Kolejny dzień był tak samo, nudny i ciągnął się w nieskończoność.
Siedząc za ladą, patrzyłam na niezbyt ruchliwą ulicę. Większość ludzi, była teraz w pracy, a po mieście spacerowała młodzież i studenci.
Klienci pojawiali się w sklepie, od czasu do czasu, ale i tak było ich mniej niż na przykład w soboty.
Żeby nie siedzieć bezczynnie, wzięłam szmatkę i zaczęłam przecierać półki. Filip chodził bez celu po sklepie.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Nasz ochroniarz spojrzał na nowego klienta i zrobił się bardziej uważny.
W wejściu stał czarnowłosy mężczyzna i przyglądał mi się uważnie. Przez głowę przemknęła mi myśl, że gdzieś go już widziałam, ale skojarzenie uleciało tak szybko, jak tylko się pojawiło.
Facet patrzył na mnie z delikatnym, ironicznym uśmieszkiem. Opierał się o klamkę drzwi.
- Przepraszam - odchrząknął, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
Zdałam sobie sprawę, że gapiłam się na niego z otwartymi ustami. Od razu je zamknęłam i zamrugałam szybko.
- Tak, przepraszam - mruknęłam zażenowana. - Już się Panem zajmuję.
Podchodząc do lady, usłyszałam jego cichy ironiczny śmiech. Zignorowałam to i wrzuciłam ścierkę pod ladę i odwróciłam się w stronę mojego klienta.
Mężczyzna zdążył już wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi. Stał teraz niedaleko okna i patrzył na mnie uważnie.
Żeby się skupić, złapałam się pod boki i wskazałam ręką na półki za mną.
- Po tej stronie jest dział męski - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. On pokiwał ze zrozumieniem głową.
Podszedł bliżej i stanął koło kanapy.
- Jaki rozmiar buta, pan potrzebuje? - zapytałam i znowu się uśmiechnęłam.
- Czterdzieści trzy - powiedział po chwili.
Odwróciłam się i popatrzyłam na znajdujące się na półkach obuwie.
- Mogę panu polecić te - mruknęłam i podałam mu model czarnego, lakierowanego buta z zaokrąglonym czubkiem.
Mężczyzna bardzo delikatnie wziął ode mnie but, a ja odwróciłam się z powrotem w stronę półek.
- Są jeszcze takie - powiedziałam, zdejmując skórzany, solidny but z wyszytymi czubkami. Podałam go mojemu klientowi.
- Dziękuję - odparł uprzejmie i zaraz zapytał, wskazując na kanapę. – Można?
- Tak, tak - pokiwałam głową, na znak zgody. Znowu odwróciłam się w stronę półek i ogarnęłam wzrokiem całe obuwie. Czułam za sobą obecność tego mężczyzny.
Odwróciłam się w jego stronę i zapytałam z uśmiechem.
- I jak?
On popatrzył na mnie i uśmiechnął się szelmowsko.
- Pasuje, ale czy mogę prosić o drugiego?
- Tak, oczywiście - odparłam z entuzjazmem. - Drugi model też podać?
- Tak.
Wciągnęłam pudełka z wybranymi butami i podałam je mężczyźnie. Znowu się do mnie uśmiechnął i zaczął przymierzać buta do pary. Gdy już to zrobił, wstał i zaczął chodzić po sklepie. Stanął przy lustrze i przyjrzał się obuwiu.
- Jak się Pan w nich czuje? - zapytałam.
- Wygodne - odparł, uśmiechając się pod nosem, gdy przeglądał się w lustrze.
- Te drugie już pan przymierzał? - zapytałam.
- Nie - pokręcił głową.
Gdy mężczyzna przymierzył drugi model, ponownie zaczął przechadzać się po salonie. Potem usiadł z powrotem na kanapie.
- Wybiorę jednak te skórzane - powiedział rzeczowo.
- Dobrze - odparłam i gdy mężczyzna zdjął je, ukucnęłam przy nim i zaczęłam chować obuwie do pudełka.
Gdy to robiłam, miałam wrażenie, że nieznajomy wciągnął głośno powietrze. Spojrzałam na niego kątem oka.
Miał przymknięte powieki, wyglądał jak w transie. Postanowiłam to zignorować, więc wstałam szybko i ruszyłam w stronę lady. Nabiłam cenę na kasę i powiedziałam.
- Polecam pasty i preparaty obuwnicze.
- Nie, dziękuję.
Podszedł do lady i wyciągnął portfel.
- Pięćset złotych poproszę.
Mężczyzna położył pieniądze na ladzie. Przeliczyłam je i schowałam do kasy. Pudełko z butami zapakowałam do papierowej torby z logo sklepu.
- Proszę - mruknęłam, podając torbę mojemu klientowi.
- Dziękuję - odparł i spojrzał na mnie dziwnie.
Nie wiedziałam dlaczego przeszły mnie ciarki.
Facet wyszedł szybko ze sklepu, a ja patrzyłam jeszcze chwilę za nim. Coś w jego wyglądzie poruszyło mnie, ale nie wiedziałam co. Zdawało mi się, że gdzieś widziałam już tę twarz, ruchy, słyszałam ten głos. Jednak nie mogłam przypomnieć sobie gdzie.
Chwilę jeszcze nad tym myślałam, a potem wyciągnęłam ścierkę i zabrałam się za ponowne czyszczenie półek.
Gdy skończyłam, było przed szesnastą. Powoli zaczęłam zbierać się do domu. Zamknęłam sklep i poszłam na magazyn, gdy przechodziłam między regałami zobaczyłam Mikołaja. Układał ciężkie pudła na półkach.
Podeszłam w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Już idę - powiedziałam.
Mikołaj spojrzał na mnie i odwzajemnił mi uśmiech.
- Okej - mruknął i podniósł kolejne pudło.
Wyjęłam z torebki klucze od auta.
- To cześć - pożegnałam Mikołaja i zaczęłam kierować się do wyjścia.
- Cześć! - usłyszałam jeszcze za sobą.
Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do auta. Odjechałam do domu.
CZYTASZ
Wysłannicy diabła: Karmazyn Tom II ✔️
RomantikCZĘŚĆ DRUGA POWIEŚCI WYSŁANNICY DIABŁA! Druga część powieści o niespotykanej i na pierwszy rzut oka, niemożliwej miłości. Jak łowca może kochać swoją ofiarę? Czy ich miłość przetrwa wszystko? Czy starczy im sił, aby przeciwstawić się przeciwnościom...