Arte został obudzony bukietem kwiatów. Cam posmyrał nimi po jego nosie przez co prawie kichnął. Przetarł oczy I spojrzał najpierw na prezent, a potem na swojego chłopaka.
- Uśmiechasz się jak Anioł - szepnął mężczyzna i poczekał aż ten podniesie się i przyjmie kwiaty. - Mój aniołek - oznajmił spokojnie, gdy temu poszerzył się usmiech.
- Dziękuję. Są piękne - szepnął cicho I musnął ukochanego w usta. - Wyślizgnełeś się, by je kupić?
- Tak. W końcu zaczynasz oficjalnie prace u mojego ojca. Chciałem byś zaczął dzień miło nastawiony. - stwierdził.- Odbiorę cię i pojedziemy do schroniska, co ty na to? - zapytał, a ten pokiwał głową.
- Tak... dziękuję - szepnął całując go delikatnie w usta, a ten pogłębił czynność nie mogąc się nacieszyć ustami tego osobnika.
- Masz ochotę na romantyczną kolację, czy wieczór na kanapie? Zostaniesz u mnie na noc, co? - zapytał, a ten pokręcił głową.
- Przykro mi, oglądam dzisiaj mieszkanie o osiemnastej i mama ma mnie odebrać, bo będzie niedaleko.
- Ohh, no dobra. Odbijemy to sobie innym razem. A teraz wstawaj, podrzucę cię do pracy.
- Dziękuję. Kocham cię...
- Ja ciebie mocniej - musnął jego ucho przygryzając je co wywołało śmiech u starszego osobnika. - Wstawaj, albo się na ciebie rzucę - wymamrotał i złapał go za biodra, by go położyć- i wychędoże - dodał ale zaczął go gilgotać a nie się dobierać. Ten chichotał szalenie i starając się wyrwać. Na prawdę kochał Camerona. Nie ma co zaprzeczać.
Eric mówił mężowi, gdy ten jadł śniadanie, że jedzie z Cyberem do spa na kilka dni. Czarnowłosy trochę ubolewał, bo ostatnimi czasy miał straszną chcice i stres w pracy przez usługodostawców, a wiadomo, tyłeczek męża był dla niego idealnym odstresowaniem
- W środę? - dopytał popijając poranną kawę. Gdy ten skinął głową to podparł brodę na dłoni. - a dostanę twoja uwagę wieczorem przed wyjazdem? - zapytał, a ten uśmiechnął się.
- Ostatni hotel miał na prawdę dużą fajną wannę z jacuzzi. Myślę, że jakbyś zarezerwował nam tam pokój jutro, to moglibyśmy spędzić wieczór owocnie, bo Oliwier będzie w domu się pakował - uśmiechnął się, a ten zgodził się bezgłośnie witając z synem, który wszedł do kuchni. Spojrzał na Camerona, który wyglądał na bardzo zadowolonego.
- Zabierasz się z mamą do spa, synku? - zapytał czarnowłosy, a pociecha pokręciła głową.
- Mam dużo pracy nad powieścią i zaczynam oficjalnie okres próbny u wujka Liama.
- A szkoda, bo zamierzałem zgarnąć twojego chłopaka na pogawędkę przy piwku. W końcu być może będzie należał do rodziny. Umówiliśmy się z Liamem na piwko w piątek to i tego najstarszego byśmy przygarnęli. Mówił ci, że pożycza od ojca pie...
- Tobias! - Cameron spojrzał na niego sugestywnie, by się przymknął. Mówił po imieniu, by ten dosadnie rozumiał, że nie chciał by ten się odzywał na ten temat. - To ma być niespodzianka. - oznajmił I spojrzał na Arte bo zerknął na niego intensywnie. - Chciałem cię zabrać na domek letniskowy moich rodziców. - przyznał, bo ten złapał go za dłoń, by wyjawił tajemnicę. - Pierdziel zepsuł ci niespodziankę.
- Nie szkodzi. Cieszę się ogromnie, że wiem. Przygotuję się dobrze! - uśmiechnął się I pocałował go w policzek. - Kocham cię Cam... ale nie nazywaj mojego taty pierdzielem. - zachichotał.
- Wtrąca się w nie swoje sprawy, to jak mam go nazywać? - zapytał, a ten wzruszył ramionami. Podziękował, gdy dostał od mamy śniadanie i zresztą jego chłopak także. Omówili plany na dzisiejszy dzień i rozpoczęli dzień gwarnie, rozmawiając na różne tematy
- Możesz tato go zabrać. Nie mam nic przeciwko. Przyda mu się piwko, ostatnio dajesz mu dużo roboty - zaśmiał się cicho, gdy mu się przypomniało o czym wcześniej rozmawiali.
- Ja sądzę, że zrobił się pantoflem od kiedy jesteście razem, skoro nawet pozwolenie na piwko mu dajesz - parsknął śmiechem czarnowłosy i poczuł trzepniecie w potylice od meża.
- Widziałeś jak leciał dziś po kwiaty rano? Zainspirowałbys się a nie nazywał go pantoflarzem. - oznajmił Eric a Arte zachichotał.
- Przecież też się staram. - burknął cicho I zmrużył oczy, gdy zauważył uśmieszek u Camerona. - Co się śmiejesz?
- Jesteśmy dominujący. Doskonale wiemy po co się próbujemy przypodobać. - położył dłoń na udo ukochanego. - Po co to wytykać temu drugiemu? - zapytał spokojnie, a ten warknął cicho, bo ten miał rację.
- Dobra. Cicho siedź dzieciaku.
****
W środę rano Cyber pojawił się w domu przyjaciela. Postawił walizkę w przedpokoju i schylił się, by ją dopiąć. Dał rano mężowi list i poprosił by porozmawiali gdy wróci. Musnął jego policzek na pożegnanie i wyszedł, by nie spóźnić się, bo miał być o 9 u Erica. Miał nadzieję, że ten przeczyta i nie pomyśli, że to przez niego.
Poczuł ręce na biodrach i sapnął zaskoczony dość głośno, gdy jego pośladki uderzyły w czyjeś krocze. Poczuł, że dłoń z biodra przesuwa się na szyję a on zamarł. Został wyprostowany i ten ktoś trzymał go za szyję jakby chciał go dusić. Poczuł dreszcz, gdy usłyszał cichy, mruczący, pewny siebie głos Tobiasa.- Jak wrócisz, skarbie... zwiąże cię tak, że nie będziesz w stanie się ruszyć. Wczoraj dałem Ci fory, ale już nie zamierzam tego robić... - wyszeptał mu do ucha, a ten zdołał z siebie jedynie wydukać
- N-Nie jestem Ericem! - po tych słowach Tobias odskoczył od niego jak poparzony.
-CHOLERA, Cyber! - parsknął. - O mało cię nie zmacałem, przepraszam. - oznajmił. - Myślałem, że to mój mąż. Wybacz, na prawdę. Masz chyba jego spodnie co? - podrapał się po potylicy zdenerwowany.
-T-Tak - zająknął się I odsunął, obejmując się ramionami. Czarnowłosy stwierdził, że wygląda na przerażonego, sytuacja więc jeszcze raz przeprosił i ruszył do kuchni, by nie stać w niezręcznej ciszy. Trochę przypał. I to dość spory. Ciekawe jak wpłynie to na ich relację... albo Oliviera i bruneta...
CZYTASZ
Zakazany Owoc
RandomTo trzecia część trylogii (poprzednie dwie części są w Niebo Pełne Gwiazd). Arte jest siedemnastolatkiem, który nadal jest dzieckiem, ma cudownych rodziców, Erica i Tobiasa, którzy kochają go nad życie, ale jak to nastolatek, ma swoje problemy...