5.

6.7K 161 11
                                    

Wyczekiwana przez wszystkich majówka nadchodziła wielkimi krokami. Pogoda w Los Angeles rozpieszczała coraz bardziej. Plaże stawały się przepełnione, a miejskie parki i lodziarnie zasiadały tłumy dzieci. Lubiłam ten widok, lubiłam jak całe miasto budziło się do życia.

— Jak myślisz zgodzą się? — Z zamyślenia wyrwała mnie Kendall. Siedziałyśmy właśnie na murku przy plaży zajadając się naszymi ukochanymi jagodowymi lodami.

— Ale co? Przepraszam zamyśliłam się. — Przyznałam szczerze i opuściłam okulary na koniec nosa.

— Mówiłam o tym, żeby spędzić majówkę razem za miastem i może chłopaków byśmy wzięły z nami. Co ty na to?

Sam w sobie pomysł brzmiał fantastycznie. Jednak słysząc wzmiankę o wyjeździe za miasto, wspomnienia wróciły. Lekki dreszcz przeszedł przez moje ciało. Czy się bałam? Bez wątpienia. Jednak nie chciałam się poddawać, chciałam iść coraz dalej nie zatrzymując się. Chciałam, żeby po prostu Kasper był ze mnie dumny patrząc na mnie z góry.

— Hmm jasne, ja jestem za.

— O matko, ale się cieszę! To będzie najlepsza majówka! — Pisnęła podekscytowana Kendall przytulając mnie.

Tęskniłam za nią. W tej całej siedmiomiesięcznej walce z całym światem brakowało mi tylko Kendall. Miałam wyrzuty sumienia co do tego jak odpychałam ją, gdy ona naprawdę chciała przy mnie być. Jednak moja przyjaciółka była naprawdę wyrozumiałą osobą. Nie zostawiła mnie, nie naciskała, czekała. A teraz znów mogłyśmy być razem. Z jej wsparciem wszystko wydawało się dużo łatwiejsze. Ona jak nikt inny potrafiła mnie zmotywować do działania, podobnie jak Matt. Zresztą właśnie dzięki tej dwójce wyszłam ze swojej jaskini, zwanej moim pokojem.

Przez następnych kilka godzin włóczyłyśmy się bez celu po mieście. Rozmawiałyśmy na przeróżne tematy. Nie obyło się również od poważnej rozmowy na temat związku Kendall i Matta. Cieszyłam się tym, że moja przyjaciółka była szczęśliwa. Wraz z Mattem od podstawówki robili podchody do siebie. Jednak żadne z nich nie chciało się przyznać do tego, że coś jest na rzeczy. Zawsze śmialiśmy się z nich, jak któreś zaczynało się z kimś spotykać to ta druga osoba była zazdrosna, choć mocno się tego wypierała to my wszyscy wiedzieliśmy jaka jest prawda.

Koło godziny osiemnastej wróciłam do swojego domu. Już w progu poczułam zapach mojego ukochanego ciasta brzoskwiniowego. Zdjęłam buty i udałam się do kuchni. Przy wyspie kuchennej krzątała się mama, podśpiewując swoją ulubioną piosenkę, która wydobywała się z radia.

— Oo hej kochanie, jak tam? — Zapytała w momencie w którym zajęłam krzesło barowe przy wyspie kuchennej.

— Poczułam zapach swojego ukochanego ciasta, więc lepiej być nie może.

— Tak myślałam, że będziesz zadowolona. — Zaśmiała się podsuwając mi miskę z pozostałymi brzoskwiniami. — Za tydzień majówka jakieś plany?

— Kendall chce zorganizować jakiś wyjazd za miasto. — Odpowiedziałam wpychając brzoskwinie do buzi.

— I jak? Chcesz jechać?

— Chyba tak, chyba pojadę.

Po tych słowach rodzicielka złapała mnie za dłoń i uśmiechnęła się do mnie czule. Uniosłam wzrok na jej twarz i odwzajemniłam uśmiech.

— Bardzo się cieszę Lilka, bardzo się cieszę, że ruszasz z miejsca. — Powiedziała przechodząc na drugą stronę wyspy i przytuliła mnie. — Jestem z ciebie taka dumna córeczko.

Naszą chwilę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Wraz z Justinem nakryliśmy do stołu w salonie. Resztę wieczoru spędziłam w rodzinnym gronie. W naszym domu znów wróciła równowaga. Znów przepełniała go miłość i radość.

Forever in my heart.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz