10.

109 6 1
                                    

Wpatrywałam się przez chwilę w swoje bose stopy.

- Chcę przychodzić po ciebie sama - powiedziałam, akcentując słowo ,,sama". On prychnął i pokręcił głową z niesmakiem.

- Nie.

- Podaj mi chociaż jeden argument, na to dlaczego się nie zgadzasz - powiedziałam, patrząc mu w oczy.

- Już ci mówiłem, droga do uczelni jest niebezpieczna i mało uczęszczana.

Wywróciłam oczami i westchnęłam głośno.

- Posłuchaj, nie jestem małym dzieckiem, świetnie sobie sama poradzę.

- Acha - skwitował. - A ty posłuchaj mnie. Nie zgadzam się, żebyś chodziła tam sama, rozumiesz?

Widziałam, że kipiał ze złości. Coraz trudniej było mu trzymać emocje na wodzy. Zaczęłam się zastanawiać, ile metrów dzieliło mnie od salonu do drzwi wyjściowych. Mogłam uciec i już więcej nie wracać, to było kuszące. Jednak bardzo chciałam udowodnić coś Kasjanowi, a mianowicie to, że nie miał nade mną pełnej kontroli.

- Wiesz, nie rozumiem. Dlaczego cały czas tak się o mnie boisz? To czasami robi się męczące.

Kasjan zaklął pod nosem.

- Wiesz dlaczego to robię?! - wrzasnął.

Przestraszona jego nagłym wybuchem gniewu, aż podskoczyłam. Zrobiłam krok w tył.

- Bo cię, kurwa chronię! Zrozum, że nie masz na tym świecie szans! Muszę cię pilnować, bo on cały czas żyje! Skurwysyn cały czas poluje na ciebie, a ja nawet nie wiem, gdzie się teraz znajduje! Rozumiesz co do ciebie mówię?!

Patrzyłam tępo w podłogę, a jego głos huczał mi w uszach.

- Odpowiedz - wysyczał.

Nie miałam już siły. Spojrzałam na niego i nagle coś się we mnie złamało. Wyprostowałam się i zrobiłam krok do przodu. Patrzyłam na niego i czułam wzrastającą adrenalinę we krwi.

- Pieprzę twoją kontrolę! Ty masz jakiś problem, skoro przywłaszczasz sobie moje życie. Normalni ludzie, tak się nie zachowują, dają swobodę swojemu partnerowi. Ufają mu! Zrozum Kasjan, nie możesz zamykać mnie w klatce!

- Nigdzie cię nie zamykam - powiedział już spokojnie, ale widziałam w jego oczach wciąż buzującą złość.

- Nigdzie mnie nie zamykasz, zgoda. Ale zrozum, ja się właśnie tak czuję! - krzyknęłam bliska płaczu.

- To dla twojego dobra - powiedział przez zaciśnięte zęby. Ja prychnęłam.

- Ludzie, którzy tak mówią, tak naprawdę chronią własny tyłek! - wrzasnęłam. - Mam tego dosyć!

- Przestań się drzeć, zachowujesz się, jak rozkapryszone dziecko - powiedział lodowatym głosem. - Nie rozumiesz najprostszych spraw.

- Niby, kurwa jakich?!

On przyłożył sobie dwa palce, w kącikach oczu, koło nosa i westchnął. Sprawiał wrażenie kogoś, kto musi rozmawiać z idiotą.

- Mam ci to przeliterować, żebyś zrozumiała? - zapytał drwiąco.

Nie wytrzymałam, podeszłam do niego i z całej siły trzasnęłam go dłonią w policzek. Zdawałam sobie sprawę z tego, że poczuł tylko małą cząstkę bólu. Widziałam jednak, jak zwęził oczy i patrzył na mnie jadowicie, a jego szczęka zacisnęła się niemiłosiernie.

- Uważaj - powiedział do mnie złowieszczo.

Nagle poczułam strach. Na moim karku pojawiła się stróżka potu. Zaczęłam się zastanawiać, czy Kasjan był by zdolny do tego, żeby mnie uderzyć. Jak dotąd, powstrzymywanie gniewu marnie mu szło. Do oczu, zaczęły cisnąć mi się łzy, nadal czułam w sobie złość.

Czym prędzej ruszyłam do pokoju gościnnego, poczułam jak Kasjan szedł za mną wolno. Znałam go dość dobrze i z biegiem czasu nauczyłam się rozróżniać, kiedy idzie za mną, od tego kiedy stoi i się nie rusza.

- Spieprzaj, Kasjan - rzuciłam mu przez ramię. Zamknęłam za sobą drzwi, tuż przed nosem mojego wampira. Dla pewności przekręciłam zamek.

- Alicja! Otwórz te cholerne drzwi! - usłyszałam jego krzyk.

- Nie! Nie otworzę ich, dopóki ty będziesz taki apodyktyczny!

- Otwieraj te drzwi, bo je wyważę! - ryknął, pociągając za klamkę. Jednak bez skutku.

- To je sobie wyważaj! Są twoje, jak wszystko w tym domu!

Usłyszałam głośne przekleństwo.

- Czyli, tak teraz będziemy rozmawiać? - zapytał, już spokojniej.

- Jeżeli nie zmienisz swojego postępowania, to tak.

- Alicja!

- Zostaw mnie w spokoju!

Usłyszałam ciche westchnie, a pokilku minutach głośny trzask, tłuczonego szkła. Kolejne przekleństwo.Pokręciłam głową i powlokłam się w stronę jednoosobowego łóżka. Leżąc naplecach, zastanawiałam się ile czasu będę tu siedzieć. Uznałam, że nie będę mutego popuszczać, Kasjan był bardzo uparty, więc przygotowałam się na dłuższeprzebywanie, w tym pokoju. Przewróciłamsię na bok i przymknęłam oczy. Żeby zabić czymś czas, postanowiłam się trochęzdrzemnąć. Wtedy wybuchnęłam głośnym płaczem.

---------------------------------------------------------
Jakie są Wasze wrażenia po tym rozdziale? Jak oceniacie zachowanie Kasjana? Czy to, że jest taki apodyktyczny, wynika z jego troski czy może jest przejawem czegoś negatywnego? ;)

Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz