Arte usiadł na swoim miejscu uśmiechając się do Camerona, który niedawno przyszedł i miał miejsce obok niego. Spektakl się zaczął, a on patrzył oczarowany na dziewczynę, dopóki nie poczuł mocnego bólu brzucha. Starał się o tym nie myśleć, rozluźnic się i podziwiać, ale ból robił się coraz mocniejszy, czuł ucisk, oraz kłucie, nie potrafił powiedzieć tak naprawdę jaki to rodzaj bólu bo miał chyba wszystko po kolei. Zaczął się krzywić i wiercić na fotelu, a zaniepokojony Cameron złapał go za ramię.
- Arte, w porządku? - zapytał go, zwracając uwagę Erica i Oliviera, którzy siedzieli najbliższej.
Nie było wcale w porządku. Ból był coraz mocniejszy, doszedł już do tej kreski, od której nie da się oddychać a nawet ma się mroczki przed oczami. Nim się spostrzegli, ludzie zaczęli klaskać, minęło sporo czasu, bo ból narastał powoli i stopniowo.- Zabieramy go stąd - oznajmił poważnie Olivier, a Eric poderwał się szybko z miejsca i wziął syna na ręce na tak zwaną księżniczkę. Ruszyli do wyjścia chamsko przepychając się między ludźmi. Tobias i Liam byli zdezorientowani, ale jak zrozumieli, że ukesie chcą szybko wyjść to bez pytań torowali im drogę. Wiedzieli, że coś było nie tak, tylko jeszcze nie wiadomo o co chodziło.
W końcu, jak wyszli na świeże powietrze to brunet posadził syna na ławce przed teatrem. Ten gniótł swój brzuch czując ból. A w jednej chwili, gdy się pochylił, zwymiotował całą zawartość żołądka na chodnik. Po tym było mu tylko lekko lżej, ale ból jakby stał się mniejszy, mimo że dalej nie do wytrzymania. Widział mroczki, ale po chwili widział tylko rozmazane, zmartwione postacie i czuł, że osuwa się z ławki.*****
Otworzył oczy czując, że w pomieszczeniu, w którym jest, jest zaduch. Straszny. Wszystko było rozmazane a jego słuch jakby zniknął. Słyszał w uszach pisk, ale docierały do niego jakieś słowa. "Groźne" "operacja" "potrzebna" " śmierć". Przez nie poczuł ciarki strachu na plecach. Zamknął oczy i postarał się pozbyć tego pisku myśląc o czymś miłym intensywnie.Eric, Tobias oraz Cameron siedzieli przed salą czekając na lekarza. Siedzieli w szpitalu od godziny, by dowiedzieć się co jest Arte. Bardzo się o niego martwili. Rodziciele poderwali się do góry jak przed nimi stanął lekarz. Wzrok zielonookiego zwrócił się na łóżko w sali przed nimi. Nie mogli tam wchodzić, ale mogli patrzeć przez otwarte drzwi.
- I co doktorze? - zapytał Tobias. - Czy to coś poważnego?
- Wbrew pozorom nie - powiedział. - Nie jest to groźne, bo wygląda nam to na zatrucie pokarmowe. Żadna operacja nie jest potrzebna, a na śmierć jeszcze poczeka. - oznajmił im zaglądając w kartę pacjenta. - Czy ostatnio chorował?
- Tak. Kilka dni. Gorączka, trochę kaszel i ból głowy - odpowiedział szybko Eric, a medyk pokiwał głową.
- Mają Państwo pomysły co mogłoby mu zaszkodzić?
- N-nie, wszystko mamy zawsze świeże, a ostatnio na mieście jedliśmy kilka dni temu. Wcześniej by się zaczęło - powiedział zaniepokojony uległy mężczyzna.
- Ma Pan rację. W takim razie może jakieś słodycze? - zapytał mężczyzna i spojrzał na pacjenta. Wszedł do sali sprawdził jego parametry życiowe. - Mogą Państwo wejść. Tylko proszę go nie budzić, powinien odpoczywać.
- Oczywiście - powiedział Eric i wybiegł do sali łapiąc synka za dłoń. Mąż podstawił mu krzesło i pogłaskał pociechę po włosach. Arte otworzył oczy, czując kogoś dłoń na swojej, zamrugał kilkanaście razy, by ta dziwna mgiełka zniknęła. - Oh, synu - Eric wtulił twarz w jego dłoń. - Tak się martwiliśmy...
- Mamo... - stęknął - otwórz okno - poprosił, a Cam od razu to zrobił. Chłopak westchnął zadowolony czując zimny powiew. Jakby się tak zastanowić, faktycznie, w sali było bardzo gorąco, oraz dawało mocno chemikaliami do czyszczenia.

CZYTASZ
Zakazany Owoc
CasualeTo trzecia część trylogii (poprzednie dwie części są w Niebo Pełne Gwiazd). Arte jest siedemnastolatkiem, który nadal jest dzieckiem, ma cudownych rodziców, Erica i Tobiasa, którzy kochają go nad życie, ale jak to nastolatek, ma swoje problemy...