7.

133 7 2
                                    

Kasjan nie odzywał się przez kilka kolejnych dni. Ja nie odpuszczałam i wydzwaniałam bez ustanku, ale to okazało się bezowocne.

Siedziałam właśnie przy komputerze i rozmawiałam na jednym z popularnych serwisów społecznościowych, gdy poczułam na swoich ramionach dłonie. Męskie dłonie, które znałam tak dobrze, które znały mnie tak dobrze.

Powoli wypuściłam całe powietrze, które miałam w płucach. Dłonie poczułam nagle na swoich biodrach, a mięśnie brzucha zacisnęły mi się rozkosznie. Chciałam delektować się tym wspaniałym uczuciem, ale wiedziałam, że będę musiała je przerwać. Dłonie powędrowały w okolicę mojego brzucha i znalazły drogę pod bluzką. W tym momencie poczułam delikatne muśnięcie zimnych warg na mojej szyi. Nie było wątpliwości, to był on.

Ogarnął mnie dreszcz. Wstałam szybko z krzesła i odwróciłam się w stronę wampira. Spojrzałam na niego z zaciętą miną i wymierzyłam mu cios w policzek.

Poczułam, jakbym uderzyła w marmurowy posąg. Moje uderzenie odbiło się echem po pokoju, a mnie samą zapiekła dłoń. Kasjan natomiast stał niewzruszony. Popatrzyłam na niego z nieskrywaną złością.

- Gdzie byłeś?! - zapytałam ostro, przez zaciśnięte zęby. Nie odezwał się, więc zapytałam ponownie. - Gdzie byłeś do cholery?!

On włożył ręce do kieszeni spodni i wzruszył ramionami. Już chciał się odwrócić, żeby podejść do okna, ale ja pociągnęłam go za koszulę.

- Słuchasz mnie?! - zapytałam, cała w złości.

Zachowywał się jak nastoletni chłopiec.

Patrzył na mnie bez wyrazu, jakby myślami był gdzie indziej. Miałam tego dosyć, że wszystko musiałam z niego wyciągać na siłę, bo jaśnie pan nie był skory do wyjaśnień.

- Dlaczego nie odbierałeś telefonu? - zapytałam i złapałam się pod boki.

On ponownie wzruszył ramionami, a ja miałam wrażenie, że rozmawiałam z rozkapryszonym dzieckiem. Westchnęłam.

- Raczysz mi w końcu powiedzieć?! - zapytałam ostro.

- Może...

- Słucham? - zapytałam, patrząc na niego uważnie i zaraz dodałam. - Kasjan, robisz sobie ze mnie jaja?

On westchnął, jakby miał mojego gadania powyżej uszu. Podszedł do okna i spojrzał na ulicę.

- Acha - gadałam sama do siebie. - Czyli krótko mówiąc, masz mnie w dupie. A czy pomyślałeś chociaż o tym, że będę się martwić? Nagle zjawiasz się znikąd i nie chcesz nic powiedzieć. Nie było cię ponad tydzień, nie odbierałeś telefonu. Martwiłam się... - poczułam, że głos mi się łamał, a po policzkach płynęły łzy. - Myślałam... że to Tytus...

Siedziałam na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie potrafiłam, już poradzić sobie z bólem, który gnębił mnie od dłuższego czasu. Tak bardzo się o niego bałam.

Wiem, że to głupie, bo był mężczyzną, niezwykłym mężczyzną, silniejszym ode mnie, który zapewne dałby sobie radę z niebezpieczeństwem. Ale ja i tak się o niego martwiłam.

Nagle poczułam jego zimne dłonie, na swoich nadgarstkach. Oderwał mi dłonie od twarzy i spojrzał na mnie spokojnie. Ukucnął naprzeciwko mnie, pogłaskał po głowie i pocałował delikatnie w czoło. Potem złapał mnie za dłonie. Westchnął.

- Już, nie płacz - powiedział. - Nigdy już tak nie zrobię.

Pokręciłam głową, że łzami w oczach.

Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz