Wrota Edenu

545 40 5
                                    

*DIANA*
Nic tak dobrze nie budzi jak kawa i dobra muzyka. Właśnie dlatego włączyłam radio w kuchni.
"With a time-rusted compass blade
Aladdin and his lamp
Sits with Utopian hermit monks
Side saddle on the Golden Calf
And on their promises of paradise
You will not hear a laugh
All except inside the Gates of Eden"

"Ze skorodowaną przez czas tarczą kompasu
Alladyn i jego lampa
Siedzą z utopijnymi pustynnymi mnichami
Boczne siodło na złotym cielcu
I na ich obietnicach o raju
Nie usłyszysz śmiechu
Wszędzie prócz za Wrotami Edenu"

Zawsze uwielbiałam Boba Dylana. Jego piosenki nie były płytkie, niosły za sobą jakieś przesłanie.
Dosypałam do kawy łyżeczkę cukru i zamieszałam. W końcu miałam trochę czasu, żeby odpocząć od życia w biegu.
Co jeżeli udział w napadzie to moja obietnica o raju? A Wrota Edenu to pancerne drzwi mennicy - zamkną mnie w środku z pieniędzmi, które uczynią mnie i innych przestępców szczęśliwymi? Oderwą nas od smutnego, nudnego świata i otworzą nam drogę do nowej, lepszej rzeczywistości...
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon. Odstawiłam kubek z kawą i odebrałam.
- Halo?
- Chciałem tylko pogratulować ci podjęcia dobrej decyzji - rozpoznałam głos Andrésa.
- Jesteś bezczelny! - syknęłam. - Zmusiłeś swojego brata, żeby groził mi bronią!
- Sergio nie jest taki niewinny, jak ci się wydaje.
To on znalazł na ciebie większość dowodów - zaśmiał się.
- Za tydzień wracam do Hiszpanii i liczę na to, że nie będziesz utrudniał mi mojej pracy.
- Nie mam zamiaru - odparł kpiąco.
Milczeliśmy przez chwilę.
- W ogóle się za mną nie stęskniłaś? - zapytał ze śmiechem.
- Nie. I nie dzwoń do mnie więcej, bo zmienię numer. Pozdrów Martína - rozłączyłam się.
Ach, jakie piękne było moje życie, zanim poznałam tego egocentrycznego dupka...

*MARTÍN*
Obudziłem się skacowany jak nigdy wcześniej.
- Twoja siostra cię pozdrawia - usłyszałem głos Andrésa.
- Dzwoniła?! - zerwałem się na równe nogi.
- Ja do niej.
- Coś mówiła?
- Chyba na tym polega rozmowa - zaśmiał się. - Wróci do nas za tydzień.
- Jak ją przekonałeś?
- Mam swoje sposoby - odparł, przypatrując mi się. - Pamiętasz coś z wczoraj?
- Nie bardzo - przyznałem, nalewając sobie wody do szklanki.
- W skrócie: przeprosiłem cię, a ty mi wybaczyłeś.
- Skoro tak mówisz - wzruszyłem ramionami.
- Przebierz się. Wrócę za piętnaście minut i zaczniemy omawiać nasz plan. Przez Dianę straciliśmy sporo czasu...

*ANDRÉS*
Trzeba działać szybko. Mamy niecały rok, żeby dopracować każdy szczegół. Plan nie zakładał też użerania się z neurotycznym rodzeństwem.
Nie mogę pozwolić sobie na kłótnie z Dianą i Martínem. Nie teraz, gdy jesteśmy tak blisko.
Diana... Ta kobieta denerwowała mnie i jednocześnie pasjonowała.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Muszę rozbudować naszą relację. I chyba nawet wiem, jak zacząć...
Z Martínem opracowywaliśmy plan do 15.00.
- Muszę już iść - spojrzałem na zegarek.
- Masz coś ważnego do załatwienia?
- Można tak powiedzieć. Do zobaczenia jutro.
Nie czekając na jego odpowiedź, wyszedłem z pokoju.
W domu przywitała mnie Tatiana. Nachyliłem się, jakbym chciał ją pocałować w szyję.
- Chcę rozwodu - wyszeptałem jej do ucha.
Po co żyć w związku bez miłości?
Odsunęła się i spojrzała na mnie zszokowana.
- Jak to? Nie rozumiem, Andrés... O co ci chodzi?
- Nie udawaj, że cię to dziwi - syknąłem. - Wzięłaś ze mną ślub tylko dla pieniędzy. Nigdy mnie nie kochałaś, a ja nie kochałem ciebie. Masz dwie godziny na spakowanie się.
- To ta kobieta, prawda? Zdradziłeś mnie z nią?
- Oj, przestań dramatyzować - machnąłem ręką.
- Gdzie ja teraz będę mieszkać?! - krzyknęła. - Co ty sobie wyobrażasz?! Nagle mówisz mi, że...
- Zamieszkasz u swojego kochanka, Maxima - przerwałem jej. - Myślałaś, że się nie dowiem, co? Nie martw się, nie przeszkadza mi to, a przynajmniej będziesz miała dokąd pójść - rzuciłem chłodno.
- Jesteś paskudnym człowiekiem, mam nadzieję, że kiedyś ona cię zostawi, tak jak ty zostawiłeś mnie!
- Dzięki za życzenia, ale lepiej zacznij się już pakować, bo minęło już dziesięć minut.
Tatiana zdjęła obrączkę i rzuciła nią we mnie.

¡Yo soy libre!

___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Tekst na początku to fragment piosenki "Gates of Eden" Boba Dylana (którego twórczość serdecznie wam polecam).
Dziękuję wam za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Do następnego,
frenchtimothee

bello e impossibile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz