38.

2.8K 84 2
                                    

Z uwagą przyglądałam się przyjaciółce, która dłubała widelcem w swoim lunchu. Od rana była jakaś nieobecna, wręcz powiedziałabym że trochę smutna. Nie dało się nie zauważyć, że coś ją gryzie. Oczywiście, że próbowałam dowiedzieć się o co chodzi. Jednak nieugięcie twierdziła, że wszystko jest w porządku.

— Dobra Kendall, koniec owijania w bawełnę. Mów o co chodzi. — Powiedziałam stanowczo chwytając za serwetkę, a następnie wytarłam nią usta.

— Chodzi o Matta. — Westchnęła odkładając widelec. Uniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi zmartwionymi oczami.

— Co z nim? Przecież wszystko między wami chyba jest dobrze co? — Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią pytająco. Fakt. Wszyscy wiedzieliśmy, że cały czas ich ciągnie do siebie, ale nic nie wskazywało na to, żeby coś w ich obecnej relacji było nie tak. Dopiero po kilku minutach zrozumiałam o co chodzi Kendall. — Jesteś zazdrosna o Mię? O to chodzi?

Matt poznał Mię na siłowni, gdzie pracował z moim bratem. Od tego czasu dość często widywali się ze sobą. Widać było gołym okiem, że mają się ku sobie. Nie pomyślałabym, że Kendall może być zazdrosna. Ba! Kendall to ostatnia osoba o której bym pomyślała, że w ogóle może być zazdrosna. To nie było raczej w jej stylu. Zauważyłam, że wspomnienie o Mii zadziałało na nią elektryzująco, ponieważ słysząc jej imię przewróciła oczami a na jej twarzy pojawił się grymas.

— Spędza z nią tak dużo czasu, do mnie już prawie w ogóle nie dzwoni. — Z każdym kolejnym słowem wypływającym z ust zazdrosnej Kendall chciało śmiać mi się coraz bardziej. Jednak mimo wszystko starałam się zachować powagę. — Widujemy się tylko jak wychodzimy ekipą, ale nawet wtedy zabiera ją i..

— Kendall on po prostu poszedł dalej, ty też powinnaś zacząć układać sobie życie. — Przerwałam jej i złapałam ją za rękę. — Stanęłaś w martwym punkcie, ale nie możesz go winić za to, że jest szczęśliwy. Przypominam, że wspólnie podjęliście decyzje o waszym zerwaniu.

Przez resztę zajęć Kendall trochę rozpogodziła się, co mnie zadowoliło. Wracając z uczelni do domu napawałam się delikatnymi promieniami słońca wpadającymi przez okna do auta i podśpiewywałam sobie pod nosem piosenki lecące z radia. Uwielbiałam wiosnę, zdecydowanie najbadziej ze wszystkich pór roku. Wszystko budziło się do życia a i temperatura była przyjemna. Zapowiadało się naprawdę przemiłe środowe popołudnie. Zapowiadało aż do czasu, gdy w tylnym lusterku zobaczyłam jadący za mną samochód. Ten sam samochód, który to kilka miesięcy temu śledził mnie, kiedy jeździłam do Alexa do szpitala. Ogarnął mnie swego rodzaju niepokój. Do tej pory nie powiedziałam Alexowi o tym. Zważając na to, że już dłuższy czas nie widziałam go uważałam, że po prostu nie ma sensu. Ogromny kamień spadł mi z serca, kiedy wjechałam na posesję swojego domu a brama zamknęła się.

O tej porze w domu nie było nikogo. Rodzice byli w pracy, Justin na siłowni a Alex wrócił już do swojego mieszkania po tym jak znaleźli chłopaków, którzy na nich napadli. Po zamknięciu za sobą drzwi ruszyłam na górę. Wzięłam ze swojej szafy białą gładką koszulkę i czarne leginsy, a następnie udałam się do łazienki. Chyba nic nie rozluźniało tak mojego ciała jak długa i gorąca kąpiel. Leżałam z przymkniętymi oczami w pełni zrelaksowana, kiedy nagle moją błogą ciszę przerwało walenie do drzwi. Wzdrygnęłam się lekko i zmarszczyłam brwi. Walenie nie ustępowało, więc nie zastanawiając się długo wyszłam z wanny i owinęłam swoje mokre ciało puchatym ręcznikiem. Z każdym stopniem moje nogi coraz bardziej drgały. W ostatniej chwili kiedy zdecydowałam, że nie będę otwierała ich, ktoś złapał za klamkę. Byłam całkowicie zdezorientowana i nie miałam pojęcia kto to i czego może chcieć. Po niespełna dwóch minutach kiedy zapanowała cisza podeszłam niepewnie do drzwi, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je. O dziwo nikogo nie było, a brama była nadal zamknięta.

Forever in my heart.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz