*33*

270 18 8
                                    

Cameron obserwował swojego chłopaka, który karmił pieski. Spontanicznie postanowili pojechać do schroniska. Obiecali, że jak wpuszczą ich by pokarmić zwierzaczki to wpłacą datek. Oczywiście kupili karmę i przekąski w pobliskim zoologicznym, po czym przyszli. Brunet wyglądał na przeszczęśliwego, a to cieszyło dominata.

- Zobacz, jaki on piękny - usłyszał szept. Starszy przyklękiwał przy jednej z otwartych klatek. Wsypał do miseczki troszeczkę smakołyków i podsunął głębiej. Dopiero gdy się odsunął, pies podszedł do jedzenia. Wyglądał strasznie. Był cały poturbowany, gdzie nie gdzie brakowało sierści, miał oklapnięte uszy, oraz bandaż na brzuchu oraz łapie. - Co się mu stało?

- Znaleźliśmy go przy drodze skanowanego i wygładzonego. Boi się ludzi, jestem w szoku, że przyszedł po jedzenie, które dał mu ktoś zupełnie obcy. Gdy przyszła nowa koleżanka na zastępstwo na kilka dni, nie chciał od niej jeść, bo się bał. Pewnie ktoś dał mu coś co sprawiło mu ból... - westchnął, a chłopak smutno popatrzył na zwierze.

- Wyjdzie z tego? Jest piękną rasą, nie rozumiem dlaczego ktoś go tak skatował...

- Jest już lepiej, ale nie mam pojęcia czy będzie w stanie zaufać jakiemukolwiek człowiekowi na nowo... Zrobiono mu bardzo dużą krzywdę.

- Chce go adoptować - oznajmił Arte niespodziewanie. Cameron podszedł do niego dotykając jego ramienia.

- Kochanie. To nie może być spontaniczna decyzja. O psa trzeba dbać, pielęgnować, na to trzeba mieć czas i pieniądze. Twoi rodzice zgodzą się na psa? - zapytał, a ten się zmieszał. Młodszy miał rację.

- Wrócę po niego - oznajmił do pani, która zajmowała się pieskami. - Obiecuje. Proszę mi dać numery do państwa, czy proszę mi powiedzieć jakie są wymagania by adoptować pieska z waszego schroniska - oznajmił, a ona uśmiechnęła się i kiwnęła głową.

- Przygotuje wszystko. - stwierdziła, a ten skinął głową i gdy zobaczył u niego pustą miskę to dosypał mu smakołyków. By go nie stresować poszedł dalej, ale jeszcze do niego wróci.  Była to spontaniczna decyzja, fakt, ale poczuł, że chce to zrobić. Zerknął w te zranione smutne oczy i wiedział, że chce by on był szczęśliwy. Z nim.  W domu.

****

- Dziękuję za te randkę - oznajmił chłopak, gdy stali już pod domem bruneta. - Było cudownie. - stwierdził i pocałował go w policzek. - Zobaczymy się w tygodniu?

- Pracuje, więc dopiero któregoś wieczora. - oznajmił Cam a ten pokiwał głową. Młodszy zbliżył się do niego powoli, w razie jakby ten chciał się wycofać i mu nie pozwolić, po czym musnął jego usta. Ten oddał pocałunek, kładąc mu ręce na szyję, przysuwając bliżej. Chwilę się całowali, a gdy odsunęli się od siebie, chłopak był czerwony. - Dziękuję... Za buziaka - mruknął mężczyzna, a ten uśmiechnął się.

- Odezwę się odnośnie wyjścia. Przez najbliższe dni będę się orientować jakie warunki muszę mieć dla psiaka. - stwierdził, a ten pokiwał głową. Pochylił się i zaczął szeptać mu do ucha.

- Nie pozwolę, byś jego kochał mocniej ode mnie - przez to zdanie zielonooki zarumienił się ponownie.

- Głupek - parsknął śmiechem i pocałował go jeszcze raz w policzek. - Do zobaczenia - dodał, a ten kiwnął głową i ruszył do swojego auta, bo motor oddał już Tobiasowi. Oczywiście cały i bez żadnego zarysowania. Szczęśliwy brunet wszedł do środka i przystanął, gdy zobaczył, że jego rodziciel stoi przed nim z wszystko wiedzącym uśmiechem. - Mamo? - zapytał niepewnie. Ten podszedł do niego i złapał za dłonie.

- Skąd decyzja związku z Camem? Nie mieliśmy okazji by o tym porozmawiać. Chcesz mi o tym opowiedzieć? Jestem bardzo ciekawy jak to u was wygląda - oznajmił, a ten uśmiechnął się do siebie. Taką właśnie postać Erica kochał najmocniej. Szczerą, szczęśliwą i ciekawską.

- Koniecznie, ale najpierw herbata i ciasteczka - oznajmił, a ten szerzej jeszcze się uśmiechnął i pociągnął go do kuchni, gdzie był Tobias. Zabrał się za napar, a syn wyciągał słodycze.

- Gdzie byliście na tej spontanicznej randce? - zapytał czarnowłosy pijąc wcześniej zrobioną herbatę.

- W schronisku pokarmić psiaki. - oznajmił, po czym przypomniał sobie, że chciał o coś zapytać. - Mógłbym jednego przygarnąć? Pytam bo dalej mieszkam z wami. - oznajmił.

- Oh, nie skarbie. Przykro mi, ale okazało się, że tata ma uczulenie na sierść.

- Tak nagle? A nasz kot...?

- Nabyte uczulenie i co śmieszne, okazuje się, że nasze kocisko jakoś nie zalicza się do tych uczuleń - wzruszył ramionami spokojnie szarooki. - Ale przykro mi synu. Nie możemy żadnego psa przyjąć.

- Szkoda... Ale nie szkodzi. W końcu i tak bym się wyprowadził, więc po prostu się to stanie szybciej. - oznajmił, a gdy zobaczył minę mamy, to od razu naprostował. - Będę was odwiedzał, nie wyprowadzę się daleko,  będę po prostu mieszkał w mieście. Będę miał bliżej do pracy jak jakaś znajdę, bo dalej nie mam auta. - oznajmił, a ten pokiwał głową.

- Może zaczniesz pracować w firmie taty? Potrzebują asystenta dla kierownika od spraw.... Eee

- Marketingu. - oznajmił. - Nic trudnego, do ogarnięcia. Kilka dni przeszkolenia i sobie poradzisz. - oznajmił, a pociecha zamyśliła się.

- Zastanowię się tato. Mam kilka spraw do załatwienia z wydawnictwem jeszcze, więc dam ci znać jak najszybciej.

- Dobrze. - oznajmił. Po tym Eric i Arte wzięli herbatę i słodycze, by w salonie zacząć plotkować o życiu miłosnym.


Zapraszam do komentowania  ❤️

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz