Podczas gdy Lucia wpatrzona jak w obrazek szła ramię w ramię z Jackobem, który właśnie nas oprowadzał po uczelni, ja szłam z tyłu starając się dojść do siebie. Jego widok dość mocno mnie zszokował. Wiedziałam, że mieszkał w San Francisco jak i uczył się tu, ale nie sadziłam że na tej samej uczelni. Tego, że będzie moim opiekunem już w ogóle się nie spodziewałam. Swoją drogą od ostatniego spotkania trochę się zmienił. Siłownia bez której nie widział życia dawała swoje znaki, a i lekki zarost, który zapuścił sprawiał, że wyglądał naprawdę dobrze.
— Więc ty będziesz miała teraz francuski w tej sali dwieście jeden. — Potrząsnęłam delikatnie głową kiedy stanęliśmy nagle pod jakąś salą. — Chodź Lilka pokaże ci gdzie masz hiszpański. — Skinęłam głową i posłusznie ruszyłam za nim. — Miło cię widzieć.
— Ciebie również. — Powiedziałam niezwykle spokojnym tonem i wyrównałam krok z Jackobem.
— Nie mówiłaś nic, że zamierzasz tu studiować. — Kontynuował kiedy stanęliśmy pod jakąś salą. Stanął na przeciwko mnie i wtedy stało się coś dziwnego. Nasz wzrok zblokował się, a między nami zapanowała cisza. Pierwsze zajęcia dobiegały końca, więc na korytarzu byliśmy tylko my. Jackob palcem jednej ręki zahaczył o moją dłoń, a ja złapałam go co było dla mnie niezrozumiałe. Jednak kiedy ludzie zaczęli wychodzić z sal zabrał rękę i odsunął się. — Tu masz hiszpański, do zobaczenia.
Odszedł wymijając mnie, a ja w tym momencie poczułam mój ukochany zapach. Od zawsze używał takich samych perfum jak Kasper. Usiadłam na ławce pod ścianą i zabrałam się za przeglądanie social mediów. Nie wiedząc czemu, poczułam się dobrze kiedy zaczęło dochodzić do mnie to, że mam tu kogoś znajomego. Pierwszy dzień zajęć minął mi wyjątkowo szybko i dość przyjemnie. Poznałam nowych ludzi, którzy okazali się być naprawdę w porządku. Z racji tego, że po zajęciach miałam iść z Lucia na obiad, a kończyła godzinę później, usiadłam na ławce przed uczelnią i delektowałam się słońcem.
— Zgadnij kto to. — Usłyszałam za swoimi plecami, kiedy ręce nieznajomego zasłoniły moje oczy.
— Jackob wiem, że to ty. — Chłopak zaśmiał się i usiadł na ławce obok mnie. — Nie masz zajęć?
— Dzisiaj cały dzień oprowadzałem pierwszaków, więc można powiedzieć, że miałem wolne. — Odpowiedział zaczesując palcami swoje włosy do tyłu. — A ty co tu tak siedzisz sama?
— Czekam na Lucie, kończy za godzinę i mamy iść na obiad. — Odwróciłam się w jego stronę przyglądając mu się.
— Mam coś na twarzy? — Zapytał marszcząc brwi, a ja tylko się zaśmiałam i pokiwałam głową na nie. Między nami zapanowała cisza, oboje siedzieliśmy patrząc przed siebie. Niespodziewanie Jackob położył dłoń na mojej ręce przywołując tym wspomnienia. W głowie słyszałam jego słowa, które wypowiedział do mnie gdy był w LA. — Tęskniłem i nawet nie wiesz jak cieszę się, że tu jesteś.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, więc jedynie uśmiechnęłam się słabo. Posiedział ze mną jeszcze chwilę, a następnie pożegnał i poszedł. Odprowadzałam go wzrokiem, aż do momentu w którym mój telefon zadzwonił. Widząc na wyświetlaczu imię mojego brata ucieszyłam się.
— Hej siostra, jak tam? —
Wystrzelił mój brat, kiedy ledwo co odebrałam telefon.— W porządku, uczelnia jest spoko i nie wiesz kto je..
— Kurwa odłóż tą butelkę! — Krzyknął na tyle głośno, że musiałam odsunąć trochę telefon od ucha. — Przepraszam Lilka dam ci Khloe zaraz wracam.
— Hej kochana. — W słuchawce poza głosem Khloe usłyszałam jak mój brat z kimś się kłoci.
— Hej, co się tam dzieje? — Zapytałam lekko poddenerwowana poprawiając się na ławce.
CZYTASZ
Forever in my heart.
Teen FictionCzy istnieje jakiś sprawdzony sposób by podnieść się z kolan, gdy życie zabiera nam cały nasz świat?