*6*

398 30 1
                                    

W życiu nastolatka są takie chwile, w których ten przestaje wierzyć samemu sobie. Arte na śniadaniu był bardzo spięty i z jajecznicy robił jeszcze większą papkę. Poprzedniej nocy znowu słyszał rodziców, którzy uprawiali miłość. Niestety, słyszał więcej niż by chciał. Co? Nie! On w ogóle nie chciał!

Jego ojciec, ten, którego uważał za dupka bez uczuć stękał i jęczał. Nie miał pojęcia, co robił z nim Eric, poza tym, nie chciał wiedzieć. Serio.
Wolał patrzeć w stół, co właśnie robił, niż na nich. Jak oni mogli zachowywać się tak swobodnie i jak gdyby nigdy nic?! Postanowił to ukrócić.

- Tato... J-Ja - zająknął się zerkając na niego, jak zareaguje? Czy będzie zły? Czy da mu szlaban? - N-no bo w nocy...

- Tak? - zapytał czarnowłosy popijając kawę. - Pewnie Cię obudziłem, co? Przepraszam, zgłodniałem, a ta patelnia spadła mi jak za karę i narobiła hałasu - oznajmił i uśmiechnął się przepraszająco. Nastolatek zdębiał. Czy ojciec właśnie...? Arte nie mógł uwierzyć własnym oczom oraz uszom.

- Nie... Nie szkodzi - powiedział obserwując rodziciela, jak ten dopił kawę, oblizał się i wstał zakładając marynarkę.

- Wychodzę do pracy, pamiętaj, że przychodzą Liam i Olivier jutro wieczorem. - pocałował męża czule i poczochrał syna po włosach - Pilnuj mamy i kuruj się, młody. - oznajmił biorąc krawat do ręki.

- Kup jakieś ciastka, ja nie będę na zakupach - oznajmił uległy wstając i zakładając mu go, podziwiając pod szyję. - Chciałbyś coś ze sklepu, synku? - odwrócił się do pociechy.

- Nie, nie, dziękuję - oznajmił ze szczerym uśmiechem. Ich śniadanie wyglądało jak z filmów, co było nieco dziwne, ale kogo to obchodzi? Cieszył się, że ich trójka jest szczęśliwa.

- Dobrze - oznajmił i ponownie odwrócił się do męża. - Pokaż im, kto tam rządzi - mówi mężczyzna i całuje go w policzek. - Jesteś taki przystojny w garniturze - westchnął rozmarzony. - Aż bym go z Ciebie ze - nie dokończył, bo mężczyzna mocno go pocałował.

- Nie demoralizuj nam syna, dobrze kochanie? Muszę iść, wieczorem dokończymy to co chciałbyś teraz zacząć - oznajmił spokojnie, rozbawiony.

- No nie wiem. Chyba stracę wenę - mruknął. - No nic, nie zapomnij ciastek. No i nie podrywaj nikogo. Mam szpiegów w firmie - obrócił go w stronę wyjścia po czym lekko pchnął.

- Kocham was, Pa! - krzyknął wychodząc z domu, a zielonooki wrócił do jajecznicy. Syn wpatrywał się w niego z lekkim niedowierzaniem.

- Tata się nigdy tak nie zachowywał... - powiedział w końcu.

- Wiem synku - rodziciel pogłaskał pociechę po policzku. - Rozmawiałem z nim wczoraj. Powiedziałem, że brakuje Ci ojca, na którym mógłbyś polegać, wiesz, pogadać o jakiejś pasji, czy też po prostu porozmawiać na dorosłe tematy. Wolisz dziewczęta, więc przydałoby się by opowiedział Ci o antykoncepcji, czy też, po co ona jest. - oznajmił lekko rumiany. - Ja też mogę Cię edukować, ale, wiesz, to jego plemniki Cię spłodziły, więc niech on Cię uświadamia. - oburzył się uroczo.

- Rozumiem... Dziękuję - uśmiechnął się do niego i przytulił, wtulając twarz w jego szyję. Przez stół było nie wygodnie, ale co zrobić.

- Nie masz, za co skarbie. A teraz, skoro czujesz się lepiej to możesz obejrzeć coś, albo poczytać w salonie, a ja posprzątam - uśmiechnął się, a młodsza kopia kiwnęła głową i wstała od stołu.

***
Mężczyzna rozejrzał się nerwowo po czym na nowo zaczął wpisywać coś w laptopa, w kartach incognito. Włączył pierwszą pozycję w wyszukiwanych, ale natychmiast zamknął klapę, bo do pokoju, bez płukania wpadła jego matka, Olivier. Spojrzeli na siebie, a nastolatek oblał się rumieńcem, gdy z głośników laptopa zaczęły wydobywać się jęki i posapywania. Zapomniał, że jak zamknie klapę to laptop się nie wyłącza, tylko dalej działa. Otworzył go szybko i starał się jak najszybciej wyłączyć filmik porno, ale myszka zacięła się, a film się rozkręcał w najlepsze. W końcu Cameron wcisnął guzik zasilania, by zresetować komputer. Chwilę gapił się w pusty ekran, ale potem podniósł wzrok na Cybera.

- Okej. Nie musimy o tym mówić, ani nie powiem tacie - oznajmił. - Ja... może zostawię Cię samego - mruknął.
Był tą sytuacją tak zażenowany, że nie wiedział co ma mówić ani robić. Najlepszym wyjściem był taktyczny odwrót. Właśnie robił krok do tyłu, gdy jego mąż objął go od tyłu.

- O czym mi nie powiecie? - zapytał kładąc głowę na głowie ukochanego. No błagam, czy on ma w mózgu jakąś lampę, która się zapala, gdy się o nim mówi?

- Chyba ma znowu wirusa na laptopie - mruknął cicho Olivier. - Nie bądź na niego zły, ze nie dał mi zajrzeć do niego, by wgrać antywirusa, dobrze? Ten laptop i tak jest stary, ma z dwadzieścia lat - mamrotał patrząc na niego z dołu.

- Wiesz, że wiem, kiedy kłamiesz? Wtedy jesteś taki rozgadany - uśmiechnął się mężczyzna rozczulony, a potem spojrzał na syna. - Więc? O co chodzi? Czyżby o to, co ostatnio? - zapytał. Kilka dni wcześniej zastał ich w takiej samej sytuacji.

- Tato... - mruknął chłopak odkładając laptopa na szafkę nocną. - O nic. Chce żebyś sobie poszedł. - mruknął łapiąc za klamkę chcąc zamknąć drzwi.

- Synu, nie rób ze mnie idioty, dobrze? - zapytał czerwonowłosy. - Matce czerwienią się uszy, tylko jeżeli chodzi o seks - oznajmił a okularnik zakrył tę część ciała patrząc na ukochanego z urazą.

- Kochanie, daj mu spokój, będzie chciał się o tym dowiedzieć to sam przyjdzie - mruknął Olivier próbując go odciągnąć.

- Dlaczego Ty tak to nieustannie przed tą rozmową bronisz? Powiem mu jak zrobić ukesiowi dobrze i po sprawie.

- Ja nie wiem, czy chce być seme, tato - oznajmił nastolatek patrząc na niego. - Nie wiem, czy jestem gejem. - mówi niezrażony szeroko otwartymi oczami ojca. - Chyba wolę kobiety - oznajmił poważnie. Nie wiedział, dlaczego próbuje przekonać o tym rodziców. Może jak oni uwierzą to i on sam i także Arte się o tym przekona? Jak mu uwierzy to będą mogli być dalej przyjaciółmi, prawda? Już go nie będzie odtrącał, ani nie będzie miał oporów, by być blisko. - A teraz wybaczcie, mam jutro sprawdzian z chemii - oznajmił i zamknął im drzwi przed nosem. Ciężko westchnął i spojrzał na wyłączonego laptopa zaciskając pięści. Oszukiwał sam siebie, ale dla Arte, warto.

***
Cameron przemierzał korytarze szkolne idąc na znienawidzoną chemie. Prowadził ją nauczyciel, który był jeszcze większym homofobem niż jego znajomi z klasy.

- Słuchajcie - usłyszał jak trzech nastolatków, których nienawidzi prowadzą przyciszoną rozmowę niedaleko. Zainteresowany udał, że zakłada słuchawki, puszcza muzykę i usiadł na ławce, niedaleko ich. - Arte poznał moją siostrę, tak, tą, która robi w teatrze. Gitarzysta mówił, że patrzył na nią maślany wzrokiem i wybłagał matkę, by pomogli temu całemu teatrowi. Będzie śmiesznie jak się w niej zakocha a ona powie mu, że...

- Cam! - oczy chłopaka otworzyły się i spojrzały na brązowowłosą dziewczynę, znali się z kółka informatycznego. Zdaje sie, że ona nie słucha plotek o nim, albo ma je gdzieś i po prostu go lubi. - Masz to wypracowanie? - usiadła obok niego. Ten szybko skinął głową, wyjął słuchawki i wyjął z torby kilkanaście stron A4 zapisanych małą czcionką. Podał jej to, a ona szybko schowała je do swojej teczki. - Dziękuję, że je wydrukowałeś - oznajmiła z uśmiechem. - Mi zepsuła się drukarka, jak na złość. - mruknął zła.

- Drobiazg, Em. - uśmiechnął się do niej.

- Nie, nie, poszło pewnie dużo tuszu, co? Zobacz czy te będą dobre, ja mam zawsze zapas - mówi wyciągając wkłady do drukarki. Chłopak przyjrzał się im.

- Nie, nie będą. Też je mam w domu, bo raz się zagapiłem. - oznajmił oddając jej własność. Ta je schował robiąc z ust dziubek zdegustowana.

- Wiem. Dam Ci pieniądze. - oznajmiła wyjmując portfel. - Powinnam mieć na tusz, chociaż ostatnio podrożały. Ale to nic, zaraz znajdę.

- Ale, Em, naprawdę nie trzeba, to tylko kilka stron. Więcej używam na głupoty. - oznajmił odsuwając jej dłonie z rzeczą.

- Proszę, weź je. Mówiłam, że to dopiero pierwszy rozdział. Nie chce na tobie żerować. To trochę kosztuje.

- To naprawdę nic. Załóżmy, że czytanie Twojego dzieła jest dla mnie zapłatą, Okej?

- Nie! - tupnęła nogą. - Kupię Ci, chociaż dwie ogromne czekolady.

- Jedną. I najlepiej małą - westchnął pokonany.

- Jedną dużą! - uparła się. Jak tu wygrać z kobietą?! - Umówieni. Muszę lecieć, czeka na mnie ktoś. Do zobaczenia po lekcjach na kółku. - oznajmiła i zaczęła szczęśliwa biec korytarzem. Uśmiechnął się pod nosem i szybko założył słuchawki, by dalej słuchać, o czym rozmawiali koledzy z klasy.

- ... No, dokładnie. Nie chce mi się w to wierzyć, ale mniejsza. Więc zobaczymy czy Arte jest hetero czy nie. I to przy całej szkole. Jest bogaty, dupek, co mnie drażni, bo laski na niego lecą. Mniejsza. Dobra, bierzemy Jessice.... - słuchał uważnie tego ich całego planu i nie mógł uwierzyć jakie okropieństwo chcieli zrobić niewinnemu chłopakowi. Musiał jakoś to powstrzymać. Musiał za wszelką cenę. Nie da im go skrzywdzić.

***
- Cameron, kochanie - Olivier tym razem zapukał do drzwi pokoju nastolatka, nie chciał znowu być w tak niekomfortowej sytuacji.

- Proszę mamo, wejdź - oznajmił chłopak, więc mężczyzna otworzył drzwi i zrobił kilka kroków. Chłopak aktualnie męczył się z zacinającym się sprzętem, a na ekranie było jakieś wypracowanie.

- Co to? - zapytał Olivier czytając pierwsze linijki. - To brzmi jak opowiadanie. Ty już oddałeś pracę na zaliczenie - oznajmił siadając na skraju łóżka, tuż przed biurkiem. - Piszesz za kogoś? To przestępstwo.

- Nie, mamo. To nie moje - mruknął zirytowany i zamknął klapę odwracając się do niego przodem. - Moja koleżanka Em... pisze opowiadania, zepsuła jej się drukarka, więc drukuje dla niej to na papierze. Chce to dac do przeczytania chyba jakiemuś nauczycielowi - oznajmił patrząc na niego.

- O... A to ciekawe - zaśmiał się cicho. - Jesteś taki uczynny.

- Przyszedłeś po coś konkretnego? - zapytał, może zabrzmiało to oschle, ale nie miał czasu. Musiał wymyślić co zrobić z tymi homofobami.

- Masz jakieś plany na dziś? - zapytał rodziciel, a gdy ten pokręcił głową to odetchnął. - Zajmiesz się braciszkiem, dziś wieczorem? Chcemy się spotkać z Ericem i Tobiasem, u nich.

- W porządku. - oznajmił jedynie. Olivier uśmiechnął się.

- Dziękuję - podniósł się i pocałował go w czoło. - Powinniśmy być koło dziesiątej, może jedenastej. Nie czekajcie, okej?

- Dobrze - pokiwał głową. - Położę go o ósmej jak zawsze.

- Jesteś kochany - oznajmił z uśmiechem. - Kocham Cię, zostawię wam pieniądze na jakąś pizzę, ale nie mów tacie. - puścił mu oczko i ruszył do wyjścia. - A i synku... kochamy Cię, nieważne czy wolisz kobiety czy mężczyzn. Nie naciskamy. Chcemy byś był szczęśliwy - oznajmił i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

***
Cała czwórka już od godziny siedziała w salonie, popijali wino oraz dyskutowali na temat zbliżającego się końca roku, na stole stały przekąski, a telewizor cicho grał ustawiony na kanał z muzyką, niby normalne spotkanie jak gdyby nigdy nic, ale całą czwórkę zdradziło to, że za wcześnie stwierdzili, iż czas spać. Czerwonowłosy napisał sms-a do syna, że dziś już nie wrócą i że dostanie nagrodę za to, że opiekuje się bratem, po otrzymaniu krótkiego "OK", położyli się do łóżek. Co prawda mieli zamknięte oczy, ale czuwali, co im się opłaciło. Czujniki ruchu, które Liam podłączył zawibrowały im pod poduszkami. Eric zacisnął dłoń mnąc koszulę męża ze stresu. Wyciągnął urządzanie. Dioda paliła się na niebiesko, co oznaczało, że ten ktoś jest na korytarzu, po chwili czerwona, schodzi, zielona, salon, aż w końcu szara, kuchnia. Specjalnie dla tego kogoś ponownie zostawili pieniądze na stole.
Tobias powoli i po cichu wyszedł z łóżka, wyjął broń i wyszedł przez otwarte drzwi, spotkał się przy schodach z Liamem i ruszyli na dół. Ukesie mieli ubezpieczyć górę, Więc stali plecami do siebie i trzymali broń w pogotowiu.
Czarnowłosy powoli stąpał w stronę kuchni, ale znieruchomiał.

- W salonie jest odtwarzacz, idź go zabierz, ja zabiorę sokowirówkę, na pewno jest coś warta - oznajmił męski głos.

- Dobra, streszczaj się i do wyjścia - oznajmił drugi, ale w tym czasie czerwonowłosy i szarooki stanęli przed nimi z wyciągniętymi broniami.

- Na ziemię, już! Kłaść się! - krzyczeli oboje, a włamywacze zrobili to natychmiastowo przestraszeni.

Można by powiedzieć, że już po wszystkim, po sprawie, ale jak Tobias podszedł do nich, by związać, jeden pociągnął go za kostkę, a ten ostro wyrżną głową w posadzkę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i aż syknął. Poczuł ostrze przy szyi.

- Puście nas, a nic się nikomu nie stanie - oznajmił, ale nie spodziewał się, że do kuchni było jeszcze jedno wejście. Włamywacz poczuł spluwę, która dotykała tyłu jego głowy.

- Ostrzegam Cię. Nie zawaham się i odstrzelę Ci ten durny łeb, jak nie wyrzucisz tego noża - oznajmił Eric i odbezpieczył broń, a przerażony mężczyzna spojrzał na kompana, nad którym stał drugi ukeś. Odrzucił scyzoryk i oberwał w punkt na szyi, który sprawił, że stracił przytomność. Związali oboje, po czym zadzwonili po pogotowie i policję, w końcu spokój.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz