21.

3.7K 137 1
                                    

Hadly 

Czułabym się pewniej, gdyby już był w domu. Przyzwyczaiłam się, że spędzamy wieczory razem, jak nie w łóżku to w inny sposób. Nie powinnam przykładać do tego zbyt wielkich oczekiwań. Odwracam się od okna i idę do kuchni. Skoro go jeszcze nie ma zrobię sobie czegoś ciepłego do picia. Siadam przy blacie i obejmuję ciepły kupek dłońmi. Mam nadzieje, że niedługo wróci do domu. Nie dał znaku życia przez cały dzień, starałam się o tym nie myśleć tylko skupić na książce, którą zaczęłam jakiś czas temu, ale nie mogłam jej skończyć, bo byłam zajęta. Udaje mi się nie zarumienić na wspomnienia tego co razem robiliśmy w łóżku. Dlaczego nie spotkałam Chrisa wcześniej? Wszystko mogłoby wyglądać teraz inaczej. Może wiedziałabym co między nami jest. Powtarzam sobie, że nie powinnam nic od niego chcieć, ale czysta ciekawość pozostaje. I rozum chce wiedzieć a serce ma nadzieję na coś trwałego. Skupiam swój wzrok na parującej herbacie. Jeśli będę o tym ciągle myślała to zwariuje. Upijam trochę naparu i czuje jak ciepło rozchodzi się po moim przełyku. Nagle w przejściu pojawia się Chris a mnie mrozi krew. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to dwa rozcięcia jego bluzy, które są czerwone.

- Co ci się stało?!- pytam przez ściśnięte gardło.

Podnoszę się i podchodzę do niego. Boję się go dotknąć. Nie wiem, czy to są jego jedyne rany czy może ma ich więcej i każde dotkniecie może go urazić jeszcze bardziej.

- Gdy miałem wracać wynikła pewna sytuacja i musiałem pomóc komuś.- powiedział i wzruszył ramionami.

- Zawiadomiłeś policje?- pytam zmuszając się do trzymania rąk wzdłuż ciała.

- Nie widziałem powodu.- mówi jedynie.

- Jak to nie widziałeś powodu. Przecież krwawisz!- podnoszę trochę głos.

- To tylko draśnięcia.- mówi lekceważąc jej słowa.

- Ze zwykłych draśnięć nie byłoby tyle krwi. Chodź idziemy coś z tym zrobić.- łapię go za rękę i ciągnę do jego sypialni.

Przynajmniej nie protestuje, gdy popycham go na łózko. Sama szybko idzie do jego łazienki i wyjmuje apteczkę. Patrzę na niego jak siedzi i mnie obserwuje.

- No na co czekasz? Ściągaj ciuchy.- mówię sama wyjmując potrzebne mi rzeczy z małego pudełka.

- Gdyby nie okoliczności pewnie bym się podniecił i rzucił cię na łóżko.- mówi starając się rozluźnić atmosferę.

Widzę jak lekko się krzywi, gdy zaczyna podciągać bluzę. Zostawiam bandaże i pomagam mu. Staram się zachować kamienna twarz. Jedno rozcięcie ma na bicepsie na drugie na boku. Bluza jest do wyrzucenia podobnie jak koszulka pod nią. Nie chce go urazić, dlatego wyjmuję nożyczki i rozcinam materiał.

- To raczej jest głęboka rana a nie niegroźne rozcięcie.- mówię delikatnie badając ranę.

- Bywało gorzej.- mówi i opiera się na rękach.

- Gdy pracowałeś w policji?- pytam nie patrząc na niego.

- Też.- odpowiada.

Odsuwam się i biorę apteczkę. Najpierw dezynfekuje ranę na boku. Wydaje się poważniejsza. Widzę jak jego mięśnie się spinają, gdy delikatnie oczyszczam ranę specjalna chusteczka nasączone płynem dezynfekującym. Nie chce, aby wdała mu się jakaś infekcja. Wyrzucam zakrwawioną chusteczkę do kosza i biorę specjalny plaster z opatrunkiem. Ze wszystkich stron opatrunku są części, które się przykleja do ciała dlatego nie ma ryzyka, że się odklei nawet przy bardzo gwałtownych ruchach.

- Robiłaś to już kiedyś wcześniej?- pyta, gdy zabieram się za jego ramię.

- Gdy podrosłam pomagałam w sierocińcu opatrywać chłopców, gdy się bili. Atmosfera zawsze była tam napięta i prawie codziennie ktoś się bił.- mówię zmywając krew z jego ręki.

Pokaż mi jak kochać - Mafia#3 ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz