24

92 6 1
                                    

  W wejściu stał oczywiście Mikołaj. Uśmiechnął się do mnie szeroko i zapytał:

- Gotowa?

- Tak, tylko założę buty - odparłam.

On poczekał na mnie cierpliwie i gdy założyłam kurtkę otworzył mi drzwi przepuszczając mnie w przejściu.

Do baru dotarliśmy po godzinie spaceru, wybraliśmy drogę na skróty co pozwoliło nam na szybsze dotarcie do celu, nie śpiesząc się jednocześnie. Bar był mały. Panowała w nim przyjemna atmosfera. Z głośników szafy grającej leciała spokojna, stonowana muzyka, a włączone lampy dawały sporo jasnego światła.

Od wejścia, po lewej stronie przy oknie był rząd trzech, dwuosobowych stolików. Dalej pod ścianą stały dwie, średniej wielkości kanapy. Naprzeciwko wejścia znajdował się pół okrągły bar, a po prawej stronie stały cztery stoliki. W dalszej części baru znajdował się mały parkiet do tańca.

Całe pomieszczenie, stylizowane było na wzór amerykańskich barów z lat 60. Czerwone krzesełka z metalowymi wykończeniami, białe, szklano metalowe stoliki i posadzka z płytek ułożonych w czarno białą kratkę. Gdzieniegdzie zamontowano neony w krzykliwych kolorach.

Złośliwi powiedzieliby, że wiało od niego taniością, ale mi się podobał za klimat, który w nim panował.

- Nigdy tu nie byłam - powiedziałam do Mikołaja, gdy podeszliśmy do stolika pod oknem.

- Naprawdę? - zapytał.

Przytaknęłam głową i zdjęłam kurtkę. Powiesiłam ja na oparciu krzesła.

- Tak, w prawdzie przechodziłam często obok, ale nigdy nie miałam czasu żeby wejść, albo Kasjan marudził, że tu nic nie ma - ostatnie słowa powiedziałam, jakby do siebie.

Popatrzyłam szybko na Mikołaja. On spoglądał na mnie nieruchomo, a jego twarz wyrażała zdziwienie, odwróciłam głowę w stronę okna.

Nagle przy stoliku pojawiła się młoda, czarnowłosa kelnerka w białym fartuszku z nazwą lokalu. Trzymała w ręce dwie karty menu.

- Dzień dobry - odparła i sprawnym ruchem podała nam karty.

- Dzień dobry. Dziękuję - otworzyłam kartę dań i napojów i zaczęłam ją przeglądać.

- To co wybieramy? - usłyszałam, wpatrzona w menu.

- Hm... wezmę piwo imbirowe, a ty? - odpowiedziałam.

- Lech pils.

Słysząc jego odpowiedź, uśmiechnęłam się pod nosem. Mikołaj od zawsze wybierał tylko regionalne marki.

Po chwili pojawiła się kelnerka, która wcześniej przyniosła nam karty.

- Składają państwo zamówienie?

- Poprosimy piwo imbirowe i Lecha pils.

Kobieta skinęła głową i zapytała.

- Coś do jedzenia?

- Nie, dziękujemy - rzekł Mikołaj, a kelnerka odeszła pośpiesznie w stronę baru. Mikołaj spojrzał jednak na mnie, a na jego twarzy malowało się zdziwienie. - Przepraszam Ala. Może chciałabyś jednak coś zjeść?

- Nie, nie jestem głodna - zapewniłam go z uśmiechem. - Co u ciebie, opowiadaj. Kupiłeś już to mieszkanie?

- Tak, we wtorek odbiorę klucze.

- Aha, no i jak?

- Fajne jest. Ma wszystkie media, dwa pokoje z czego jeden jest z aneksem kuchennym, łazienkę, no i balkon. Dla mnie w sam raz.

Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz