*51*

87 11 0
                                    

Eric zdecydował się wcześniej wrócić że swojego spa, bo syn oznajmił mu, że musi się wyprowadzić. Jak nie teraz to nie będzie miał psa o którego się tak starał. Olivier oczywiście wrócił z nim, ale nie dał znać mężowi. Jakoś tak, chciał by ten dalej myślał, że jest daleko. Musiał mu dać czas na przemyślenia.
Gdy weszli do domu był tam istny armagedon.

- Przecież mogę  mieć używane rzeczy do kuchni... - Mówił Arte, a Tobias żywo zaprzeczył.

- Absolutnie. Wyprowadzasz się więc moim obowiązkiem jako wzorowego ojca jest ci dać wyprawkę, albo chociaż pieniądze na nią. - oznajmił. - Po za tym Eric trzyma w domu rzeczy których używa.

- Tata na rację synku. Każda z tych rzeczy się przydaje. - oznajmił. - Spakuj swoje ubrania i swoje rzeczy. A my zabierzemy cię do meblowego i po rzeczy do kuchni. Pomożemy Ci się urządzić. - uśmiechnął się szeroko, a ten westchnął.

- Ale chce podobny styl  jak mamy tutaj... Cameron dał mi wolna rękę...

- No widzisz! - zaśmiał się brunet przytulając go, na powitanie i by dać mu otuchy - Mamcia ci pomoże! Będziesz zadowolony! - oznajmił i pocałował go w czoło.

- Ale płace ja! - oznajmił najmłodszy w towarzystwie na co ojciec parsknął śmiechem.

-Chyba moją kartą - zaśmiał się głośno patrząc na towarzystwo. - Daj nam być  rodzicami kochanie. Chcemy być najlepsi pod słońcem.

- Już jesteście - burknął i przytulił się do ojca ale i do mamy, ściskając ich między swoimi rękoma. - Nie możecie dużo wydać....

- Będziemy zamazywać ceny w takim razie byś nie widział-  czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie czochrając go po głowie.

****
Arte będąc zmotywowany, wybrał się z zielonookim rodzicielem na zakupy do zoologicznego. Przemiła pani im pomogła, wyszukując z listy, którą dostali ze schroniska. Zrobili tam duże zakupy, więc jak się okazało właścicielka, która ich obsługiwała, podarowała im mały worek karmy dla pieska, którym także mogli go karmić, więc ci mieli zamiast jednego, dwa. Podziękowali pięknie i schowali rzeczy do auta,  ruszyli do meblowego, bo powybierać meble i dodatki, a byli uzbrojeni w wszystkie wymiary jakich potrzebowali. Gdy weszli do mieszkania, był wykończony. Jednakże czekało go jeszcze mnóstwo zadań do wykonania. W pokoju dla pieska na ścianie i podłodze musiał przyczepić przezroczystą plastikową mate, jakby ten oznaczał teren. Musiał jeszcze pomalować ściany w pokojach, bo te były białe. Zdziwił się gdy zobaczył ojca i Liama, którzy rozkładali folie malarskie na podłogę i przygotowywali sprzęt. Uśmiechnął się szczęśliwi, że Ci chcą pomóc.  Był przeszczęśliwy jak nigdy. Cam też był wśród nich i już kończył gruntować ściany. Przygryzł wargę, bo ten robił to bez koszulki, a zresztą wszyscy mężczyźni do malowania je zdjęli i  byli w roboczych spodniach. Było gorąco, mimo otwartych okien i przeciągu, więc nic nie powiedział. Podszedł do ukochanego I musnął jego policzek.

- Wszystko masz? - zapytał Cam odkładając pędzel do mycia a ten pokiwał głową. - Skończyłem gruntowanie, zaczynają malować od pokoi które już wyschły, a my moze zajmiemy się tymi osłonami na ściany, co? - Uśmiechnął się, gdy ten przytulił go mocno.

- Jestes najlepszy - wyszeptał speszony cicho, a ten pocałował go w czoło.

- Kocham cię. To oczywiste, Arte - szepnął I musnął jego usta bardzo delikatnie I objął go w talii. - Masz tam moją koszulkę. Ubieraj i zabieramy się do brudnej roboty - parsknął śmiechem i gdy ten ruszył po koszulkę to pacnął go w tyłeczek.

- Hej! - pisnął cicho, bo myślał, że zwrócił na siebie uwagę ale na szczęście tak nie było. Każdy był zajęty sobą, albo pracą. - Nie przy rodzicach Cam... - wyszeptał jeszcze bardziej speszony i podbiegł pod koszulkę ukochanego.

Olivier wszedł do mieszkania swojego syna z trzema siatkami jedzenia. Był odpowiedzialny za to i napoje, a że każdy chciał co innego to trochę się najeździł. Nie pomógłby za bardzo przy remoncie więc chociaż tak się przydał. Gdy zamknął drzwi i stanął przodem do wszystkich, jego delikatny uśmiech zszedł mu z twarzy. Nie spodziewał się tu męża. Psychicznie nie był gotowy na konfrontację z nim po tym jak dał mu ten list.

- Jedzonko! - Eric od razu napadł na siatki i odebrał je przyjacielowi. Rodzina bruneta i syn Cybera polecieli do kuchni, a on został sam w salonie z półnagim mężem. Przygryzł wargę, bo ten na prawdę wyglądał hot bez koszulki.

- Oliv... - Liam zbliżył się i nieoczekiwanie złapał okularnika w talii. - Nie uciekaj ode mnie w ten sposób... - mruknął trzymając go pewnie za biodra, by nie uciekł. Jego usta, były tam blisko tych niższego mężczyzny, ale w ostatniej chwili zmieniły tory i napadły na jego szyję. Odziwo bardzo czule i delikatnie. - Wiem, że jestem za bardzo opiekuńczy... Nie mogę ci obiecać że to się zmieni...

- Wystarczy, że zaufasz mi, jak powiem ze wszystko gra... - wyszeptał cicho.

- Dobrze... Nawet nie wiesz... jak mi ciebie brakuje pod tym fizycznym względem... ale ten list otworzył mi oczy. Postaram się nigdy więcej nie dopuścić by nas seks był nudny...

- Nie, Liam - szepnął kładąc mu dłonie na klatce. - Nie by nigdy nie był.  Czasem fajnie jest gdy w sypialni jest to co znasz i co nie oszukujmy się jest nudne... ale jak to jest cały czas... się odechciewa...

- Dobrze. Czasem będę pozwalał ci zwyczajnie rozłożyć nogi czerpać z tego przyjemność.

- D-Dobrze - zarumienił się I przygryzł wargę. - Spróbujemy w łóżku czegoś nowego jak... w końcu wroci mi ochota na seks...

- Czekam z niecierpliwością. - musnął go w policzek i zabrał ze sobą do kuchni, otulając w talii by mu nie uciekł i gdy byli przy stole to posadził go sobie na kolanie. Trzymał go mocno, by nawet nie próbował zejść. Oliv odwrócił twarz bo się rumienił ale po chwili zwyczajnie wygodniej się ułożył i podziękował za przesunięcie jedzenia.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz