Prolog

1.8K 38 7
                                    

16.04.2018r
Szcześniak miał nadzieje, że po trzecim dniu od premiery, w końcu wszyscy dadzą mu święty spokój i będzie miał możliwość spokojnego spania, do czasu aż kwietniowe słońce zacznie go wnerwiać świecąc mu w twarz.

Niestety, punkt 7 rano, rozbrzmiał się na całe mieszkanie, dźwięk dzwoniącego telefonu. Filip chcąc zagłuszyć dzwoniącego natręta, zakrył głowę poduszką, warcząc bo chciał kontynuować błogi stan snu. Niestety, natręt nie odpuszczał. Wnerwiony Mężczyzna, nie wytrzymując już ciągłego dzwonienia. Odebrał z „miłym" warknięciem telefon.

Słysząc śmiech Grabowskiego, wywrócił tylko oczami. - Grabowski, kurna, jest 7 rano. Może i ty jeszcze się nie kładłeś, ale inni mieli przez ostatnie dni zapierdol i chcieliby spać, do cholery. Grabowski ryknął jeszcze głośniej do słuchawki. - Zluzuj gacie Egipcjanie, bo ci się piramidy pomarszczą.- Que dostał jakże dzikiego napadu śmiechu, Aż biedny chłopak musiał ściszyć telefon na maksa.

-Czy ty masz do mnie jakąś konkretną sprawę? Czy stwierdziłeś, że podzwonisz po ludziach o 7 rano, tylko po to, żeby pośmiać się im do słuchawki?- mruknął zdegustowany całą sytuacją. - Ach tak! Właśnie, bo sprawa jest. W sobotę jest impreza, duża. Taka dla naszych bliskich znajomych. Motywem przewodnim będzie- tu Kuba porządnie się zawiesił. - Będzie?- dopytał Szcześniak, chcąc pobudzić do myślenia przyjaciela.

-Będzie... będzie... a, już wiem. Motyw przewodni to gala elegancja la Francja.- Fifi zaśmiał się krótko. - Wiesz, mordo, jak cholernie nienawidzę dużych imprez. - westchnął Szcześniak na słowa różowowłosego.

- Mordo, odpierdolisz się jak stróż w Boże Ciało i będzie zajebiście. Zaproś jakąś damę, zabierz ją ze sobą i będzie git. Filip, musimy to oblać. Należy nam się. Najprościej mówiąc. Nie daj się prosić. Nie pójdziesz w zgodzie, to weźmiemy cię siłą, proste. Wiem,że się pojawisz, wierzę w to. Także daj znać do czwartku czy z kimś przychodzisz. Elo.

Brunet westchnął ciężko, gdy przyjaciel nie pozwolił mu dojść do słowa. Wiedział też, że już nie uśnie. Ale nie planował wstawać z łóżka,bo usłyszał przekręcany zamek w drzwiach.

Uśmiechnął się lekko w poduszkę, gdy usłyszał ciche przekleństwa, a sekundę później kroki w stronę jego sypialni.

- Już nie śpisz? - zdziwiła się cicho brunetka, siadając na brzegu łóżka.-Niestety nie, fantastyczny Quebonafide zadzwonił. -wywrócił oczami, opierając głowę na udzie dziewczyny.
- Mam dla ciebie kawę i zrobiłam zakupy na śniadanie, żeby człowiek sukcesu miał co jeść. - Uśmiechnęła się, stawiając kubki ze Starbucks na szafce nocnej. - Mówiłem Ci, jak cudowna jesteś? -zamruczał, gdy zaczęła bawić się jego włosami.

Katie zaśmiała się. - Coś tam wspominałeś, ale nie pamiętam czy dobrze słyszałam. - Filip pokręcił głową-To powtórzę-chrząknął- Katie Smith, jesteś najlepszą przyjaciółką, jaka mogła mi się przytrafić na calutkim świecie. Kocham cię, za to co dla mnie robisz, bo doceniasz mnie jako Filipa, a nie Taco.

Katie uśmiechnęła się i pocałowała go w czoło. -Oj Fifi, zawsze będziesz tym facetem z Café Belga, który wylał na mnie gorącą Americanę.

Filip zaśmiał się.- Dlatego w sobotę mamy imprezę, szykuj się na motyw przewodni gali, balu.- Dziewczyna zakrztusiła się- Słucham? Kiedy?

-Poznasz w końcu całą Wesołą Ekipę...

BoginiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz