Eric ziewnął i wstawił wodę na herbatę. Zrobił kanapki do szkoły dla swojego synka, który jeszcze spał. Ten był już prawie dorosły, ale uwielbiał robić mu jedzenie, zawsze dał mu pomidorka, sałaty, oraz pysznych dodatków, aby posiłek był pyszny, zdrowy i pożywny. Wiedział, że jakby sam sobie miał je zrobić to kupił by sobie batonika. Wolał zadbać o niego skoro jeszcze może. Zalał herbatę dla syna, siebie i kawę dla męża, oczywiście, dla ukochanego także zrobił śniadanie. Gdyby zrobił je, tylko dla Arte, kochanek by był zazdrosny. Nie to, że nigdy nie był o ich małego szkraba, bo był wielokrotnie. Naprawdę, jak można być zazdrosnym o własnego syna? Doprawdy. Wszedł do pokoju nastolatka po delikatnym zapukaniu. Usiadł na łóżku i szturchnął chłopaka, ten po chwili odwrócił się do mamy przecierając oczy.
- Jeszcze pięć minut - szepnął cicho wtulając się w rodziciela, w jego bioderko.
- Spóźnisz się - mruknął zaczynając przeczesywać jego włosy - Pieszczochu.
- Mamo... - nastolatek wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Faktycznie tak było. - Mogę dziś nie iść? - zapytał patrząc na niego z dołu.
- Coś się stało? - zapytał czule - Boli Cię coś? - zapytał, gdy ten podnosił się do siadu.
- Nie, tylko ... trochę głowa, po prostu chcę odpocząć dłużej... - mruknął i napił się wody, którą trzymał przy łóżku. Brązowowłosy patrzył na niego zmartwiony, a potem zaczął się zastanawiać, czy ktoś nie gnębi jego szkraba. Bądź co bądź nadal jego syn był oczkiem w głowie i jego i męża.
- Czy ktoś... - chciał zapytać, bo obiecali sobie, że będą sobie mówić jak coś się będzie działo, ale nastolatek mu przerwał.
- Nie mamo, nic z tych rzeczy, naprawdę, po prostu... - zaczął bawić się palcami. - Nie chce mi się. - mruknął zawstydzony. Brunet złapał chwilową zawiechę.
- No... Po mnie Ty tego nie odziedziczyłeś. - powiedział i pogroził mu palcem.
- Jasne mamo, po tobie same najlepsze rzeczy. - zaśmiał się cicho. - To jak? Mogę nie iść do końca tygodnia? - zapytał, a rodziciel zmrużył oczy. - Nie, nie pisze nic, to nie tak, że chce się urwać, bo nie umiem.
- Zdajesz sobie sprawę, że jest poniedziałek? - zapytał mężczyzna unosząc brew, wysoko. - Tak... Możesz sprawdzić w dzienniku... - powiedział. - Proszę - oznajmił patrząc na niego tak słodko i niewinnie. Czy on mu się kiedyś oprze?
- Zobaczę - zagroził. - Przeczytałeś lekturę? - zapytał, a gdy ten zawstydzony pokręcił głową westchnął. - To przeczytasz ją. Nie ma wymówek. Skoro nie idziesz to czytasz. I posprzątasz pokój. W końcu zrobiliśmy Ci półkę na twoje rzeczy.
- Jasne! Dzięki! - powiedział ucieszony, ale zapał zgasł bardzo szybko. - Porozmawiam z ojcem. Zobaczę co on na to - westchnął. - Wiesz, że nie lubi jak siedzisz w domu.
- Wiem... Dzięki mamuś. - powiedział. - Poczytam coś albo obejrzę. - Pamiętaj, że niedługo wywiadówka - pogłaskał go i pochylił się całując w czoło swoją pociechę. - Idę obudzić ojca. Znajdziesz na śniadanie, czy Ci je przynieść?
- Przyjdę, muszę zabrać z salonu swoją lekturkę - westchnął, a brązowowłosy pogłaskał go po jego ślicznych włosach odziedziczonych po nim. Wstał chwilę potem i wyszedł z pokoju udając się do własnej sypialni. Położył się obok jeszcze śpiącego męża.
- Wstawaj - zamruczał cicho mu do ucha przygryzając je. Czarnowłosy spojrzał na niego, gdy tylko otworzył oczka. Zielonooki szeroko się uśmiechnął i pocałował go w nos.
- Kochaj się ze mną - mężczyzna pociągnął na siebie ukochanego, gdy tylko się już trochę rozbudził. - Tak z rana przed śniadaniem.
- Nie ma mowy. Spóźnisz się do pracy. - oznajmił i usiadł na jego biodrach. - Arte nie idzie do szkoły.

CZYTASZ
Zakazany Owoc
De TodoTo trzecia część trylogii (poprzednie dwie części są w Niebo Pełne Gwiazd). Arte jest siedemnastolatkiem, który nadal jest dzieckiem, ma cudownych rodziców, Erica i Tobiasa, którzy kochają go nad życie, ale jak to nastolatek, ma swoje problemy...