Obudziłam się dość wcześnie. Rozejrzałam się po pokoju, miałam nadzieję, że zobaczę Kasjana siedzącego na fotelu, koło okna, ale nikogo nie było. Postanowiłam wstać, wtedy moje chore ramię zaalarmowało. Przeszywający ból nie pozwalał mi racjonalnie myśleć. Chciałam tylko jednego, żeby zniknął.
Podeszłam do szafki i otworzyłam dolną szufladę. Znalazłam tabletki i połknęłam jedną. Padłam z powrotem na łóżko i westchnęłam. Spojrzałam na zegarek. Siódma. Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit.
Rodzice, też pewnie już nie spali, bo słyszałam ich cichą rozmowę. Leżąc tak słyszałam szybkie bicie swojego serca, przejeżdżające samochody i śpiew ptaków. Rozmowa rodziców ucichła, a potem usłyszałam kroki taty, koło mojego pokoju, a następnie zamykanie drzwi od łazienki i szum odkręconej wody. Tata szykował się do pracy, mama pewnie też pojedzie zaraz do szpitala. Tylko ja zostanę tutaj i będę leżeć bezczynnie.
Chciałam wrócić do pracy. Sądziłam, że czułam się już dobrze, ale prawda była zupełnie inna. Ramię pobolewało dość często, a w głębi duszy czułam pewną nostalgię. Spojrzałam na mój telefon. Mikołaj nie zadzwonił, a co gorsze Kasjan nie odzywał się od wczoraj. Nie wiedziałam, czy nie miał czasu, czy zapomniał, czy nie chciał ze mną rozmawiać. Postanowiłam po raz kolejny zadzwonić do niego. Automatyczna sekretarka świadczyła raczej o tym ostatnim - Nie chciał ze mną rozmawiać. Tylko dlaczego? Co takiego zrobiłam, że nie przyszedł wczoraj wieczorem?
Postanowiłam nagrać się Kasjanowi na pocztę.
- Cześć, tu Alicja. Dlaczego nie odbierasz? Co się stało? Proszę oddzwoń, kocham cię. Pa.
Odłożyłam telefon na biurko i zasnęłam.
Obudziłam się kilka godzin później. Telefon nadal milczał. Nagrywanie się w nieskończoność nie miało sensu, więc wstałam i poczłapałam do łazienki.
Odkręciłam wodę i spojrzałam w lustro. Moje odbicie było zmęczone i blade. Zerknęłam na telefon - przyczynę mojego zmartwienia i westchnęłam. Popatrzyłam na swoje ramię i bardzo powoli odkleiłam plaster. Ujrzałam bladą skórę, a w środku jeszcze bledsze znamię. Szafy miałam już dawno wyjęte, a teraz w ich miejscu powstała blizna wielkości dużej fasoli.
Dotknęłam ją delikatnie palcem, była gładka, a w miejscu szwów powstały małe zagłębienia. Popatrzyłam w lustro, westchnęłam i zmieniłam plaster. Prawdopodobnie będę musiała na jakiś czas zapomnieć o koszulkach, na ramiączkach. Umyłam twarz i zęby. Po wszystkim poszłam się ubrać i zrobić sobie śniadanie. Zeszłam na dół do kuchni i wyjęłam musli z szafki. Wsypałam je do miseczki i zalałam mlekiem z lodówki. Zabrałam się za jedzenie, czytając gazetę. Telefon jak zwykle milczał.
Dzień upłynął mi według nudnego, monotonnego schematu. Oglądanie telewizji - zerkanie na telefon, czytanie - zerkanie na telefon, rozmowa z koleżanką - zerkanie na telefon. A Kasjan nadal się nie odzywał. Po jakimś czasie, straciłam nadzieję, że w ogóle zadzwoni.
Nie wiedziałam co mu się stało, że od tak przestał się do mnie odzywać. Może wstrętny Tytus go dorwał i zemścił się za te wszystkie lata... Co ja mówiłam, wieczność. Zadrżałam. Myśl, że mojemu ukochanemu stałoby się coś złego, wprawiła mnie w rozpacz. Widok w wyobraźni, skręcającego się z bólu Kasjana, sprawił, że poczułam żądzę zabicia Tytusa. Adrenalina w mojej krwi zaczęła buzować, serce biło nienaturalnym rytmem, a oczy zaszły mgłą, po to, by po chwili dwie wielkie łzy stoczyły się po moich policzkach.
Mimo, iż czułam tak wielka nienawiść do Tytusa i tak mocną potrzebę zabicia go, to wiedziałam, że to tylko mój umysł tak mnie napędzał. Jednak gdzieś z tyłu głowy pojawił się, tak dobrze znany mi strach. W głębi duszy wiedziałam, że nie miałabym z Tytusem najmniejszych szans.
CZYTASZ
Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️
RomanceCZĘŚĆ DRUGA POWIEŚCI WYSŁANNICY DIABŁA! Druga część powieści o niespotykanej i na pierwszy rzut oka, niemożliwej miłości. Jak łowca może kochać swoją ofiarę? Czy ich miłość przetrwa wszystko? Czy starczy im sił, aby przeciwstawić się przeciwnościom...