W piątek rano w domu Tobiasa było wyjątkowo głośno. z łazienki dochodził szum wody, chodziła pralka, w kuchni Eric gotował danie na trzy garnki, oraz z radia głośno leciała ulubiona piosenka, do której przytupywał. Arte obudził się tego dnia dość późno. Czuł zapach dochodzący z kuchni, ślinianki zaczęły mu pracować wydajniej, od samego zapachu, więc to oznaczało, że jego mama robiła coś słodkiego. Jakieś ciasto, ale też coś z mięsem. Spojrzał na zegarek, który stał przy łóżku, jęknął widząc, że jest po jedenastej. Wtulił się w kołderkę i wziął do ręki telefon, chwilę poprzeglądał instagrama, co pomogło mu się rozbudzić i zwlekł się z łóżka. Pościelił je od razu i ruszył szurając kapciami do łazienki. Zrobił tam siusiu i umył zęby, bo niemiłosiernie śmierdziało mu z ust. Wrócił do pokoju i spojrzał w lustro. Czy on ma na czole pryszcza?! Nie, spokojnie, on do jutra zniknie, prawda? Tak, on się go pozbędzie i będzie cacy.
Po ubraniu się w luźne spodnie i koszulkę ruszył do kuchni, by zjeść coś dobrego. Podejrzewał, ze mama robi już obiad, ale zanim on będzie to minął jeszcze jakieś trzy godziny.
- Cześć mamo, tato - mruknął przeciągając się i od razu zaglądając do lodówki. Zauważył w nim jogurt więc wziął go do ręki po czym zamknął jedzeniodajne pudło i przeszedł do półeczki z miseczkami.
- Cześć kochanie. Pospało ci się dziś - Eric spojrzał na niego opierając się biodrem o blat z uśmiechem. - Nie jedz dużo, obiadek za dwie godziny - powiedział i odwrócił się do garnków i zaczął mieszać ich zawartość.
- Masz coś na czole, synu - Tobias nie mógł opanować złośliwego śmiechu, gdy jego pociecha zmarszczyła brwi i prychnęła.
- Cicho bądź, tato, ty pewnie też miałem pryszcza na czole przed ważną randką - burczał wlewając jogurt do miski, dodając płatków i pokrojonego banana.
- Nie. Moja cera była idealna przez całe życie - oznajmił czarnowłosy pijąc kawę.
- Ale nie myśl sobie, że był taki idealny. - powiedział Eric wspierając syna. - Wiecznie miał wory pod oczami, był blady jak trup i wiecznie straszył dzieci w przedszkolu jak cię odbierał, a maluchy w żłobku zaczynały płakać na jego widok. Po za tym, niedługo się pomarszczy i te wszystkie kolczyki, które ma na sobie będą wisiały sprawiając, że będzie okropnie wyglądał. - powiedział krojąc powoli koperek do ziemniaków.
- Dzięki mamuś - mruknął cicho i usiadł do stołu.
- Po za tym, jaką randką, młody? - Tobias patrzył na niego z wszystkowiedzącym uśmieszkiem na ustach. - Czyżbyś gdzieś się wybierał wieczorem? Muszę ci wytłumaczyć kilka ważnych kwestii w takim razie.
- Nie, nie wybieram się. Tak mi się powiedziało. Jutro idziemy do teatru, prawda? No i o to chodzi - mruknał cicho. Zaczął powoli jeść swoje śniadanie. - mamo, jest jakiś sposób, by się go do jutra pozbyć? - zapytał patrząc na mężczyznę, a ten się zastanowił.- Jasne. Zjedz i pójdziemy do łazienki - oznajmił spokojnie i dalej mieszał. Doprawiał wszystko i próbował, a jak wszystko było dobrze, to przykrył garnki pokrywkami i czekał na syna. Jak ten odłożył miskę do zmywareczki to na spokojnie poszli do łazienki. Stanęli bokiem do lustra i Eric przyjrzał się paskudzie, a po chwili ją wycisnął i to miejsce przetarł wacikiem nasączonym tonikiem. Troszkę szczypie, co? Umyj dokładnie twarzyczkę wodą z mydełkiem - podał mu specjalne mydełko z swojej szafki. - A wieczorem zrobimy sobie małe spa z maseczkami i jutro będziesz wyglądał olśniewająco przed tą dziewczyną.
- Ja nie... - zarumienił się i spuścił głowę. Pochylił się nad kranem i ochlapał twarzyczkę wodą. - mamo... Ale czy normalni mężczyźni robią sobie maseczki... w sensie hetero - powiedział patrząc na niego niepewnie.- Oczywiście skarbie - oznajmił. - Myj, myj - powiedział z uśmiechem. - to nic złego, że dbasz o siebie, skarbie. Nawet jak jesteś hetero. Czytałem, że kobiety lubią zadbanych, dobrze prezentujących się mężczyzn, bo wtedy mają się czym chwalić przed koleżankami - powiedział i spojrzał na siebie w lustrze, miał zadbaną buzię, więc nie miał się o co martwić.
- Pokaż się - powiedział jak chłopak wytarł twarz. Nakleił mu plaster na miejsce, gdzie był pryszcz. - To abyś go nie dotykał brudnymi łapkami, bo się rozniesie jak nic - mówi i całuje go w czoło. - Misja ratunkowa zakończona sukcesem - śmieje się cicho.
- Zobaczymy jutro rano - chłopak się zaśmiał patrząc na rodziciela. - Dziękuje - przytulił się do niego, po czym wyszedł udając się do pokoju.
*****
Cameron znudzony siedział na Hiszpańskim. Był z materiałem do przodu, więc nie miał powodu by uważać i słuchać. Rysował w zeszycie jakieś ślaczki na marginesie, a jak nauczcielka się czepiała, mówił, że pomagało mu się to skoncentrować.
- Okej! Dobra, skończyliśmy zajęcia, możecie się pakować, ale na koniec mam dla was ogłoszenie. - mówi kobieta opierając się o biurko. - Dobierzecie się w pary, para to dwie osoby, dla jasności, w poniedziałek, na lekcji dostaniecie temat, który macie opracować, jest z tym sporo roboty, więc nie zwlekajcie, macie na to cały miesiąc, ale jak już mówiłam oczekuje od was zaangażowania, bo macie do zrobienia referat, po hiszpańsku, oraz jeszcze kilka rzeczy. Dowiecie się w poniedziałek. Będą za to trzy oceny, oraz praca będzie miała wielkie znaczenie przy wystawianiu ocen na koniec roku. Dziękuje, to wszystko.
Chłopak był prawie pewien, że jego koledzy z klasy będą chcieli być z Arte, bo mimo wszystko był on pracowity i napewno by go wykorzystali, by pracę zrobił sam. Zerwał się więc z miejsca i pobiegł na autobus, wskoczył do pojazdu w ostatniej chwili i pojechał prosto pod dom Erica i Tobiasa. Zapukał delikatnie do drzwi i poczekał, aż ktoś otworzy. Zrobił to Eric, z maseczką w płachcie na twarzy.
- Dzień dobry... Ja do Arte. Muszę z nim porozmawiać na temat referatu, oraz pracy w parach. To ważne - mówi, a mężczyzna zaśmiał się cicho.
- Nie tłumacz się tak, zapraszam, chodź. Przyjechałeś od razu po szkole, co? Zrobię ci coś do jedzenia - mówi i prowadzi go do salonu. Tam siedział obiekt westchnień chłopaka z maseczką na twarzy.
- Cześć, Arte... - powiedział, a chłopak podskoczył. - Nie no, spokojnie, nie zamierzałem cię straszyć. - powiedział i usiadł na kanapie. - Musimy pogadać.
- O czym? - zapytał chłopak unosząc brew patrząc na niego. - Miałeś przyjść jutro, na noc.
- Tak wiem. Mam nadzieje, że to nadal aktualne, ale chodzi o pracę w parach z hiszpańskiego - oznajmił. Przkazał mu powoli co powiedziała nauczycielka, że to ma wielki wpływ na ocenę, oraz, że chciałby by wykonali to razem.
- W sumie masz rację z tym, że by chcieli abym zrobił to wszytsko sam. - oznajmił nastolatek i podparł pięścią głową. - Dzięki za propozycje, mogę to z tobą zrobić - oznajmił, mysli Camerona zaczęły niebezpiecznie zmierzać do tego, co by mogli robić w łóżku, ponieważ "mogę to z tobą zrobić" brzmi bardzo dwuznacznie. Jego myśli przerwał Eric, któy dał mu obiadu i herbaty. Podziękował i powoli zaczął jeść.
- Ma to być referat, ale coś jeszcze, nie powiedziała nam dokładnie - uzupełnił swoją wypowiedź i i prawie zamruczał czując pyszności w ustach. Cholera, matka Arte świetnie gotowała. Chciałby go mieć za teściową. - Jutro aktualne?
- Tak. Jak najbardziej - odpowiedział i wziął do ręki telefon, bo przyszło powiadomienie z messengera. - Pierwsza osoba - oznajmił zerkając na niego. Odmówił chłopakowi i wyłączył internet w telefonie. - W co się ubierasz do teatru?
- Nie wiem, pewnie ubiorę to co przygotuje mi ojciec, ja się naprawde na tym nie znam - wzrusyzł ramionami, a Arte postanowił poprosić mamę o pomoc.
****
W sobotę rano Arte zajął łazienkę na całą godzinę. Pryszcz nie był bardzo widoczny, przez co poczuł ulgę, ale musiał ułozyć sobie fryzurę, wziąć wcześniej prysznić, był ta podjarany, że uzył nawet pachnącego płynu do kąpieli. Stanął nagi przed lustrem i wytarł się. Gdy poradził sobie z fryzurą założył bokserki i pobiegł do sypialni rodziców. Zapukał w drzwi, a jak nikt mu nie odpowiedział to wszedł do środka. Podszedł do śpiącej mamy i zaczał go szturchać.
- Mamo... proszę... pomóż mi wybrać ubrania - powiedział szeptem, by nie obudzić ojca, który wcisnął się w plecy męża.
- Która godzina? - zamruczał zaspany mężczyzna, a chłopak zgodnie z prawdą powiedział, ze wpół do dwunastej - Matko, synku... Dobra, zaraz przyjdę, daj mi chwilę - mruknął łapiąc rękę męża i zdejmując z siebie. - Uciekaj, jestem nagi - oznajmił, gdy nastolatek dalej stał przed łóżkiem. Po słowach bruneta pobiegł do swojego pokoju. Nadzy rodzice? To co oni niby robili w nocy? Chyba nie robili... tego? Nic nie słyszał, więc jak oni to robili? Mama ostatnio nie mogła się powstrzymać przed głośnym jęczeniem, więc...? Nie, nie mysl o tym. Zobaczysz tę dziewczynę z parku, będzie super, może zajrzysz na kulisy? Matka pewnie będzie chciała pójść do dyrektora, porozmawiać, więc pójdzie z nim i zagada do niej. Może umówi się z nim do kina? ale będzie to czysto przyjacielskie, nic więcej. Tak, dokładnie tak. Nie mógł się doczekać...
******
O godzinie trzynastej wyjechali z domu, by zdążyć na przedstawienie. Weszli do zaciemnionej sali piętnaście minut przed rozpocząciem i zajęli miejsca, które mieli na biletach. Arte rozglądał się ciekawsko, bo do salo weszli nie tylko oni, ale i kilku przyjaciół rodziny ze swoimi dzieciakami, a oni zaprosili swoich przyjaciół i dzięki takiemu kołu była pełna sala, ponieważ ludzie z parku też przyszli. Eric podniósł się i złapał syna za rękę.
- Chodź, idziemy do dyrektora. Jeszcze mamy chwilę. - mówi spokojnie, a po tym wyszli z sali udając się do gabinetu. Zapukali i Eric wślizgnął się tam z pociechą. Była tam ta dziewczyna z parku... Piękna... Miała zaplecionego kłosa, a na jej twarzy był makijaż. Delikatny, taki naturalny. Na sobie miała suknie z dawnych czasów, wydekoldowaną, aż miło. - Dzień dobry, ja w sprawie pomocy dla tetru - powiedział z uśmiechem. - Może, młodzież pójdzie? Odprowadź młodą dame synku - mówi z uśmiechem, a Arte od razu entuzjastycznie pokiwał głową. Wyszli z gabinetu i przez chwilę szli w stronę sali.
- Cieszę się, że przyszliście. - powiedziała dziewczyna.
- Oh. Mama się bardzo zaangażowała. Jest cała sala na spektaklu - oznajmił z uśmiechem,a ona wytrzeszczyła oczy. W jego brzuchu zaczęła się bitwa motyli, coś go kuło, ściskało i gniotło mu żołądek.
- Oh! Bardzo dziękuje! - powiedziała i przytuliła się do niego mocno. - Tak się cieszę, może teatr zostanie uratowany, dziękuje, dziękuje, dziękuje! - zapiszczała cicho przytulając go mocno.
- O-Oh, nie ma co mi dziękować, raczej mojej mamie - oznajmił, gdy ta się odsunęła. Miał jej cycki na klatce! Zaraz zemdleje. - Ale ciesze się, że możemy coś zrobić - mówi. - tak sobie myślałem... - zaczął niepewnie. - Może byśmy poszli do kina w następnym tygodniu? - zapytał na jednym wdechu czekając na jej odpowiedź.
- Jasne! - ucieszyła się. - Daj mi telefon. Wstukam ci swój numer, bysmy mogli się umówić - oznajmiła entuzjastycznie, a on to zrobił oczarowany. Naprawdę pięknie się uśmiechała... - Mam kartkę, długopis, więc ty zapisz mi swój. Telefon mam w przebieralni - mówi z uśmiechem, a on zrobił to szybko. - To co? Do zobaczenia? - zaśmiała się i pobiegła w stronę przebieralni, a jemu w brzuchu wybuchła rewolucja. Położył na nim ręce czując lekkie mdłości, stał tam aż jakieś ramię objeło jego barki.
- To co synku? na spektakl? - zapytał Eric i pociągnął pociechę do sali. Musical zaraz miał się zacząć.
Mogą pojawić się liczne błędy. Pozdrawiam moich czytelników. Zostawcie jakiś komentarz. Nie ważne jakie macie nicki czy profilowe. Kocham was wszystkich

CZYTASZ
Zakazany Owoc
De TodoTo trzecia część trylogii (poprzednie dwie części są w Niebo Pełne Gwiazd). Arte jest siedemnastolatkiem, który nadal jest dzieckiem, ma cudownych rodziców, Erica i Tobiasa, którzy kochają go nad życie, ale jak to nastolatek, ma swoje problemy...