Kolejne Kłamstwa

1.8K 60 0
                                    

Kam

Nie wierzę, że muszę to jeszcze robić.
Siedzę w szkole na lekcji historii jednak nie słucham co nauczyciel ma do przekazania. Żyję na tym świecie wystarczająco długo i wiem co jest prawdą a co kłamstwem. Nie chciałem tego nigdy mówić, bo wiążą się z tym pytania, ale kto zatrudnił go na nauczyciela historii?
Myli wszystkie fakty, nawet bitwy, jakie miały miejsce w przeszłości, aż tymi bzdurami kaleczy moje uszy.
Postanowiłem jak co lekcje, ignorować go i zająłem się rysowaniem w zeszycie.
Jestem tu tylko dlatego, żeby usprawiedliwiać nieobecności Cordeli i żeby nikomu nie przyszło do głowy szukanie jej. To narobiłoby jeszcze więcej problemów.

- Co ty tam bazgrzesz? - Lydia przechyliła się do mnie na krześle i wpatrywała się w mój rysunek.

Jeszcze na domiar złego muszę siedzieć blisko tej gaduły. Nie zależy mi na jej przyjaźni, chociaż dobrze że tu jest. Przynajmniej jest się z kogo pośmiać.

- Ślepa jesteś? To szkic czaszki - odchyliłem jej krzesło z powrotem na miejsce przez co wydała z siebie swoje niezadowolenie.

- Zostaw - zwaliła moją dłoń z oparcia z dziecinnym grymasem - To mi nie przypomina czaszki.

- Tak, a co niby?

- Może Kam odpowie na moje pytanie? - odezwał się nauczyciel Granch.

Gadanina blondi, zawsze się kończy tym, że jestem odpytywany, a ona siedzi grzeczniutka jakby nigdy nic.
Kiedyś to się zmieni, już ja się o to postaram.

Zamknąłem zeszyt i wyprostowałem się patrząc na skwaszoną minę nauczyciela.

- Jakie znowu pytanie? - odetchnąłem głośno i zamknąłem oczy pokazując swoje znudzenie.

- Nie słuchałeś? Zadaje te pytanie od jakiegoś czasu, ale widzę że jesteś zajęty czym innym.

- Zgadza się, może Pan sobie wyobrazić że mam ważniejsze rzeczy na głowie, ale dobrze... Proszę powtórzyć pytanie.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Poprawił okulary na nosie i założył ręce na klatkę piersiową. Pewnie znowu będzie chciał mnie sprawdzić, a może jeszcze ośmieszyć przed klasą przez brak mojej wiedzy. No cóż to mu się na pewno nie uda, nie zna jeszcze moich możliwości.

- Powiedz mi w którym roku zostało uchwalenie japońskiej konstytucji, wprowadzenie parlamentaryzmu?

Pff pytanie banalne, liczyłem na coś trudniejszego, jednak jak spojrzałem na podręcznik Lydii to nie nawiązywało do tematu dzisiejszych zajęć.

- w 1889 roku.

Klasa przyglądała mi się ze zdziwieniem i zaczęły się pośród nich szepty, przypuszczałem że mina Grancha będzie bezcenna, I równie zszokowana, ale tak nie było. Pokręcił przecząco głową i się uśmiechnął.

- Niestety, podałeś mi zły rok - odwrócił się do mnie plecami i podszedł do tablicy pisząc na
niej " 1874" po czym stuknął dwukrotnie o nią kredą - to jest poprawny rok.

Musiałem powstrzymać się ze wszystkich sił by nie wybuchnąć śmiechem. Zamierza się kłócić z kimś, kto wiekowo jest od niego starszy?
To mu nie wyjdzie na dobre.

- Cóż Kamie, może zacznij uważać na moich lekcjach, bo naprawdę czarno widzę twoją przyszłość.

Już  nie powiem jak ja widzę jego.

- Powiedziałem prawidłową datę.
Niech ktoś to sprawdzi.

Kilku uczniów wyciągnęło z plecaków telefony i zaczęli szukać wymienionego wydarzenia.

- On ma rację w 1889 roku - powiedział chłopak siedzący dwie ławki dalej.

Nauczyciel zmarszczył brwi, a jego wzrok wędrował po reszcie uczniów, ale odpowiedź się nie zmieniała.
Rozsiadłem się na krześle wygodniej i tylko czekałem na komentarz od nauczyciela.
Nie doczekałem się go, bo od razu wrócił do lekcji.

- Brawo Kam - szepnęła blondii - nie wiedziałam, że się tym interesujesz.

Otworzyłem zeszyt i chwyciłem za ołówek w celu dokończenia szkicu.

- Nie interesuje, po prostu to wiem.

Przekręciła na moje słowa oczami, po czym znowu zaczęła się bujać na krześle.

- To pewnie wiesz i to, że dzisiaj przyjeżdżają rodzice  Cordelii.

Odłożyłem pisadło i powoli zacząłem się pakować.

- skąd to wiesz?

- Nie mogli się do niej dodzwonić, więc zadzwonili do mnie.

I raczej się do niej nie dodzwonią, jak telefon jej zabrano.

- Przynajmniej wiem, że nie tylko mnie zlewa. - usiadła zarzucając nogę na nogę - A ty masz z nią kontakt?

- Tak, mam.

Od kąt wspomniała o państwie Crawford tylko kontem oka spoglądałem na nią, ale głównie zajęłam się upychaniem rzeczy z ławki do plecaka.

- To nie sprawiedliwe, przecież mnie bardziej lubiła - machnąłem na to ręką - No dobra, a co u niej?

- Wszystko dobrze - wstałem, wziąłem torbę, a do drugiej ręki telefon.

- Tylko tyle? - chwyciła za pasek od plecaka, nie mając zamiaru tak szybko odpuścić - Gdzie ty niby się wybierasz, lekcja się jeszcze nie skończła.

Szarpnąłem z siłą, że jej palce pobladły i automatycznie puściły pasek. Nie chciałem zrobić jej krzywdy i nie zrobiłbym, ale teraz niech mi nie przeszkadza.
Mówiłem wszystkim, że Cordelia wyjechała za granicę, a dalsze szczegóły próbowałem omijać.
Co ja teraz powiem jej rodziców, jak będą się dopytywać? Muszę coś wymyśleć  to szybko.

- Ała to bolało ćwoku!!! - wstała i wrzasnęła na mnie.

Pośpiesznie ruszyłem przed siebie, omijając nauczyciela.

- Gdzie się wybierasz...

Zatrzasnąłem za sobą drzwi, przerywając nauczycielowi i pobiegłem korytarzem do wyjścia z budynku.




Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz