*PARIS*
- Ty suko! - wysyczałam.
Przechyliłam się do przodu i kopnęłam ją z całej siły. Zachwiała się i prawie upadła na ziemię.
- Denver, zwiąż jej nogi - rozkazała.
- Nie słuchaj jej, Denver. Nie musisz tego robić - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Tokio, powinnaś trochę przystopować... - zaczął.
- Przystopować?! O nie, ja się dopiero rozkręcam... A ty rób, co ci każę.
- Nie, Tokio. Paris ma rację. Nie będę już dłużej twoją marionetką!
- Daj mi to - warknęła, pokazując na leki Berlina.
Chłopak pokręcił głową, a kobieta z wściekłością wyciągnęła rewolwer.
- W takim razie załatwimy to inaczej. W środku jest jeden nabój. Szansa, że na niego trafisz wynosi jeden do sześciu...
- Wiem, jak w to grać - prychnął Andrés. - Za kogo ty mnie masz?
- Ty może wiesz, ale Paris...
- Nie zrobisz tego - przerwał jej ostro.
- Wybieraj. Albo ty, albo ona.
- Ja to zrobię - odparł.
- Nie! - pokręciłam głową.
- Przykro mi Paris, ale Berlin dokonał już wyboru.
Zakręciła bębenkiem. Fonollosa przymknął oczy. Nacisnęła spust, ale rewolwer nie wystrzelił.
Odetchnęłam z ulgą.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęła zza drzwi Nairobi.
- Nairobi, gramy w rosyjską ruletkę! - odparł Berlin, krzywiąc się lekko.
- Tokio, przestań! Natychmiast otwórz te drzwi!!! Zrujnujesz nasze wszystkie plany na przyszłość!
- Tak? Na przykład ten, w którym po napadzie porywasz swojego syna od adopcyjnych rodziców? To najgłupszy plan, jaki słyszałam! Myślisz, że jeszcze cię pamięta? Miał trzy lata, kiedy policja ci go zabrała za handel prochami!
- Nairobi! - krzyknęłam. - Tokio nie ma racji! Uda ci się, jeżeli...
- I kto to mówi? - przerwała mi Tokio. - Ty chcesz wyjść za wcześniej żonatego pięciokrotnie, starszego o dziesięć lat i śmiertelnie chorego psychopatę! Na co liczysz? Że będziecie mieli dzieci i żyli długo i szczęśliwie?
Spojrzałam na Andrésa.
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
Nagle Moskwa wyważył drzwi i razem z Nairobi weszli do środka, celując w Tokio.
- Przepraszam... - powiedział Denver, odwiązując mnie. - Po prostu nie chciałem być po stronie Berlina, bo kazał nam zabić Monicę... Bałem się, że zrobi to jeszcze raz.
Skinęłam głową.
- W porządku. Ważne, że teraz jesteś z nami.
Po chwili byliśmy wolni, a Helsinki przytrzymał Tokio.
- Gdzie jest Rio? - spytał Berlin.
- Nie wiem - odparła sucho.
- Cóż, chciałem mu dać się z tobą pożegnać, ale nie będę się powtarzał.
- Jak to?!*BERLIN*
Przywiązałem Tokio do stalowego wózka, a Paris starannie przykleiła jej nogi do zimnego blatu.
- Będziecie tego żałować!!! - wrzasnęła.
- Nie sądzę. Poza tym chciałaś wyjść... Mówiłem, że nikomu nie pozwolę opuścić mennicy, ale dla ciebie zrobię wyjątek.
- Nienawidzę was!!!
- Zabawne, bo my możemy to samo powiedzieć o tobie.
Wcisnąłem przycisk i otworzyłem drzwi.
- Skarbie, czyń honory - powiedziałem do Diany.
- Z przyjemnością, kochanie.
Paris popchnęła wózek, który stoczył się po schodach. Wrzask Tokio natychmiast wzbudził zainteresowanie wśród policjantów, którzy błyskawicznie ją schwytali. Szybko zamknąłem drzwi przyciskiem.
- W końcu pozbyliśmy się problemu - potarłem skroń dłonią.
Przybliżyłem się do niej i naparłem na jej wargi.
- Profesor nas zabije - wyszeptała w przerwie między pocałunkami.
- Z tą wariatką w środku było jeszcze bardziej niebezpiecznie. Zrozumie nas, zobaczysz...
- Czemu zgodziłeś się na rosyjską ruletkę? Przecież mogłeś zginąć. Nie chcę cię stracić...
- A ja nie chcę stracić ciebie. Dlatego zrobiłbym dla ciebie wszystko. Mogę dla ciebie zabić, ale mogę też zginąć. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze.
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Dziękuję wam bardzo za sześćset gwiazdek! Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
bello e impossibile ✓
Fanfic"Dewastuje mnie to uczucie i nie wiem dlaczego oprócz pocałunku tłumu widzę tylko Ciebie" Nieodwzajemniona miłość bywa trudna. Najgorsza jest jednak wtedy, gdy dwie osoby, którym ufałeś, wbiły ci nóż w plecy. Fanfiction o la casa de papel - Tylko p...