Warszawa. Czyli w końcu chwila odpoczynku we własnym łóżku, w którym wyspiała się jak nigdy. Smith ściągając trampki w przedpokoju, uśmiechnęła się, zerkając na swoje cztery kąty.
Plan miała krótki, wstawić szybkie pranie i spakować znacznie większą walizkę na resztę trasy. Bo do mieszkania miała wrócić dopiero na początku maja.Od razu zabierając się, za milion rzeczy na raz. Brunetka zauważyła, że nie ma swojej plakietki organizatora. Przypomniała sobie, że prosiła Kondrackiego, by zabrał ich plakietki. Pakując nową walizkę wybrała numer do czerwonowłosego wariata.
-Tu zakład pogrzebowy „Witalność" w czym mogę pomóc? -Zapytał poważnie, aż Smith zerknęła na telefon do kogo wybrała numer. -Haha, bardzo śmieszne. Skąd wy bierzecie te teksty? -Mruknęła wywracając oczami, co spotkało się ze śmiechem w słuchawce. -Wiem, żarty na poziomie. Co tam? Steskniłaś się? -Spytał szczerząc się do telefonu. -W twoich snach, Krzychu. Masz może nasze plakietki? -Zapytała przechodząc do sedna. -Plakietki? -Mruknął próbując sobie przypomnieć. -Powinny być w Mercedesie, ale jeszcze sprawdzę i oddzwonię okey? -W tle było słychać otwieraną walizkę. -Dobra czekam na info. -Powiedziała rozłączając się.
Brunetka nawet niezauważyła kiedy zleciał jej czas. Kończąc układać rzeczy w szafce Filipa, odebrała telefon od Krzyśka. -Mam nadzieję, że nie śpisz. Mam plakietki u siebie, spakowane, czekają na jutro. Postaram się nie zapomnieć. Sorki, że je zgarnąłem. -Powiedział szybko. -Najważniejsze, że się znalazły. -Mruknęła Smith opadając na kanapę. -Wszystko w porządku, bo tak wzdychasz? -Spytał zmartwiony. -Nasprzątałam się. Jest dobrze, spokojnie. Nie panikuj, oddychaj, nie urodź. -Zaśmiała się dziewczyna. -Bardzo śmieszne. Po prostu się martwię. Po ostatniej akcji z Filipem. Cała nasza paczka chce, żebyś czuła się najbezpieczniej na świecie. Dlatego wolę podpytać. -Wytłumaczył od razu. -Dobrze, Panie Mecenasie. -Parsknęła.
Z telefonem w dłoni zbliżyła się do drzwi, gdy tylko usłyszała pukanie. Zerknęła przez wizjer i zmarszczyła brwi. -Krzy. Muszę kończyć. Pogadamy jutro okey? -Zapytała szybko chcąc jak najszybciej skończyć rozmowę. -Kat, co jest? Kto się tak dobija? Wszystko git? Przyjechać?- Zapytał z automatu. -Nie spokojnie, to Filip. Zadzwonię rano. Wyśpij się przed jutrem. -Powiedziała zdziwiona obecnością wąsacza za drzwiami. -Smith jak coś to napisz lub..- Dziewczyna jednak nie usłyszała, co hypeman miał do powiedzenia,bo zakończyła połączenie. Otwierając drzwi.
-Filip? Co ty tutaj robisz? -Zapytała, zerkając na niego przez lekko uchylone drzwi. -Możemy porozmawiać? Proszę to dla mnie ważne. -Powiedział patrząc na nią błagalnie. -Filip, nie wiem czy mamy o czym... Proszę nie utrudniaj. To jest i tak już wyjątkowo trudne. -Powiedziała cicho nie patrząc na niego. -Daj mi 15 minut. Proszę. Potem sama zadecydujesz okey? -Spytał z nadzieją. Smith popatrzyła na niego. -Wejdź, masz 10 minut. Czas start. - Mruknęła w chwili, gdy przekroczył próg jej mieszkania.
Mężczyzna spojrzał na nią biorąc oddech. -Wiem, jak wiele wyrządziłem ci złego w ostatnim czasie. Nienawidzę się za to cholernie mocno. Zraniłem cię pod wypływem emocji, nad którymi nie zapanowałem. Jest mi w cholerę przykro, że wielokrotnie doprowadziłem cię do łez. -Zaczął. -Kocham cię i chce żebyś była najszczęśliwsza i najbezpieczniejsza na świecie. Bo jesteś miłością mojego życia i zawsze będziesz, tą pierwszą, która zmieniła moje patrzenie na świat. -Zerknął na Smith,której napłynęły łzy do oczu. -Nie płacz proszę, przyszedłem pogadać i powiedzieć wszystko co leży we mnie od tego czasu i dłużej. Później jeżeli tylko będziesz chciała zniknę z twojego życia, w największym stopniu jakim mogę. Przyszedłem błagać o przebaczenie. -Powiedział skruszony klękając. -Może kiedyś pozwolisz mi, żebym się zbliżył do ciebie. Przepraszam, że nacieszyliśmy się, sobą tak bardzo krótko. Wybacz, że jestem takim skurwysynem, który cholernie cię kocha. Proszę, żebyś dała mi szansę. Żebym mógł być twoim przyjacielem, który będzie nie ważne co. Jeżeli spotkasz kogoś, kogo pokochasz bardziej, zrozumiem. I cholernie będę cieszył się twoim szczęściem, bo to dla mnie priorytet. -Dokończył łamiącym się głosem.
CZYTASZ
Bogini
Fiksi Penggemar-Ta twoja bogini mówi nieźle w trzech językach.-Westchnął Que patrząc na kumpla - zawalcz o nią. W końcu nawet i ty zasługujesz na szczęście. - poklepał przyjaciela po plecach - Jeśli nie wypali przynajmniej w trzech językach powie ci spierdalaj...