4.

7K 182 3
                                    

Tego dnia po raz pierwszy odważyłam się wsiąść za kierownicę. Musiałam zmierzyć się z tym. Tak o to jechałam właśnie do Matta u którego była już Kendall wraz z Ralphem i Nickiem, kolegami z drużyny Matta. Przez pół drogi czułam swego rodzaju stres, całą swoją uwagę skupiałam na tym aby jechać bezpiecznie i ostrożnie. Z ogromną ulgą odetchnęłam w momencie w którym podjeżdżałam pod dom chłopaka, który zresztą sam czekał na mnie na podjeździe.

— Dałaś radę? Wszystko w porządku? — Zapytał z troską, gdy wysiadałam z samochodu. Zdążyłam się nawet do tego przyzwyczaić.

— Tak, udało mi się. — Uśmiechnęłam się delikatnie idąc w jego kierunku. — Jak widać jestem w jestem cała.

Matt przytulił mnie a następnie ruszyliśmy do środka. Wchodząc słyszałam stłumione śmiechy zmieszane z muzyką. Szłam niepewnym krokiem za chłopakiem, aż znaleźliśmy się w salonie.

— Cześć Lila, dobrze cie widzieć. — Powiedział Ralph spoglądając w naszą stronę.

—. Piwka?-Spytał Nick unosząc szklaną butelkę, którą opuścił widząc jak unoszę delikatnie klucze od samochodu w swojej dłoni.

Kendall na ich widok zerwała się z kanapy i mocno mnie przytuliła, szepcząc w międzyczasie jaka jest ze mnie dumna. Usiadłam na kanapie i rozglądałam się dookoła. Do tej pory widziałam swoich znajomych tylko w szkole, ewentualnie czasem Kendall bądź Matt wpadali do mnie na krótkie odwiedziny. Najchętniej nie wychodziłabym nadal ze swojego pokoju, który był taką moją bezpieczną przystanią. Jednak po długiej rozmowie z przyjaciółką i Mattem doszłam do wniosku, że muszę ruszyć z miejsca. Uświadomili mi, że tego właśnie chciałby mój ukochany Kasper. Wiadomo, że nie wystrzeliłam jak z procy, ale wszystko małymi kroczkami.

Siedząc i patrząc jak Nick i Ralph grają na konsoli klnąc przy tym, zauważyłam jak Matt nachyla się nad Kendall coś jej szepcząc, a dziewczyna cicho się śmiejąc patrzy na niego maślanymi oczami. Przyglądając się im jeszcze dłużej zaczęło mnie nurtować pytanie czy coś przypadkiem mnie nie ominęło. Wyglądali naprawdę uroczo.

— Czy ja o czymś powinnam wiedzieć? — Odchrząknęłam zwracając tym na siebie uwagę. Zauważyłam jak lekko spięta para z zakłopotaniem spogląda w moją stronę.

— Nie było okazji.

— Przepraszamy. Wiemy jak widok par na ciebie działa i baliśmy się ci o tym powiedzieć. — Przerwał Kendall chłopak.

— Nie macie mnie za co przepraszać. — Powiedziałam lekko zirytowana. — Cieszę się, że jesteście szczęśliwi. Ale błagam przestańcie się tak zachowywać i zacznijcie być ze mną szczerzy, ze wszystkim. — Zaakcentowałam wyraźnie ostatnie słowo wymijając ich i wychodząc na taras.

Zbliżał się maj, powietrze robiło się coraz gorętsze. Usiadłam wygodnie na ławeczce w ogródku przy małej, białej fontannie. Przyglądałam się spływającej z niej wodzie. Zastanawiałam się czemu aż tak bali się mi o tym powiedzieć. Poczułam się źle. Ze względu na moją tragedię, moi najbliżsi ukrywali przede mną coś tak pięknego. Dało mi to jeszcze więcej do myślenia. Jeszcze większą motywację do tego, aby ruszyć na przód.

Poczułam jak ławka obok mnie ugina się, odwróciłam delikatnie głowę w prawą stronę i ujrzałam Ralpha. Patrzył na mnie swoimi ciemno-brązowymi oczami, które swoją drogą były cholernie podobne do oczu Kaspra. Powoli jego kąciki uniosły się ku górze. Jego uśmiech był na tyle zaraźliwy, że i ja uśmiechnęłam się a chwile później wróciłam wzrokiem na fontannę.

— Nie bądź na nich zła, wiesz że chcieli dobrze. — Powiedział swoim spokojnym i czułym tonem.

— Ralph ja nie jestem zła na nich, jestem szczęśliwa, że w końcu są razem po tych ich wieloletnich podchodach. — Powiedziałam na co oboje się zaśmialiśmy. — Jestem zła na siebie, że przeze mnie to ukrywali. Nie chcę takich sytuacji. Chcę, żeby chociaż trochę wszystko było jak dawniej.

— W takim razie głowa do góry i razem damy radę. — Powiedział dodając mi otuchy i zdecydowanie udało mu się to.

— A ty? — Spytałam blokując wzrok ze zdezorientowanym chłopakiem. — Co przede mną ukrywasz Ralph?

— Na drugie mam Nicolas, ale nie mów nikomu. — Odpowiedział przykładając wskazujący palec do ust, po czym oboje się zaśmialiśmy.

Siedząc tak z przyjaciółmi w końcu poczułam wewnętrzny spokój. Choć na chwile mogłam odetchnąć. Brakowało mi tego, tak samo jak brakowało mi Kaspra. Nie zapomniałam o nim nawet przez ułamek sekundy. Jednak przebywając z nimi czułam się dobrze. Moje samopoczucie znacznie różniło się od tego jak czułam się będąc sama w swoim pokoju. Z racji tego, że była sobota Matt z Nickiem wpadli na pomysł aby zorganizować imprezę u Matta w domu. Kendall ochoczo zgodziła się na pomysł, jednak dla mnie to było za dużo.

— Na pewno nie zostaniesz? — Spytała przyjaciółka w momencie w którym zakładałam buty.

— Na pewno, ale wy macie bawić się dobrze. — Powiedziałam stanowczo.

— Lilka mogę zabrać się z tobą? — Rzucił Ralph wchodząc do przedpokoju i poprawiając bluzę.

— Jasne.

Po krótkim pożegnaniu się ruszyliśmy do samochodu. Przez większość drogi w samochodzie słychać było tylko dźwięki wydobywające się z radia. Ja skupiałam się na drodze, za to Ralph na widokach za oknem. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a na ulicach zbierało się coraz więcej ludzi chętnych na sobotnią zabawę. Kwadrans później podjechałam pod dom chłopaka.

— Dziękuję za podwózkę. — Powiedział odpinając pas. — Życzę miłego wieczoru i proszę uśmiechaj się więcej. — Dodał łapiąc mnie za dłoń.

— Miłego wieczoru Ralph. — Uśmiechnęłam się delikatnie.

Po tych słowach opuścił mój samochód, a w momencie w którym drzwi zamknęły się za nim odjechałam. Na całe szczęście mieszkał tylko dwie przecznice ode mnie, więc w miarę szybko znalazłam się w swoim domu. Justin wybrał się na imprezę do Matta, rodzice natomiast leżeli w salonie oglądając film. Udałam się pod prysznic a następnie szczelnie opatulona ciepłą kołdrą przeglądałam portale społecznościowe. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta widząc snapy z imprezy i moich szczęśliwych przyjaciół.

Forever in my heart.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz