— A ty już w domu? — Zapytała mama wchodząc do mojego pokoju z koszem do którego zbierała pranie. Chwyciła moją koszulkę z krzesła i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
— Mieliśmy skrócone wykłady. — Odpowiedziałam nie odrywając wzroku od telefonu. W ostatniej chwili, kiedy już prawie wychodziła z pokoju zebrałam się na odwagę i zablokowałam go. — Mamo. — Kobieta odwróciła się i znów spojrzała na mnie. — Wiedziałaś, że to Jackob spowodował wypadek?
Widziałam jak na jej twarzy zaczyna malować się przerażenie, smutek i żal. Wiedziała o tym. Wtedy nie miałam już wątpliwości, że tata również. Ukrywali to przede mną, przyjęli go pod swój dach kiedy przyjechał ze mną z San Francisco. Pozwolili mi spędzać czas z kimś, przez kogo zmarła najważniejsza osoba w moim życiu. Poczułam swego rodzaju zawód, że nie powiedzieli mi prawdy. Swoją drogą byłam ciekawa czy w ogóle kiedykolwiek bym się o tym dowiedziała, gdyby nie fakt, że mój brat przycisnął Jackoba tamtego wieczoru w mieszkaniu Alexa. Długo nie myśląc wstałam z łóżka i wyminęłam mamę, a następnie zeszłam na dół. Nic nie mówiąc po prostu wzięłam klucze od samochodu i wyszłam z domu. Przez dłuższy czas jeździłam bez celu po mieście, zanim zaparkowałam pod cmentarną kwiaciarnią.
— Hej kochanie. — Powiedziałam cicho stając przy grobie Kaspra. Standardowo wymieniłam kwiaty i wkłady w zniczach, a po uprzątnięciu usiadłam na małej czarnej ławeczce na przeciwko i westchnęłam. — Jeśli nadal nade mną czuwasz, to pewnie widzisz co tu się wyprawia co? — Zaśmiałam się cicho i westchnęłam, wpatrując się w jego zdjęcie. Tęskniłam za nim. Mimo tego, że miałam kochającego chłopaka jakim był Alex. Tęskniłam za nim każdego dnia tak samo mocno. Nikt nie był w stanie zastąpić Kaspra. Pozostawał na pierwszym miejscu w moim sercu. Siedząc tak i wpatrując się w jego zdjęcie zaczęłam zastanawiać się jakby to było gdyby żył. Czy bylibyśmy już po ślubie, czy dalej mieszkalibyśmy w LA, czy mielibyśmy już dzieci? A być może nasze drogi jednak by się rozeszły i cała wspólnie zaplanowana przyszłość poszłaby w zapomnienie, kiedy my zastąpilibyśmy siebie nawzajem kimś innym? Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon z torebki i odblokowałam go.
Justin:
Jadę z Khloe na obiad, jedziesz z nami?Po przeczytaniu wiadomości przeniosłam wzrok na grób Kaspra i rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się nad odpowiedzią. Stwierdziłam, że po ostatnich wydarzeniach przydałoby mi się towarzystwo moich najbliższych.
Liliana:
Jest piątek, może wybierzemy się na wyścigi wieczorem i na imprezę?Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Justin:
No nie wiem co na to Alex, pogadaj z nim najpierw. Jak coś my jesteśmy na tak(:— Mówiłem ci, że chce z tym skończyć. — Mruknął Alex nie odrywając wzroku od telewizora. Siedziałam u niego już dobre dwadzieścia minut, a on nawet na chwilę nie przestał grać na konsoli. Wyczułam w jego głosie, że nie był zadowolony z mojego pomysłu. — Poza tym czemu chcesz iść na wyścig?
— Muszę odreagować. Chciałabym, żeby chociaż jednego wieczoru było jak kiedyś. Żeby coś się zadziało. — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Odkąd postanowił zrezygnować z wyścigów i wszelakich akcji zrobiło się dość monotonnie. W tygodniu chodziłam na uczelnie, Alex pracował a w weekendy siedzieliśmy albo u mnie albo u niego. Nie twierdziłam, że było to złe. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że zrezygnował z tych niebezpiecznych rzeczy. — Nie chcę, żebyś brał udział w wyścigu. Chcę żebyśmy w końcu porobili coś jak kiedyś zamiast siedzieć bezczynnie i się nudzić.
CZYTASZ
Forever in my heart.
Teen FictionCzy istnieje jakiś sprawdzony sposób by podnieść się z kolan, gdy życie zabiera nam cały nasz świat?