— I właśnie po tej rozmowie z nim zmieniłam całkowicie myślenie. Mogłabym wręcz powiedzieć, że odetchnęłam z ulgą. — Oderwałam wzrok od okna i odwróciłam się twarzą do mojego terapeuty, który z zainteresowaniem przyglądał się mi analizując każde moje słowo.
Nikomu nie powiedziałam o tym co mnie spotkało, kiedy próbowałam odebrać sobie życie. Jednak po tej sytuacji musiałam znów udać się na terapię. Nie miałam żadnych oporów do tego aby mu się zwierzyć. Mój terapeuta był osobą, której wierzyłam bezgranicznie i bardzo mi pomógł. Spędziłam u niego prawie trzy godziny. Cały czas towarzyszyła mi myśl, że powinnam podziękować Alexowi, którego nie widziałam od tamtej pory. W końcu gdyby nie on mogłabym już nie żyć. Na dworze zdążyło się ściemnić. Jeździłam z jednego miejsca do drugiego gdzie zazwyczaj siedział mój brat ze znajomymi, jednak kiedy dojechałam na ostatnie miejsce i nikogo nie zastałam poddałam się.
— Hej Justin gdzie jesteś? — Zapytałam zaraz po tym jak odebrał swój telefon. W tle słyszałam głośną muzykę i jakieś krzyki.
— Na opuszczonym lotnisku a coś się stało?
— Jest z Tobą Alex? — Kiedy odpowiedział na moje pytanie pozytywnie rozłączyłam się nie dając mu dokończyć zdania.
Na opuszczonym lotnisku od zawsze odbywały się nielegalne nocne wyścigi. Odkąd mój brat zaczął na nie uczęszczać nie opuścił ani jednego. W domu tylko ja o nich wiedziałam a rodzice myśleli, że po prostu chodzi na imprezy. Nie potrafię sobie wyobrazić jakie piekło z jego życia zrobiliby gdyby dowiedzieli się, że ich syn bierze udział w czymś takim. Dwadzieścia minut później byłam już na miejscu gdzie było pełno samochodów i nastolatków. Bez problemu odnalazłam brata i jego kumpli, ponieważ dookoła nich było niemałe zbiegowisko. Alex stał oparty o swojego czarnego matowego mustanga z uwieszoną na nim dziewczyną, której strój więcej odsłaniał niż zasłaniał.
— Hej. — Szturchnęłam brata stając obok niego.
— Mówiłem ci, żebyś nie przyjeżdżała. Tu nie jest bezpiecznie. — Mimo tego, że był zły te słowa wypowiadał spokojnym tonem.
— Z tobą może mi coś grozić? — Zaśmiał się słysząc to pytanie, objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Będąc przy moim bracie dałabym sobie rękę uciąć, że z mojej głowy nie spadłby nawet włos.
— Jak ja bym chciał tak przytulić swoją siostrę, ale mogę tylko pomarzyć bo przecież zaraz by krzyczała uważaj na moje włosy tyle nad nimi siedziałam. — Powiedział kolega Justina stojący obok nas i próbujący naśladować głos swojej siostry, co skwitowaliśmy śmiechem.
Nie umknęło to uwadze Alexowi i wtedy po raz pierwszy tego wieczoru nasze spojrzenia skrzyżowały się. Kiedy chciałam już coś powiedzieć przyszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał na oko z trzydzieści pare lat. Przyszedł i ogłosił, żeby zaczęli przygotowywać się do wyścigu. Wszyscy jak na zawołanie zaczęli się rozchodzić.
— Jedziesz? — Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, kiedy tuż przy moim uchu usłyszałam głos Alexa.
— Stary wolałbym żeby została. — Mój brat nie był zadowolony z tego, że tu przyjechałam a co dopiero z tego jakie pytanie zadał mi chłopak.
— Tak.
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Od wypadku wszyscy jeżdżąc ze mną jeździli przepisowo, ja sama nie przekraczałam nigdy dozwolonej prędkości. A teraz siedziałam na miejscu pasażera z chłopakiem, który uratował mi życie. Po mojej stronie podjechał drugi samochód. Chłopak siedzący w czerwonym mercedesie uśmiechał się cwaniacko, co powodowało u mnie w pewien sposób obrzydzenie. Nagle pomiędzy dwoma autami pojawiła się ta sama dziewczyna, która była uwieszona na Alexie. W dłoniach trzymała czarne flagi, uniosła je i kiedy jej ręce kierowały się ku dołowi ruszyliśmy z piskiem opon.
Wciśnięta w fotel z przerażeniem zaczęłam patrzeć na rozmywające się widoki za szybą. Co ja głupia sobie myślałam wsiadając do tego samochodu. Kiedy strach zaczął brać górę, zaczęło robić mi się duszno. Przymknęłam oczy i zaczęłam szybciej oddychać. To był błąd. Mając zamknięte oczy w mojej głowie wyświetlił mi się film krótko przed wypadkiem. Ja i Kasper w aucie. Nagle niespodziewanie poczułam dłoń chłopaka łapiącą za moją. Uchyliłam powieki i skierowałam wzrok w jego stronę.
— Spokojnie.
Nie wiedziałam jak to możliwe i jak tego dokonał jednym pieprzonym słowem, ale po wypuszczeniu powietrza z ust uniosłam delikatnie kąciki ust. Chwyciłam jego dużą dłoń przy której moja wyglądała jak u pięcio letniego dziecka i naprawdę poczułam wewnętrzny spokój, jakby strach gdzieś się po prostu rozpłynął. Z ciekawością przyglądałam się Alexowi. Był strasznie skupiony, jego knykcie bielały zaciskając się na kierownicy, szczeka była zaciśnięta przez co jeszcze mocniej mogłam zauważyć jego kości policzkowe. Najbardziej dziwiły mnie okulary przeciwsłoneczne, które miał na nosie. Była przecież noc a dookoła nie było żadnych świateł poza reflektorami aut na ulicy. Pochłonięta jego widokiem nie zauważyłam nawet w którym momencie dojechaliśmy na metę. Wygrał.
— Dziękuje.
— Za co? Za to że odwiozłem cię całą? — Jego śmiech rozlał się po całym samochodzie. Mimo tego, że dojechaliśmy nadal nie puścił mojej ręki.
— Za to, że uratowałeś mi życie. — Powiedziałam nieśmiało spuszczając głowę w dół.
— Mała. — Uniósł mój podbródek ku górze i spojrzał mi w oczy wywołując przy tym ciepło w środku. — Nie masz za co dziękować. Nie darowałby...
Nie dano mu dokończyć. Z mojej strony otworzyły się drzwi w których znalazł się mój brat i po chwili nie czułam już dotyku Alexa, a on sam wysiadł z drugiej strony. Po setkach pytań od Justina czy wszystko w porządku stwierdziłam, że wystarczy mi wrażeń na dziś. Chciałam podziękować i to zrobiłam, więc po wcześniejszym uprzedzeniu brata, że wracam do domu ruszyłam do swojego samochodu.
Po zjedzeniu kolacji i wzięciu gorącej kąpieli posiedziałam trochę z rodzicami i wróciłam do swojego pokoju. Cały dzień nie wymęczył mnie tak bardzo, jak niecała godzina spędzona z bratem i jego kolegami. Leżałam z pilotem w ręce i skakałam po kanałach. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że nie było tak źle poza moim atakiem paniki. Mogłam wręcz powiedzieć, że podobało mi się. Podobał mi się również widok skupionego Alexa i jego dotyk. STOP. Skarciłam w duchu samą siebie, a po moim pokoju rozległ się dźwięk przychodzącego SMS-a.
Nieznany
Mam nadzieję, że cała i zdrowa leżysz już w swoim łóżku. Śpij dobrze mała.
Alex. To musiał być on. Nie wiedziałam jednak co odpisać, tak więc rzuciłam telefon z powrotem na szafkę nocną i wróciłam do poprzedniej pozycji. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ten SMS był miłym gestem z jego strony, którego zresztą nie spodziewałam się w najmniejszym stopniu.
CZYTASZ
Forever in my heart.
Teen FictionCzy istnieje jakiś sprawdzony sposób by podnieść się z kolan, gdy życie zabiera nam cały nasz świat?