Rio

367 37 10
                                    

*PARIS*
Zgodnie z obietnicą Monica zdecydowała się zostać. Zakładnicy zostali podzieleni na dwie grupy zgodnie ze swoim wyborem.
- Zaprowadź ich do piwnicy - mruknął Berlin do Denvera. - Powiedz, że oddamy im ich rzeczy albo coś w tym stylu.
- Nie wierzcie im w nic! - nagle Rio stoczył się po schodach. - Nie wiem, co wam powiedzieli, ale nikt z was stąd nie wyjdzie! Zamkną was w piwnicy!
Poczułam od niego silny zapach alkoholu. Zakładnicy zaczęli się niespokojnie rozglądać.
- Rio! - warknął Andrés. - Nie siej paniki, nic się nie dzieje...
- Zamknij się, pieprzony oszuście!!! - chłopak rzucił się z pięściami na Berlina.
Mężczyzna zablokował jego cios.
- Niektórzy nie uczą się na błędach - zauważył, marszcząc brwi. - Helsinki, zabierz go tam, gdzie niedawno byliśmy z Arturito...
Chłopak splunął na niego.
- Denver, Nairobi, pilnujcie zakładników - wytarł twarz dłonią.
Poszedł za Serbem, który trzymał Rio za głowę.
Podążyłam za nimi.
- Co chcesz zrobić, Berlin? - spytałam zaniepokojona.
- Pogłaskać go po głowie i wypuścić - rzucił sarkastycznie. - Musi ponieść konsekwencje. Podburza zakładników...
Helsinki postawił Rio przed pudłami z papierem ze znakami wodnymi. Berlin wyciągnął pistolet z kabury i przeładował.
- Berlin, zastanów się...
- Nacisnę spust i nawet ręka mi nie drgnie, ty mały gnojku... - zmierzył wzrokiem przerażonego chłopaka.
Ręka Berlina zatrzęsła się.
- Cóż, może jednak mi drgnie - zaśmiał się i przytrzymał ją swoją drugą dłonią.
Wystrzelił kilka razy, trafiając w kartony tuż obok głowy Rio. Chłopak skulił się i zaczął płakać. Po chwili opadł na podłogę.
- Rio... - podbiegłam do niego i uklęknęłam na ziemi. - Ciiii...
Szlochając oparł swoją głowę na moim ramieniu, a ja pogłaskałam go po włosach.
Rzuciłam Andrésowi ponure spojrzenie.
- Boję się, Paris... - wyszeptał w mój obojczyk.
- Ja też się boję, Rio. Ale damy sobie radę, tak? Musimy się teraz trzymać razem.
Spojrzał na mnie, a ja wytarłam jego łzy wierzchem dłoni.
- Profesor pomoże Tokio i niedługo się zobaczycie, obiecuję.
W tym momencie nawet moja nienawiść do Tokio przegrała z sentymentem do Rio. Traktowałam go jak młodszego brata i bolało mnie serce, kiedy widziałam, jak cierpi.
- Musisz odpocząć. Odprowadzę cię do sali i położysz się na kanapie, dobrze?
Skinął głową, a ja podałam mu rękę, żeby wstał.
- Jeżeli go nie ukarzesz, będzie dalej popełniał te same błędy - przerwał ciszę Berlin.
- Berlin, przemyśl swoje zachowanie. Od razu chcesz go karać, zamiast wyjaśnić mu, co robi źle.
Mężczyzna spojrzał na nas zakłopotany.
- Przepraszam, Rio. Obiecuję ci, że to się już więcej nie powtórzy. Dobry lider powinien dbać o swoich ludzi, a nie ciągle ich krytykować. Po prostu widzę w tobie młodego siebie i nie chcę, żebyś popełniał te same błędy co ja w przeszłości...
Byłam pod wrażeniem przeprosin Andrésa. W końcu zaczął zachowywać się dojrzale.
Rio był w szoku. Po chwili jednak otrząsnął się i spytał:
- Możemy porozmawiać później? - mój narzeczony skinął głową.
Odprowadziłam chłopaka do głównego pokoju, gdzie położył się na szarej sofie.
- Niesamowite, jak Berlin się przy tobie zmienia... - ziewnął.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobranoc.
Wróciłam na dół do Andrésa.
- Jestem z ciebie dumna - przyznałam, patrząc mu w oczy. - Nie musisz cały czas rządzić twardą ręką, Andrés, wiesz o tym.
Pocałował mnie delikatnie, wplątując swoją rękę w moje włosy.
- I dlatego potrzebuję, żebyś mnie pilnowała. Ja jestem tym złym, a ty tą dobrą. Jesteśmy trochę jak yin i yang...
Zaśmiałam się cicho, całując go w policzek.
- Nie jesteś zły, Andrés. Zadzwoń do Profesora.
- Czego od niego chcesz? Przecież dobrze nam we dwoje... - mruknął mi do ucha.
- Musimy go zapytać o plan odbicia Tokio. Poza tym liczyłam, że może poprosisz go, żeby połączył mnie jakoś z Martínem...


___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

bello e impossibile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz