Za przyjaźń!

541 35 8
                                    

*DIANA*
Następnego dnia obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Andrésa nie było obok mnie, więc ubrałam się w biały, satynowy szlafrok i zeszłam na dół po schodach go poszukać. Mężczyzna siedział przy stole na tarasie i popijał kawę.
- Hej - przywitałam się. - Wcześnie dzisiaj wstałeś.
- Mamy dzisiaj sporo do załatwienia - odparł, sadzając mnie na swoich kolanach.
- Hm?
- Chciałaś powiedzieć Martínowi o naszym związku.
- Tak, ale nie sądziłam, że zrobimy to już dziś...
- Uwierz mi Diano, im szybciej się dowie, tym lepiej na to zareaguje - pocałował mnie w szyję.
- Chyba masz rację - westchnęłam. - Po prostu nie chcę go zranić, Andrés.
- Nie zależy mu na twoim szczęściu?
- Wiesz, że chodzi o ciebie - powiedziałam. - On cię uwielbia...
- Chciałaś powiedzieć kocha - przerwał mi. - Zauważyłem. Ale ja nie jestem gejem, więc nic by z tego nie wyszło.
Zamyślona skinęłam głową.
- Skarbie, wszystko będzie dobrze - podał mi swoją komórkę z wybranym numerem Martína.
- Takich rzeczy nie załatwia się przez telefon.
- To zaproś go do restauracji. Albo daj, ja to zrobię. Cześć, Martín, może wybierzemy się do restauracji? Słyszałem, że Diana już wróciła - spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak, pasuje mi 16.00. Dam jej znać. Do zobaczenia.
Położył telefon na stole.
- Andrés, mam pytanie. Pamiętasz, jak byłam tutaj pierwszy raz?
- I powiedziałaś, że chyba wydrapiesz mi oczy? - zaśmiał się. - Jasne, że pamiętam.
- Co wtedy rysowałeś?
- Ciebie - odparł. - Chcesz zobaczyć?
Wstał z krzesła i wszedł do środka budynku. Po chwili wrócił ze szkicownikiem.
- Masz talent - przyznałam, patrząc na portret.
- I piękną modelkę - dodał.
Uśmiechnęłam się lekko.

*MARTÍN*
Siedziałem przy stoliku, kiedy drzwi się otworzyły i do środka wszedł Andrés z moją siostrą.
- Diana, ja... Przepraszam... - zacząłem, kiedy podeszła bliżej.
Żałowałem tego, co jej powiedziałem, zanim wyjechała do Paryża. Była moją jedyną rodziną, a ja paskudnie ją potraktowałem...
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. - Dobrze cię znowu widzieć, braciszku.
Andrés poklepał mnie po plecach. Po chwili stanął za krzesłem Diany i pomógł jej usiąść.
- Jak się czujesz? - zapytała mnie siostra, kiedy zamówiliśmy już dania.
- W porządku, cieszę się, że wróciłaś - odpowiedziałem z uśmiechem. - A ty?
- Też dobrze. Tydzień w Paryżu pozwolił mi trochę oczyścić umysł... - zaśmiała się cicho.
Wymieniła spojrzenia z Andresém.
- Musimy ci coś powiedzieć, Martín.
- Tak?
- Jesteśmy razem... - zaczęła Diana, łapiąc mężczyznę za rękę.
W tym momencie poczułem milion sprzecznych emocji.
Byłem zdruzgotany, bo kochałem Andrésa.
Byłem szczęśliwy, bo moja siostra była radosna.
Byłem rozdarty, bo nie wiedziałem, co zrobić.
Jakbym zapomniał, jak się oddycha...
- Martín, powiedz coś, cokolwiek... - poprosiła cicho Diana.
Koniec z byciem egoistą.
- Cieszę się - Andrés uniósł brwi do góry. - Naprawdę się cieszę. Trzymam kciuki, żeby wam się udało - wysiliłem się na uśmiech.
Diano, mam do ciebie prośbę.
Trzymaj go za rękę tak, jak ja nigdy tego nie robiłem.
Całuj go tak, jak ja nigdy tego nie zrobię.
Daj mu to wszystko, czego ja nie mogę mu dać.

*ANDRÉS*
- Pójdę na chwilę do łazienki - oznajmiła kobieta i wstała od stołu.
Zostałem sam z Martínem.
- Co wiesz o Tatianie? - spytałem.
- Napisała mi, że ją zostawiłeś. Diana o tym wie?
- Nie do końca... Powiedziałem jej, że to ona odeszła do kochanka - przeczesałem włosy ręką.
- Okłamałeś ją?
- Nie może się o tym dowiedzieć, jasne?
Skrzywiłem się.
- Martín, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Więc zachowaj się jak na niego przystało i dotrzymaj tajemnicy.
Skinął głową.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Będziesz mnie traktował tak jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. Jak przyjaciela, nie jak służącego.
Jego głos zadrżał.
- Martín - zacmokałem, kładąc swoją dłoń na jego ręce. - Przyznaję, mam ciężki charakter, ale nigdy nie chodziło mi o to, żeby cię skrzywdzić...
Podniósł wzrok.
- Nienawidzę tego, że jestem przy tobie taki słaby...
- Jesteś cholernie silny, Martín. Jak byk na corridzie! - zaśmiałem się, a on razem ze mną.
- Takiego Andrésa lubię - stwierdził.
- A ja lubię takiego Martína - uśmiechnąłem się. - Radosnego, chwytającego dzień.
Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- To co, przyjaciele? - wyciągnął do mnie rękę.
- Przyjaciele - potrząsnąłem nią.
- Coś mnie ominęło? - Diana wróciła z toalety.
- Napijmy się, siostrzyczko!
Uniosła brwi do góry.
- Co mu się stało? - zapytała mnie.
Nic nie odpowiedziałem, tylko uniosłem kieliszek do góry.
- Za przyjaźń!

___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że wam się podobało. Oczywiście zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

bello e impossibile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz