20

89 6 1
                                    

Otworzyłam drzwi, kluczem i weszłam do środka.

Przeszłam korytarzem do końca i zdjęłam trampki, które położyłam koło szafki pod ścianą.

Weszłam do salonu, gdzie na kanapie, przed telewizorem siedział mój tata. Mama siedziała przy stole i pisała coś na laptopie.

- Cześć - powiedziałam, wchodząc do kuchni.

- Cześć Ala - odparł tata, a mama dodała. - Odgrzej sobie obiad, zrobiłam kurczaka.

- Okej - mruknęłam i włączyłam piekarnik.

Gdy kurczak ugrzał się wystarczająco, nałożyłam porcję na talerz. Poszłam do salonu i usiadłam naprzeciwko mamy. Od razu zabrałam się za jedzenie.

Mama pisała coś wpatrzona uważnie w ekran monitora. Przez jakiś czas panowała między nami cisza.

- Jak w pracy? - zapytał ojciec.

- Źle. Jest bardzo mało klientów - odparłam jedząc.

- Obetną ci pensję? - zapytała mama, wyglądając zza laptopa.

- Nie wiem - mruknęłam zrezygnowana.

- Oktawian chyba cię nie zwolni, przecież znacie się tak długo - mama poprawiła okulary.

- Mamo, nie wiem - odłożyłam nóż i napiłam się soku z wysokiej szklanki.

- Nie no, nie może ci tego zrobić... - mruknęła, jakby do siebie.

- Oczywiście, że może. Jest przecież jej szefem - odezwał się z kanapy ojciec.

- Daj spokój Jurek, nie dołuj jej - rzuciła w jego stronę, potem położyła rękę na mojej dłoni i powiedziała. - Kochanie, będzie dobrze.

Wzruszyłam ramionami i zabrałam się z powrotem za jedzenie.

- Pewnie Ala, nie martw się, jakby co znajdziesz sobie inną pracę.

- To nie jest takie proste - powiedziałam, grzebiąc widelcem w talerzu.

- Coś ty, znajdziesz coś. Jesteś młoda, wykształcona. Całe życie przed tobą - powiedziała mama.

- A jak tam żyje Mikołaj? - zapytał tata.

Wywróciłam oczami, a mama spojrzała na mnie zdziwiona.

- Normalnie, on jest chyba w lepszej sytuacji. Oktawian potrzebuje kogoś do magazynu. Poza tym oni znają się dłużej niż ja z Oktawianem.

Ojciec chyba machnął lekceważąco ręką.

Skończyłam jeść i zaniosłam naczynia do zmywarki. Chciałam już iść do swojego pokoju, lecz gdy miałam już wejść na schody mama powiedziała do mnie.

- Alicja, chodź jeszcze na chwilkę.

- O co chodzi? - zapytałam, wkładając ręce w kieszenie spodni.

- Chodź, usiądź - rzekła mama.

Zmarszczyłam czoło i ruszyłam w stronę stołu, przy którym przed chwilą siedziałam.

Usiadłam naprzeciwko mamy. Założyłam ręce na piersi i oparłam się o stół, przechylając się w jej stronę.

- Hm? - mruknęłam, patrząc na nią uważnie.

Zdjęła okulary i położyła je na stole. Przetarła oczy palcami. Spojrzała na mnie i westchnęła. Zaczęła bawić się końcówkami zauszników, wyglądała jakby myślała nad czymś uważnie.

Mimowolnie mój wzrok spoczął na okularach, którymi mama w tej chwili bawiła się nerwowo. Zaczęłam się zastanawiać, o co jej chodziło.

- Mamo, coś się stało? - zapytałam.

Ona pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem.

- Nie, nic się nie stało - wtrącił spokojnie ojciec.

Spojrzałam w jego stronę, a potem znowu na mamę.

- Jeżeli nic się nie stało, to o czym chcecie ze mną rozmawiać?

Mama znowu westchnęła i stłumiła uśmiech. W końcu zaczęła.

- Em... Powinniśmy przeprowadzić z tobą tę rozmowę wcześniej, ale nie wiem dlaczego to gdzieś nam umknęło. Może dlatego, że znaliśmy Mikołaja tak dobrze i nie sądziliśmy, że możecie zrobić coś... - urwała, szukając właściwego słowa, po chwili dodała szybko. - lekkomyślnego.

Patrzyłam na nią bez wyrazu, uniosłam tylko brwi do góry. Powoli zaczęłam się domyślać po co ta rozmowa.

- Nie ufacie nam? - mruknęłam.

- Nie - usłyszałam z kanapy.

Odwróciłam się w tamtą stronę oszołomiona, a potem z powrotem popatrzyłam na mamę. Ona uspokoiła mnie ruchem ręki.

- Nie o to chodzi, kochanie - mruknęła.

- Nie ufacie mi - powiedziałam oszołomiona. - Przecież nie mam piętnastu lat.

- Nie o to chodzi - powiedziała mama.

- Tak, źle mnie zrozumiałaś - poprawił się tata. - Nie ufam jemu.

Poczułam ukłucie w sercu.

- Ale różnica - mruknęłam. - Jeżeli nie ufasz jemu, to mi też.

- To jest duża różnica - oburzył się tata. - Poza tym dlaczego jesteś taka zdziwiona? Nie ufam mu, bo skąd mam niby wiedzieć, czy cię nie skrzywdzi?

Wywróciłam oczami i wypuściłam głośno powietrze.

- Alicja - powiedziała do mnie mama. - Spójrz na mnie.

Popatrzyłam na nią.

- Chcieliśmy tylko wiedzieć z ojcem, czy... - urwała nagle - czy... się zabezpieczacie - powiedziała cicho, nachylając się w moją stronę.

- Oczywiście że tak! - skłamałam. Przecież i tak nie wiedziała, że Kasjan był wampirem i nigdy nie będę mogła z nim dzieci.

- Uf, to dobrze - powiedziała pewniej. Widziałam, że odetchnęła z ulgą. - Wiesz Ala, wszystko w swoim czasie. Chciałabym, żeby to nie była wpadka tylko, żebyś chciała tego dziecka. No i była pewna, że Kasjan będzie dobrym ojcem i jest tym, którego naprawdę kochasz.

- Mhm, rozumiem - mruknęłam. Myślami byłam bowiem bardzo daleko.

Zastanawiałam się nad przyszłością i tym, jak będzie wyglądało moje życie z Kasjanem i musiałam przyznać, że nie wyobrażałam sobie tego.

Bez przerwy dręczyły mnie pytania o to, czy mój wampir będzie trwał przy mnie do końca moich dni lub w nieskończoność.

- To wszystko? - zapytałam, patrząc na mamę.

Pokiwała głową, a ja wstałam i poszłam na górę do swojego pokoju.Gdy podeszłam do łóżka na pościeli zauważyłam błękitną różę. Nie musiałam się długo zastanawiać od kogo była, dobrze wiedziałam, kto położył ją na moim łóżku.

Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz