Na pewno?

472 38 14
                                    

*PARIS*
- Denver? Co ty tu robisz? - zapytałam chłopaka, który leżał na tylnym siedzeniu auta.
- Śpię - mruknął.
- W samochodzie? - zdziwiłam się.
- To... Skomplikowane.
- Nie jest ci zimno? - spytałam, opierając się ręką o maskę czerwonej Ibizy.
- Właściwie to tak, ale nie mam nic oprócz paru t-shirtów i dwóch par spodni. Ojciec mówił, że będzie ciepło - wzruszył ramionami, a ja się zaśmiałam.
Andrés nie zgodzi się, żeby u mnie nocował, ale...
- Poczekaj, wezmę od Berlina jakąś marynarkę.
- Myślisz, że ci pożyczy? - zapytał zaskoczony.
- Nie zamierzam pytać go o zdanie - odparłam ze śmiechem.
Weszłam do pokoju Andrésa, ale nie było go tam. Otworzyłam więc szafę i wyjęłam z niej górną część garnituru.
Mam nadzieję, że się nie dowie, bo nienawidzi pożyczać swoich rzeczy.
- Proszę - podałam ją Denverowi.
- Dzięki, Paris. Jesteś aniołem - wyszczerzył zęby.
Pogłaskałam go po głowie.
- Tylko pamiętaj, żeby wstać wcześniej i do mnie przyjść. Muszę mu ją odnieść, zanim zauważy, że jej nie ma.
- Jasne. Dobranoc.
- Dobranoc, Denver.
Położyłam się spać.
- Paris - ktoś mnie szturchnął.
- Cholera jasna, co jest? - ziewnęłam i obróciłam się na drugą stronę. - Denver?!
- No co? Kazałaś przyjść wcześnie! - oburzył się.
- Wcześniej, czyli koło siódmej, a nie czwartej!
- Ale jest już 7.06...
- Co?! - zerwałam się z łóżka. - Poczekaj na mnie na korytarzu, ok?
Brunet wyszedł, a ja szybko się przebrałam.
- Jest w pokoju? - zapytałam szeptem Denvera.
- Tak. Zaraz pewnie wyjdzie. Ty go zagadaj, a ja odniosę marynarkę.
- Pamiętaj, odwieś ją do szafy, trzeci wieszak po lewej.
- Trzeci wieszak po lewej - powtórzył. - Będę pamiętać.
Schował się za ścianą. Po chwili na korytarzu pojawił się Andrés.
- Dzień dobry - przywitałam się z nim, a Denver przekradł się za jego plecami.
Berlin uniósł brwi do góry.
- Czemu stoisz na korytarzu?
- Czekałam na ciebie - skłamałam.
- Czego chciałaś? - zapytał, chwytając kosmyk moich włosów.
Zaczął się nim bawić.
- Hm...
No dalej, wymyśl coś!
- Poczekaj chwilę, muszę coś wziąć z pokoju.
Nie, nie, nie... Andrés chyba zabije Denvera, jak zobaczy go grzebiącego w jego rzeczach...
Mężczyzna odwrócił się.
- Myślałam o dzieciach - rzuciłam szybko.
Fonollosa od razu się zatrzymał.
- Naprawdę? I co?
W co ja się wpakowałam...
- Jeszcze do końca nie wiem, ale może... Potrzebuję więcej czasu - powiedziałam na jednym wdechu.
Zobaczyłam, jak Denver schodzi po schodach.
Andrés nachylił się nade mną.
- Masz tyle czasu, ile potrzebujesz.
Przełknęłam ślinę.
- Skarbie, nie masz czym się denerwować - wyszeptał z uśmiechem. - Nie będę naciskać, jeśli nie chcesz.
Oddalił się, a ja zeszłam do ogrodu na śniadanie. Nairobi i Helsinki prowadzili ożywioną rozmowę na temat broni, a ja pogrążyłam się we własnych myślach.
Nadal uważam, że nie powinniśmy mieć dzieci, szczególnie teraz. Z drugiej strony, chciałam, żeby Andrés był szczęśliwy. Widziałam, jak bardzo mu na tym zależało. Ja po prostu nie chcę, żeby to dziecko wychowywało się jak ja.
W świecie, w którym przestępstwa są na porządku dziennym.
W świecie, w którym na każdym kroku spotyka cię przemoc.
W świecie, w którym dzieci zabijają własne matki...

*BERLIN*
Pięć miesięcy minęło jak z bicza strzelił. Jutro napadamy na mennicę.
Brzmi jak szaleństwo? Nie dla nas.
Diana leżała obok mnie na łóżku.
- Hej, martwisz się czymś? Jesteś dzisiaj jakaś zamyślona... - zacząłem, gładząc ją po plecach.
- Nie, to nic - mruknęła cicho
- Byłem żonaty pięć razy, Diano. Jeżeli kobieta mówi, że nic się nie stało, to znaczy, że coś się stało.
Westchnęła i obróciła się, żeby popatrzeć mi w oczy.
- Nie mogę tego przed tobą ukrywać. Boję się. Jestem cholernie przerażona - zaśmiała się nerwowo. - Ale chcę mieć dziecko.
- Na pewno?
Skinęła głową.
- Miałam dużo czasu na zastanowienie się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, kochanie - pocałowałem ją.
- Tylko po napadzie - dodała. - Wtedy będziemy bezpieczni i zajmiemy się zakładaniem rodziny.
Skinąłem głową.

___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Dzisiejszy rozdział może trochę nudny (chociaż mam nadzieję, że nie 😉), ale w następnym będzie więcej akcji. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

bello e impossibile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz