Wizyta

412 37 37
                                    

*PARIS*
Szłam korytarzem.
- Paris, nie słuchaj jej. Jest zła, że Profesor nie dał jej dowodzić - wytłumaczyła Nairobi, doganiając mnie.
- Pewnie masz rację, ale jej obelgi to ostatnie, czego teraz potrzebuję - westchnęłam. - Jestem zmęczona. Wszyscy traktują mnie inaczej, odkąd wiedzą o moim związku z Berlinem.
- Nieprawda. Ja traktuję cię tak samo.
- Racja. Dziękuję, Nairobi - przytuliłam ją.
- Jak sobie radzisz z tą całą sytuacją?
- Cóż, nie spodziewalam choroby Berlina - zaczęłam. - Tym bardziej, że mówił o dzieciach i teraz czuję się trochę zagubiona...
- Może chciał... Ci coś po sobie zostawić? Nie chcę ci przypominać o tym, że umrze, ale sama wiesz, że prędzej czy później tak się stanie.
- Wiem. Po prostu nie wyobrażam sobie wychowywania dzieci bez niego... Byłby takim świetnym ojcem...
- Pamiętasz, jak mówiłam ci o moim synku? Jego ojciec zwiał, a ja zajmowałam się nim sama. Nawet nie wiesz, ile miłości może dać matka swojemu dziecku - uśmiechnęła się.
- Moja matka się nade mną znęcała. Mam lekką traumę - zaśmiałam się smutno.
- Jak tam, sierotko? - zapytała Tokio, wychodząc zza rogu. - Już wpadłaś z Berlinem?
- Zostaw mnie - syknęłam. - Nie mam czasu na twoje pierdoły.
- Przez to, że twój Romeo chciał mnie nastraszyć strzałem w sufit, teraz policja żąda dowodów, że wszyscy żyją - skrzyżowała ręce na piersiach.
- I co w tym złego? Zaprosimy ich do nas i  zmarnujemy trochę ich czasu. Mówisz nam, że źle dowodzimy, ale to ty nie myślisz strategicznie.
- Dowodzicie? Chyba Berlin dowodzi! Dostałaś władzę przez łóżko! Albo przez biurko, bo nie wiem, gdzie to robicie.
- Zamknij się - syknęłam.
- Prawda boli, co? Bez niego nic byś nie osiągnęła. Lepiej uważaj, bo widziałam go z zakładniczką, więc nie wiadomo, kiedy spadniesz na dół w hierarchii.
Z uśmiechem poszła dalej.
Berlin mnie zdradza?
- Wszystko w porządku? - zapytała Nairobi.
- Jasne. Właśnie dowiedziałam się, że mój śmiertelnie chory narzeczony być może mnie zdradza - odparłam sarkastycznie.
- Nie słuchaj jej, Paris. Próbuje cię tylko wyprowadzić z równowagi. Jestem pewna, że Berlin nie zrobiłby ci czegoś takiego.
- Kto wie? To ze mną zdradził swoją byłą żonę, więc może teraz karma do mnie wraca?
- Paris, jeżeli tak cię to męczy to z nim porozmawiaj - powiedziała.
- Nie wiem, czy powie mi prawdę. Zajmę się tym później, ok? Teraz musimy przygotować zakładników na wizytę inspektor Murillo.
Zabrałyśmy zakładników do innego pomieszczenia i kazałyśmy im ustawić się w szeregu.
- Proszę za mną, pani inspektor - usłyszałam głos Berlina.
Założyłam maskę i zeszłam na dół po schodach.
- Paris! Dołącz do nas! - powiedział, obejmując mnie. - Pani Murillo, to jest moja narzeczona.
- Miło mi - rzuciła, przyglądając mi się uważnie. - Możemy już zacząć?
- Tak. Będziemy przyprowadzać zakładników pojedynczo.
- Mój czas jest cenny - odparła sucho.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale stan zakładników powinien być pani priorytetem, szczególnie po tym, jak dała pani pozwolenie na postrzelenie dyrektora mennicy - uśmiechnął się złośliwie.
Zrezygnowana usiadła na krześle. Po dwóch godzinach zadawania pytań przyszła kolej na Alison Parker.
- Chcę ją zobaczyć.
- Zaraz ją tu przyprowadzimy - skinął na mnie Andrés.
Alison schowała się w sejfie, ale dzięki pomocy Profesora szybko ją znaleźliśmy.
- Widziałam już wszystkich. Mogę już iść? - zapytała pani inspektor.
- Oczywiście.
Stanęła przede mną.
- Wiem o chorobie twojego narzeczonego. On umrze, ale ty nie musisz. Zastanów się nad współpracą z policją - powiedziała do mnie.
Nagle poczułam, jak moja maska odsłania moją twarz.
- Pomyślałam, że nieuprzejmie jest rozmawiać z zasłoniętą twarzą.
Tokio trzymała moją maskę w ręce.
- Pani Murillo, to jest Diana Berrote.
Parę minut później cała Hiszpania znała moją tożsamość.
Zapłacisz za to, suko.

___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Dziękuję wam za trzy tysiące wyświetleń! Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

bello e impossibile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz