27.

3.4K 134 2
                                    

Hadly

Nie wysiedziałam długo przy oknie. Zaraz praktycznie zaczęłam chodzić po pokoju i myśleć o słowach Dantego. Chris nie mógłby być zabójcom. Oni nie mają sumienia. Ale sytuacja w jakiej trafiłam w jego ręce daje mi do myślenia. Zapłacili mu mną za coś. Tylko że to nie był on. Tamten mężczyzna miał oszpeconą twarz choć oczy miał takie same jak Chris. Czy to możliwe, że on i tamten to ta sama osoba. Niby żeby tak okropnie wyglądać wystarczy zdobyć odpowiednią maskę. To by tłumaczyło, dlaczego zobaczyłam potwora a potem obudziłam się w domu przystojnego młodego mężczyzny. Przeczesuje włosy dłońmi. To jego dziwne zachowanie, wychodzenie na cale dnie, nawet gdy wykonywał zleconą mu pracę nie wychodził na cały dzień. Tego dnia, gdy wrócił ranny również wyszedł wcześnie. Okłamywał mnie przez cały czas? musi mi to wszystko wyjaśnić. Nie daruje mu tego. Jeśli nic mi nie wyjaśni pożałuje. Kątem oka dostrzegam, że jakiś samochód jedzie w stronę domu. Znam go skądś. Szybko podchodzę do okna i wchodzę na parapet, aby lepiej widzieć. To Chris. Widziałam ten samochód w jego garażu. Chwile później widzę, jak wysiada a z nim Colin i Sam. Zaraz, jeśli oni tu z nim są to muszą wiedzieć czym zajmuje się po godzinach. Im to widocznie nie przeszkadza. Obaj wydają się porządnymi ludźmi, skoro akceptują jego drugą „pracę" to czemu ja mam robić z tego jakiś problem. Nagle do mnie dociera, że skoro oni tu są to przyjechali po mnie. Mam ochotę zacząć skakać z radości. Niedługo wrócę do domu. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam traktować dom Chrisa jak własny. Niestety chłopcy znikają z mojego pola widzenia, gdy ruszają do drzwi. Moje serce zaczyna szybciej bić. Niedługo będzie po wszystkim. Nie jestem w stanie siedzieć i spokojnie czekać. Znów zaczynam chodzić w te i z powrotem. Obejmuje się ramionami i robię nawrót. Może powinnam zacząć dobijać się do drzwi. Kręcę głową. Gdyby Chris nie wiedział, że tu jestem nie przyjechałby. Musi mieć świadomość mojej obecności tutaj. Spokojnie Hadly, nie masz powodów do zdenerwowania. Niedługo ktoś otworzy te drzwi i pozwoli ci wyjść. A Chris zabierze cię do domu a później wyjaśni ci wszystko w sprawie czego masz wątpliwości. W końcu słyszę jak zamek w drzwiach zostaje otwarty i drewniana płyta zostaje otwarta. Save uśmiecha się do mnie a ja mam ochotę podejść do niego i mu przywalić.

- Ciesz się, że jednak nic ci nie jest.- mówi odsuwając się abym mogła wyjść.

- Cóż nie dzięki tobie. W tym burdelu myślałam, że umrę. Gdyby nie Chris świadomie bym doprowadziła ich do tego, że by się mnie pozbyli.- mówię wychodząc.

Wskazuje mi drogę. Idę równo z nim korytarzem. Na jego końcu dostrzegam schody. no przecież jestem na piętrze.

- Na szczęście tak się nie stało. To nie był mój pomysł, aby tam cię wysyłać. Wolałem abyś od razu tu trafiła, ale niestety ktoś podsunął szefowi pomysł z wyszkoleniem cię. Nie mam wpływu na jego decyzje.- mówi a w jego oczach widzę poczucie winy.

- Widać, że przydałoby mu się, aby naprawili mu ten głupi łeb.- warczę cicho, gdy schodzimy na dół.

- Ciesz się, że to nie on po ciebie przyszedł tylko wysłał mnie.- śmieje się.

- Najwyżej by mnie zabił na miejscu.- wzruszam ramionami.- Nic nie może być gorsze od zmuszenia mnie abym była jego.- aż drżę na samą myśl.

- Niedługo będziesz mogła wrócić do domu.- mówi cicho, gdy jesteśmy już na dole.

On się zatrzymuje i wskazuje mi abym weszła do salonu.

- Wszyscy już na ciebie czekają. Mam nadzieję, że ten który po ciebie przyjechał jest ciebie wart.- mówi serdecznie.

- Ja też mama taką nadzieję. Jesteś za dobry, aby pracować dla kogoś takiego.- mówię jeszcze nim odwracam się wchodzę do pokoju.

W pomieszczeniu jest czterech mężczyzn i jedna kobieta. Nie znam jej i w sumie nie zależy mi na poznaniu. Od razu podchodzę do Chrisa i przytulam się do jego piersi ignorując wszystkich innych.

Pokaż mi jak kochać - Mafia#3 ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz