Mamy czwartek, te parę dni zleciało tak szybko, niczym za mrugnięciem oka. W sumie nic ciekawego się nie działo, dosłownie NIC. Nie poznałam nikogo nowego, to znaczy poznałam i to masę osób, ale z nikim się nie zakumplowałam. Dalej jestem nie śmiała, ale no cóż. Dobrze, że mam dobrego kolegę Blaesa, to z nim siedzę na niektórych przerwach, ponieważ na innych albo przesiaduje z kumplami albo po prostu robi coś innego. Wiem, że niedługo z kimś się zakoleguje, tylko każdy jest tu nowy i musi się poznać itd.
Aktualnie mamy geografię. Nauczycielka stara jak świat czyta nam o świecie. Hahaha tylko w naszej szkole nauczyciele opowiadają o sobie. Nie no żarty żartami, ja nawet lubię geografię, ale ta pani swoim monotonnym tonem głosu sprawia, że moje powieki stają się senne. W końcu stwierdziłam, że porysuje sobie coś na jednej z wyrwanych kartek zeszytu. Nie mam za bardzo talentu artystycznego. Gdy próbuję narysować człowieka to w końcu wygląda jak koń stojący na dwóch nogach. Narysowałam łąkę, parę drzew i słońce dość nisko, nie był to jednak zachód słońca tylko kilka chwil przed nim. Wtedy jest to moja ulubiona pora dnia. Podpisałam na dole kartki ,,Chcę tam być". Następnie zadzwonił dzwonek, a ja schowałam kartkę gdzieś pomiędzy zeszyty. Nagle poczułam chowając rzeczy do plecaka, że stoi za mną i się zlękłam, więc od razu bez przemyślenia odwróciłam się do tyłu i walnęłam tą osobę w bark. Na szczęście to był tylko Blase...
B- Dzięki. - powiedział z lekkim uśmiechem łapiąc się za miejsce, w które go uderzyłam.
L- Boże, przestraszyłeś mnie, przepraszam bardzo.
B- Jak cię mogłem przes - przerwał i po chwili kontynuował dalej - Dobra nie ważne, co robisz po szkole ?
Zaczęliśmy wychodzić ze szkoły dalej rozmawiając.
L- Ymm, zjeść, odpocząć, zrobić pracę domową, zjeść, umyć się, poczytać książkę, spać.
B- Ok? A mogę do ciebie na chwilę wpaść pomiędzy ,,zrobić pracę domową" a ,, zjeść" hahah ?
L- No, nie wiem jak widzisz mam bardzo napięty grafik. - powiedziałam sarkastycznie.
B- To wpadnę około 18:30.
L- Dobra, paa.
B- Pa.
Spokojnie weszłam do domu i zostawiłam plecak w pokoju. Zeszłam na dół aby zjeść obiad. Zaczęłam szukać wzrokiem Ari lub jej tego matoła, ale nikogo nie znalazłam. Poszukałam w całym domu i ani żywej duszy. Gdy chciałam otworzyć lodówkę zobaczyłam na niej kartkę z informacją, że wrócą przed 21 bo muszą po coś jechać. Nie lubię być całkiem sama w domu, spojrzałam na telefon była dopiero godzina 15:24. Nic innego mi nie pozostało jak zjeść i zrobić lekcje. Odgrzałam sobie obiad z wczoraj i od razu wzięłam się za lekcje, ponieważ nie było ich za dużo. Odrobiłam wszystko i około 16:40 poczułam się senna. Położyłam się na kanapie oglądając jakiś film i zasnęłam. Dosłownie leżałam jakieś 15 minut gdy nagle do moich uszu doszedł nieprzyjemny dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam je, a w progu stał Blase.
L- Co ty tu robisz? Miałeś być dopiero o 18:30. - powiedziałam prawie ziewając.
B- No przepraszam, że nie jestem punktualny, ale dokładnie za 5 min jest 18:30.
L- Co ? Przecież dopiero co jest 17.
Jednak Blase miał rację, podczas spania szybko się traci rachubę czasu. Zaprosiłam go do środka i pobiegłam na górę się trochę ogarnąć. Gdy siebie zobaczyłam w lustrze to się przeraziłam. Tusz do rzęs rozmazany przy jednym oku, cały kok rozwalony, dżinsy jakoś tak dziwnie się ułożyły, a oba ramiączka od stanika opadły mi przez co zwisały spod fioletowej bluzki. Boże co za wstyd i ja się mu tak pokazałam ? Następnym razem jak się go będę spodziewała nawet nie próbuje zasnąć. Poprawiłam wszystko co musiałam i zeszłam na dół.
CZYTASZ
Jak to się stało ?
أدب المراهقينŻycie nastolatków nie zawsze jest takie jakie by chcieli. To jest czas zmian, nie tylko w wyglądzie i zachowaniu, ale głównie w postrzeganiu otaczającego ich świata. Lena jest nie uleczalną romantyczką. Szuka księcia na białym koniu, ale w dzisiejsz...