Obudziłam się z wielkim kacem ! Ale nie taki normalnym, od alkoholu, tylko kacem moralnym...
Jestem normalnie cała roztrzęsiona... W głowie dalej mi krąży jedna myśl, mianowicie co jest nie tak ze Scottem ! Muszę się dowiedzieć prędzej czy później. Może Carrie coś wie ?
Już chciałam wyciągnąć rękę po telefon, ale sobie uświadomiłam, że Carrie jest chora i teraz potrzebuje spokoju i odpoczynku.
Wstałam z łóżka, a następnie je posłałam. Poszłam do łazienki z przygotowanym już kompletem ubrań, a następnie wykonałam toaletowe czynności i się ubrałam. Poszłam od razu na dół, żeby zjeść śniadanie. Myślałam, że tata śpi, ale o dziwo zauważyłam jak robił coś za oknem.
Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ tata nie jest typem ogrodnika, a do tego mamy listopad!
Podeszłam bliżej okna i je lekko uchyliłam. Przed moimi oczyma był ojciec ze słuchawkami w uszach ubrany w dresy i bezrękawnik, grabiący już zbrązowiałe liście.
L- Dzień dobry, tato. - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał pomiędzy dźwiękami muzyki.
T- Oooo cześć Lena. - uśmiechnął się.
L- A to już nie śpisz jest dopiero 8.
T- Nie mogłem spać.
L- A co robisz w ogródku. - spytałam głupio jakbym nie wiedziała.
T- Grabię liście, które nazbierały się z całej jesieni.
L- Okej, a może potem coś porobimy?
T- Przykro mi kochana, ale dzisiaj mi się trochę zejdzie z ogarnianiem podwórka, a jeszcze potem jadę do cioci i wujka. Może chcesz ze mną jechać?
L- Nie, to ja dzisiaj zostanę w domu. - uśmiechnęłam się nie pewnie i wiem, że w moich oczach było widać żal.
Chciałabym więcej spędzać czasu z tatą, ale jednocześnie wiem, że czasem go sama odtrącam. Życie nastolatki wcale nie jest takie łatwe...
Przymknęłam okno i zaczęłam sobie szykować śniadanie. Wybór padł na kanapki z masłem orzechowym i do tego kawa karmelowa na pobudzenie. Zaniosłam śniadanie do pokoju, a następnie przed laptopem, na którym leciał jakiś tam film, sobie je zjadłam. Zdałam sobie sprawę, że Carrie jest chora więc się nie spotkamy, tata jedzie do rodziców Ari, do mamy nawet nie dzwonię bo jestem na nią strasznie zła, Ari nie będę zawracała głowy codziennie, a Blaes pewnie ma karę, chociaż nawet nie wiem za co.
Siedziałam załamana na łóżku, aż stwierdziłam, że tak dalej być nie może! Więc wyjęłam książkę i zaczęłam czytać... Tak, tylko na tyle mnie stać w sobotę, ale kiedyś tak każda moja sobota wyglądała. Czytałam i czytałam, potem była przerwa na obiad, który jadłam wspólnie z tatą. Następnie tata pojechał do cioci i wujka, a ja chciałam już wrócić do czytania przed ostatniego rozdziału, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Modliłam się w duchu, żeby to był Blaes. Na szczęście moje modlitwy mnie nie zawiodły, a w progu drzwi wejściowych stał czarno włosy przystojniak z uśmiechem na twarzy i miał na sobie dżinsy, biały T-shirt i czarną, skórzaną kurtkę.
B- Gotowa naa... - zaczął mnie witać z uśmiecham, który znikł gdy zobaczył mnie zupełie nie ogarniętą w dresach.
L- Blaes! Nie spodziewałam się ciebie!
B- Jak widać. - zaśmiał się chłopak, po czym wszedł do środka.
Podążałam za nim i usiedliśmy razem w salonie.
L- Co tutaj robisz i co z twoją karą?
B- Co? Jaką karą to raczej ja powinienem zapytać czemu cały dzień nie odbierasz?!
CZYTASZ
Jak to się stało ?
Teen FictionŻycie nastolatków nie zawsze jest takie jakie by chcieli. To jest czas zmian, nie tylko w wyglądzie i zachowaniu, ale głównie w postrzeganiu otaczającego ich świata. Lena jest nie uleczalną romantyczką. Szuka księcia na białym koniu, ale w dzisiejsz...