Gej

538 22 40
                                    

7.00 rano

Pov. Williama

Jezu... Nie cierpie tego budzika. Wziąłem go i wyłączyłem. Niechętnie wstałem i udałem się do łazienki, kiedy się już ogarnąłem, zobaczyłem że Renata robi śniadanie a dzieci się już zbierają. Usiadłem za stół i jadłem.

Pov. Elizabeth

Usiadłam obok tatusia i się do niego uśmiechnęłam. On to odwzajemnił. Kiedy już wszyscy zjedli zaczęliśmy się ubierać. Pożegnaliśmy się z mamą i jechaliśmy. Patrzyłam za okno aż nagle z góry zaczęła zwisać czyjaś noga.

- tatusiu? - popatrzyłam na niego.
-tak? - odparł William
-bo ktoś na dachu jedzie!

Pov. Williama

Że co!? Popatrzyłem w lusterko a dziadek jakby nigdy nic jedzie na dachu w amerykańskich gaciach. Ughh, co za obciach. Kiedy zaparkowałem obok szkoły i pożegnałem dzieci, wyszłem zdenerwowany z auta.

-złaż z dachu w tej chwili! - popatrzyłem gniewnie na dziada
-nie bo właśnie odprawiam sobie koncert! - krzyknął i zaczął tańczyć jak Richardo Milos.

Stałem osłupiały. Otrząsnąłem się i ściągnąłem go na ziemię. Kazałem mu wypierdalać póki ma czas. Dziadek pomruczał pod nosem z niezadowoleniem i poszedł gdzieś w strone śmietników. Westchnąłem i wsiadłem do auta jadąc do pracy. Kiedy zaparkowałem i wysiadłem spojrzałem na napis Freddy's Fazbear Pizza. Weszłem do środka.

-Wreszcie jesteś! - Henry się uśmiechnął.
-Tak... Ale spóźniłem się o pięć minut... Nie pytaj dlaczego - przewróciłem oczami
-Nie szkodzi! - Henry poklepał po ramieniu i gdzieś poszedł.

Ehh... Przynajmniej mój stary przyjaciel nie wybucha złością za byle spóźnienia. Uśmiechnąłem sie sam do siebie i poszłem w kierunku biura.

Pov. Henrego

Kuźde... Ma być dzisiaj nowy pracownik a ja nie będę miał czasu by go oprowadzić i pilnować w czasie pracy. Ale hmm... William! No właśnie William, napewno go oprowadzi. Po jakieś 10 minutach do lokalu wszedł blondyn z piwnymi oczami oraz ubraniami do pracy. Podeszłem do niego i uścisnąłem mu rękę na powitanie.

-Witam cię!... Eee... Jak ty...? - oczekiwałem aż powie swoje imie
-Maks - odpowiedział.
-Dobrze Maksiu, cieszę się że jesteś. A teraz chodź za mną i o nic nie pytaj.

Wywarzyłem drzwi z buta z hukiem a William ze strachu upuścił papiery.

-William! To jest nasz nowy pracownik. Weź pomóż mu ogarnąć to zadupie bo ja mam inne sprawy. Wyszłem zostawiając ich samych ze sobą.

Pov. Williama

Schyliłem się i zacząłem zbierać papiery po podłodze. Kiedy pozbierałem, wstałem i je odłożyłem.
Podniosłem wzrok na blondyna.

-Więc ty się nazywasz...? - zmierzyłem go wzrokiem.
-Maks a ty podobno William? - uśmiechnął się.
-Tak William. - Uścisnąłem mu rękę.
-Dobra chodź pooprowadzam cię po tym całym zadupiu.

Pov. Maksa

Kiedy szliśmy po korytarzu a on mi tłumaczył co, gdzie i jak jest ja wpatrywałem się w niego zakochany. Tak jestem gejem. Ale on był przystojny ahh... Zrobiłem maślane oczy.

-Ale to nawet fajne miejsce heh, Maks, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spojrzał na mnie.
-Tak, tak! Słucham - szybko sie otrząsnąłem.

Pov. Williama

Ehh... Jeśli to kolejny gej który się gapi i próbuje mnie zdobyć za wszelką cenę to ja chyba sie zwolnię z tego gejowskiego zadupia.

𝑃𝑎𝑡ℎ𝑜𝑙𝑜𝑔𝑖𝑐𝑎𝑙 𝐴𝑓𝑡𝑜𝑛 𝐹𝑎𝑚𝑖𝑙𝑦 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz