52

73 4 1
                                    

Powoli odwróciłam się w stronę wampira i zerknęłam na niego ostrożnie. Bałam się, że zauważy targające mną emocje lęku i niepewności.

- Nie... to znaczy – próbowałam zebrać myśli. W końcu powiedziałam. – Dobrze, skoro uważasz to za słuszne i daje ci to przyjemność, to ja nie będę mieć więcej nic przeciwko...

Wampir obserwował mnie z widocznym zdziwieniem, lekko zmarszczył brwi. Dotknął mojego policzka i przejechał kciukiem niżej, aż do ust. Założył mi włosy za ucho.

- Jesteś piękna, wiesz? – spytał, a ja uśmiechnęłam się delikatnie na jego słowa, spuszczając głowę. Wampir dotknął jeszcze mojej szyi wierzchem dłoni i potem ruszył z podwórka w kierunku bramy.

Włączyłam radio i zaczęłam zmieniać kanały w poszukiwaniu, jakieś przyjemnej muzyki. Gdy znalazłam odpowiednią stację, a mój wampir wjeżdżał na drogę ekspresową zdjęłam trampki i włożyłam je pod siedzenie. Stopy w skarpetkach, położyłam na znajdującej się przede mną desce rozdzielczej.

Zerknęłam szybko na Kasjana, który kierował w skupieniu, nagle zwrócił na mnie uwagę, patrząc przez szkła czarnych RayBanów. Położył zimną dłoń na mojej odkrytej nodze i pogłaskał wolno. Znowu powrócił do obserwowania drogi.

Podróż płynęła bardzo przyjemnie i w miarę szybko. W czasie całej trasy zrobiliśmy jedynie trzy przystanki, w ciągu których Kasjan musiał zapalić. Patrzyłam na niego, jak stał z papierosem w ręku potem zaciągał się dymem, który następnie kłębem wydychał z płuc. Zastanawiałam się, czy jego nałóg miał wpływ na jego zdrowie, skoro i tak był w pewnym sensie martwy.

- Ile już palisz? – spytałam, siedząc na ławce na jednym z parkingów. Szurałam powoli nogami.

- To znaczy? – nie zrozumiał.

- Ile czasu palisz nałogowo – wyjaśniłam.

- Nie palę nałogowo – oburzył się. Pokręciłam głową skonsternowana.

- Jasne, każdy tak mówi. Tylko do piwa, tylko do towarzystwa... Klasyczny mechanizm zaprzeczenia, zniekształcanie myślenia o nałogu – powiedziałam i spojrzałam na niego pod słońce.

- Tak? I co tam jeszcze powiesz ciekawego, pani psycholog? – uśmiechnął się delikatnie i ponownie zaciągnął się dymem.

- Nic – mruknęłam i spojrzałam w bok. Potem zapytałam. – Nie ma to wpływu na twoje zdrowie? Skoro i tak jesteś już martwy?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem – przyznał zakładając ręce na piersi. – Prawdopodobnie ma to jakiś wpływ na stan moich płuc, ale skoro i tak rzadko ich używam, to co z tego.

Wzruszył ramionami i zgasił papierosa o popielniczkę, znajdującą się przy metalowym koszu.

- Jedziemy? – spytał, spoglądając na mnie.

Pokiwałam głową i wstałam z ławki, skierowałam się ku samochodowi. Gdy otworzyłam drzwi, żeby wsiąść do środka, Kasjan odezwał się ponownie.

- Bardziej chyba martwiłbym się, gdybyś ty zaczęła palić – stwierdził, włączając samochód. Wyjechał sprawnie z parkingu z powrotem na trasę. Dalsza część drogi przebiegła szybko i bez przystanków, także późnym wieczorem Kasjan zatrzymał się przed bramą i gdy ją otworzył, wjechał na podwórko. Zaparkował na kamienistym podjeździe i wyłączył samochód.

- Jesteśmy na miejscu – nachylił się w moją stronę. Rozejrzałam się dookoła.

Jego działka była usytuowana w środku lasu, ogrodzona betonowym murem, pod którym rosły w równym rzędzie krzewy. Trawa za domem była zadbana i przycięta, zaczęłam się zastanawiać kiedy mój wampir miał czas, żeby zajmować się tą działką.

Dom był mały, drewniany, z tyłu było średniej wielkości podwórko także otoczone gęstymi krzewami, które chroniły przed ciekawskimi spojrzeniami. Już sam fakt tego, że działka była w środku lasu, dawała poczucie odosobnienia i spokoju.

- Pięknie tu – odezwałam się do wampira, gdy wysiadłam z samochodu i stanęłam na miękkiej trawie. Ponownie rozejrzałam się dookoła. Do uszu docierał mi szum drzew i cichy śpiew ptaków. Wzięłam głęboki wdech czystego powietrza, pachniało żywicą i lasem.

Pomogłam Kasjanowi wyjąć torby z samochodu i zanieść do domu. Gdy odstawiliśmy ostatnie pakunki rozejrzałam się po całym domu.

- Bardzo ładny dom – skomentowałam, gdy podeszłam do małej kuchni.

Kasjan uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej, położył mi dłonie na biodrach. Wzięłam wdech łapiąc w nozdrza piękny zapach jego perfum.

- Widziałaś już wszystko? – spytał.

- Nie – pokręciłam głową.

- No to idź obejrzyj, a ja włączę lodówkę i włożę do niej jedzenie.

- Okej. – To mówiąc ruszyłam przed siebie, niespodziewanie Kasjan zatrzymał mnie dłonią. Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Nie zapomniałaś o czymś? – spytał, przyglądając mi się uważnie. Nagle złapał mnie pod brodę i złożył na ustach leniwy pocałunek. – Teraz dobrze – skomentował ze śmiechem.

Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam powoli oglądać cały dom. Był średniej wielkości, ale został wykonany w nowoczesnym stylu. Duże okna wychodziły na podwórko, gdzie były schody. Mały salon z kanapą i kominkiem połączony był z kuchnią, gdzie stało kilka blatów, mała wysepka z krzesłami.

Na górze znajdowała się sypialnia ze sporych rozmiarów łóżkiem i szafą, oprócz tego w pokoju były też wysokie okna, przez które wychodziło się na mały balkon. Po drugiej stronie usytuowana była łazienka. W podłoga, jak i zabudowa umywalek wykonana była z ciemnego drewna. Pod ścianą, po lewej stronie były dwie umywalki z lustrami. Na środku przy rzędzie niezasłoniętych okien, które ciągnęły się przez większość ściany, stała sporych rozmiarów biała wanna. Podeszłam do niej bliżej i delikatnie przejechałam palcem po wąskiej, zimnej krawędzi. Spojrzałam przed siebie na piętrzące się za oknem korony wysokich drzew i roślin.

Zaczęłam zastanawiać się , ile kobiet przede mną miało okazję spędzać tutaj czas w towarzystwie mojego wampira. Westchnęłam cicho. Powoli zeszłam po stromych schodach, na dół, gdzie czekał na mnie Kasjan.

- I jak? – spytał, opierając się o kuchenną wysepkę, patrzył na mnie jak schodziłam ostrożnie po schodach.

- Muszę przyznać, że jest urządzony ze smakiem.

Kasjan uśmiechnął się do mnie, gdy podeszłam bliżej. Złapał mnie za ręce i spojrzał w oczy.

- Chcesz odpocząć na tarasie? A potem wypakujemy rzeczy – zaproponował.

- Bardzo chętnie – zgodziłam się.

Kasjan w odpowiedzi na moje słowa skierował się do szafki znajdującej się po drugiej stronie salonu i wyciągnął stamtąd dwa ciepłe koce. Podał mi dłoń i zaprowadził mnie przez okno balkonowe na taras, gdzie stały dwa duże wiklinowe fotele.

Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz