12. Poranek

264 11 71
                                    

Leżałam sobie spokojnie, a bardziej spałam. Cieplutka kołderka otulała całą mnie. Przez nie zasłonięte okno wpadało parę promyków słońca co mi nie przeszkadzało do czasu, aż jeden z nich postanowił zaświecić mi prosto w oczy. Przebudziłam się i chciałam zasłonić resztą kołdry  gdy coś mi to nie umożliwiało. Próbowałam pociągnąć bardziej, ale jakiś ciężar przygniatał materiał. Gdy lekko otworzyłam powieki zauważyłam, że to nie moja kołdra w kwiatuszki, a jakaś zwykła szara. Potem zwróciłam uwagę na pokój i zauważyłam, że nie należał on do mnie... Ale nic mnie nie zszokowało jak widok Scotta leżącego obok mnie! Moje serce zaczęło bić jak szalone i z krzykiem wyszłam z łóżka. Chłopak się przebudził.

S- Kurwa, Lena jest jakaś 8 rano możesz się tak nie wydzierać?

L- Co tu się dzieje do jasnej cholery?

S- Wytłumaczę ci potem, idź spać...

L- Nie nie nie nie nie wytłumaczysz mi już! - zaczęłam się jąkać ze stresu i jednocześnie ze złości.

S- Nie drzyj się, łeb mi pęka.

L- O przepraszam, księżniczka wstała lewą nogą? Ja mam gorszy problem co ja robiłam w twoim łóżku? - zarzuciłam ręce na piersi w geście sfrustrowania, gdy zauważyłam, że na sobie mam jedynie jakąś za dużą na mnie bluzkę i to nie moją. Schowałam się czym prędzej pod kołdrę, żeby chłopak nie widział mnie, jedynie w bluzce, która ledwo zakrywała mi pośladki.

S- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie i jednak postanowiłaś dalej spać... - narzucił widząc moje zachowanie.

L- Scott, do cholery! Ja nic nie pamiętam, a przecież nie piłam ! Wytłumacz mi wszystko.

Siedziałam na łóżku przykryta kołdrą i patrzyłam się na chłopaka leżącego obok mnie. Scott miał  smutny wzrok jakby się coś stało tamtej nocy... Lecz ja nic nie pamiętałam oprócz prawie tego, że utopiłam się w basenie. 

Ja nie mogę. Co ja tak właściwie wyprawiam? Leżę w łóżku ze Scottem! Do tego prawie nie mam ubrań i nic nie pamiętam.

Po kilku minutach gdy chłopak dalej patrzył w sufit ja ponownie zapytałam: ,,To wytłumaczysz mi?".

S- Wczoraj na imprezie, nie wiem o której godzinie, ale było dość wcześnie postanowiłem, że zejdę na dół. - zaczął mówić, a jego ciało się spięło. - Poszedłem na basen i akurat natrafiłem na ciebie i tego typa z którym się kłóciłaś. Postanowiłem się nie odzywać bo ten obrazek był dla mnie bardzo zabawny, aż do momentu gdy wrzucił cię do basenu. Na początku mnie zamurowało, ale jednak po kilku sekundach podbiegłem i odepchnąłem typa krzycząc coś tam do niego. Wskoczyłem szybko do basenu i podpłynąłem w twoją stronę.  Złapałem w pasie, a potem zaciągnąłem do brzegu. Na początku kontaktowałaś, ale gdy zemdlałaś to serce mi zamarło. 

L- A więc to ty mnie uratowałeś? - przerwałam chłopakowi.

S- Nie, kurwa Święty Mikołaj. - powiedział z sarkazmem, a następnie kontynuował opowieść. - Jakiejś dziewczynie kazałem iść po Blaesa, a inni goście pomogli zanieść mi cię na leżak. Oddychałaś, ale bardzo płytko, chcieliśmy już dzwonić po pogotowie gdy jakiś chłopak co studiuje medycynę, dowiedział się co się stało na basenie i postanowił pomóc. Powiedział, że pogotowie nie będzie potrzebne, a wystarczy, że się uspokoisz i twoje serce zacznie bić w równym tempie. Kazał nam cię przebrać... - tutaj przerwałam chłopakowi.

L- Zaraz ty mnie przebierałeś?!

S- Zgłupiałaś już do reszty Blaes, cię przebierał. - spojrzał na mnie z kpiną. 

Uff... Na całe szczęście Blaes mnie przebierał. Zaraz co ? Co ?  Blaes! No to są chyba jakieś żarty... Ale z drugiej strony dobrze, bo jemu ufam i wiem, że nigdy by mi nie zrobił krzywdy.

Jak to się stało ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz