułowate policzki.

Podeszłam do kolejnego obrazu. Aleksander przypuszczam miał na nim jakieś 14 lat, a swoją szczupłą rękę trzymał na ramieniu Antoniego.
Malarz uchwycił na nim pełne wesołości twarze.

Obeszłam sporą kanapę i powoli uniosłam tytanową ramkę stającą na kominku. Dech utknął mi w piersi.
Na zdjęciu byli ich rodzice.

Stali za chłopcami, trzymając dłonie na ramionach synów. Za nimi było widać niebo spowite ciemnymi chmurami. Łatwo było zauważyć, co który z chłopców odziedziczył po którym z rodziców. Matka miała włosy koloru kasztanowym, które lokami spływały jej na ramiona. Była piękna o dosyć mocnych rysach twarzy i wesołych bursztynowych oczach kobietą. Antoni był do niej podobny, oprócz faktu że miał ciemno brązowe włosy w przeciwiesteie do niej. Szokujące było jednak to jak bardzo Aleksander przypominał ojca. Z niemal czarnymi włosami i przeszywającymi jadeitowymi oczami był prawie identyczny.

Powiodłam kciukiem po ramce. Dlaczego bracia zamknęli tutaj te wszystkie wspomnienia? a zwłaszcza jak to była para królewska z wampirów.

- Nie powinnaś tu wchodzić - powiedziała osoba stająca za mną. Odwróciłam i brakowało kilka centymetrów żebym uderzyła nosem w jego tors. Stał zły przede mną i to nie mogło się dobrze skączyć. Cienie zasnuwały jego twarz.

- Co robisz? - zapytał ostro.

-Byłam ciekawa, a drzwi miałeś niezamkniete. - nerwowo przełknęłam ślinę - Nie byłam tu długo.

- Ale jednak. - bardziej zmarszczył brwi - Czy nikt Ci nie powiedział, że nie wolno tu wchodzić, nie tylko tobie ale każdemu innemu też nie.
Poważnie jesteś aż taka wścibska?!

Nie wiedziałem co powiedzieć, bałam się co zrobi bo weszłam do pomieszczenia w którym nie powinnam się znaleźć.

- Nie zamknęłam drzwi, za sobą? - wyjąkałam.

- zamknęłaś, ale wyczułem tu twoją obecność gdy przechodziłem.

Spuścił wzrok i się spiął. Odebrał mi zdjęcie i odstawił na kominek. Bez słowa pochylił się i położył dłonie na stosie drewna. Natychmiast buchnął ogień.

- Uważaj! Poparzysz się!

Prychnął na moje słowa, po czym wziął pogrzebacz.

Cofnęłam sie.

- Przepraszam - szepnęłam.

Poruszał pogrzebaczem i się wyprostował.

- Wyjdę. - Obróciłam się, ale nagle znalazł się przede mną.

- Zaczekaj.

- Jeszcze raz przepraszam.

Przewrócił oczami i spojrzał na mnie.

- Przestań się mnie bać, nic ci nie zrobiłem.

- Nie boję się ciebie.

- Nie kłam, przecież widzę. - westchnął głęboko i się odsunął.

Objęłam się rękami i pokiwałam głową. Ten pokój to sanktuarium, cichy pomnik rodziny, a ja go naruszyłam. Źle bym się czuła na jego miejscu, gdyby ktoś wszedł do pomieszczenia z pamiątkami moich zmarłych rodziców, a ja właśnie to zrobiłam.

- Spokojnie... widzisz zabroniłem tu wchodzić bo są tu wszystkie ważne wspomnienia i nie chciałem, żeby ktokolwiek coś stąd wyniósł - jego gniew upadł, a w głosie słyszałam czyżby smutek i zmęczenie?

Nie mówił do mnie jak zawsze z wyniosłością.

Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz