— Powinnaś odpocząć. Wpadasz do domu na maksymalnie dwie godziny, nic praktycznie nie jesz i cały czas siedzisz w szpitalu. — Mówiła mama stojąc mi nad głową kiedy zakładałam buty.
— Wszystko gra mamo, nie martw się.
Z tymi słowami przytuliłam moją rodzicielkę i wyszłam z domu. Wiedziałam, że w tym co mówiła było trochę racji. Prawdę mówiąc całymi dniami siedziałam przy nieprzytomnym Alexie. Od nieszczęsnego zajścia minął już prawie tydzień. Jego stan nie poprawiał się, a on dalej był w śpiączce. Jedynie siniaki na jego ciele zmieniały kolor. Justin i moi przyjaciele starali się odciągać mnie od niego, godzinami potrafili namawiać mnie abym wracała do domu i odpoczęła. Jednak ja nie miałam takiego zamiaru. Wracałam do domu naprawdę w ostateczności, ale starałam się być przy nim cały czas.
Mój brat, Ralph, Matt i koledzy Justina zajęli się poszukiwaniami tych osób, które doprowadziły do tego wszystkiego. Nie podobał mi się ten pomysł, ale nie chciałam się wtrącać. Poza tym patrząc na determinację chłopaków wiedziałam, że nawet by mnie nie słuchali. Tego dnia w LA była straszna pogoda. Lało niemiłosiernie przez co musiałam stać w ogromnym korku. Odkąd wyjechałam z pod domu miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Czarne auto z przyciemnionymi szybami jechało za mną aż pod sam szpital. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, więc jak najszybciej zaparkowałam samochód i prawie wbiegłam do szpitala, aby znaleźć się wśród ludzi.
Jak codziennie dotąd pierwszą rzeczą, którą robiłam było kupienie kawy w szpitalnej kawiarence. Popijając mój ukochany napój kroczyłam szpitalnym korytarzem witając się z pielęgniarkami. Nie potrafię opisać uczucia, które towarzyszyło mi gdy weszłam do sali Alexa i zastałam ją pustą.
— Przepraszam gdzie jest Alex? — Wyjąkałam zaniepokojona do Danielle, pielęgniarki która zajmowała się Alexem.
— Spokojnie. — Powiedziała z uśmiechem na ustach kładąc dłoń na moim ramieniu. — Jest na badaniach, powinni go przywieźć za kilka minut. — Kamień spadł mi z serca słysząc te słowa.
W mojej głowie pojawiły się już najczarniejsze myśli. Na całe szczęście faktycznie po upływie kilku minut Alex wrócił do sali. Siedziałam na krześle i jak każdego dnia trzymałam go za rękę. Dużo mówiłam do niego z nadzieją, że mnie słyszy. Brakowało mi jego głosu, nawet jego głupich docinek. Czasem, trzymając jego dłoń, miałam wrażenie, że jego palce poruszają się. Przez padający za oknem deszcz moje powieki robiły się coraz cięższe. Zmęczenie dawało swoje znaki. Nie wiem nawet kiedy przysnęłam. Obudził mnie dźwięk jednej z maszyn pod którą podpięty był Alex.
— Nie, nie, nie. Tylko nie to. — Ze łzami w oczach wstałam i wybiegłam na korytarz wołając o pomoc. Oczywiście zostałam wyproszona z sali, kiedy wbiegli do niej lekarz z pielęgniarkami. Odrazu zadzwoniłam do Justina, który dość szybko z całą ekipą przyjaciół przyjechał do szpitala. Reanimowali Alexa już od ponad dwudziestu minut. Nie wiedziałam co się dzieje. Siedziałam pusto patrząc w ścianę przede mną, a z moich oczu wylewały się łzy.
— Bardzo mi przykro... — Z tymi słowami wyszedł lekarz z sali Alexa. Po pierwszych trzech słowach całkowicie wyłączyłam się czując, jak grunt pod nogami zaczyna mi się osuwać. Obraz zaczął się rozmywać i jak przez mgłę widziałam płaczącą Kendall w objęciach Matta, Khloe i Ralpha którzy szli w moją stronę.
— Lila. — Mój brat złapał mnie za ramiona podnosząc z podłogi na którą się osunęłam i z całej siły mnie przytulił.
Poczułam jak moje serce po raz kolejny rozpada się na miliard małych kawałków. Jak cały koszmar, który już przeżyłam powrócił. Dopiero w tamtym momencie poczułam jakim ważnym człowiekiem był dla mnie Alex. Jak to mówią - docenisz jak stracisz. Zaczęły zjadać mnie wyrzuty sumienia. Tyle cennego czasu zmarnowaliśmy na jakieś głupie gry między sobą, niejasne sytuacje. Odmienił mnie i moje życie, stał się moją siłą. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jak to wszystko będzie wyglądało. Jak będzie wyglądało życie bez Alexa.
— Chodź. — Powiedział Justin łagodnym tonem, kiedy jako jedyni staliśmy jeszcze na korytarzu.
— Nie dam rady. Nie potrafię. — Łkałam patrząc na białe drzwi przed sobą. Wszyscy byli już w środku i żegnali się z chłopakiem, a mnie jakby wmurowało w ziemię.
— Jestem przy tobie. — Wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
Kiedy złapał za klamkę moje serce zaczęło niewyobrażalnie szybko bić. Na nogach jak z waty weszłam do sali. Nie tylko dziewczyny płakały, widziałam, że Ralph i Matt również mają czerwone oczy. Wszystkim było ciężko. Po wejściu do sali Justin jako pierwszy podszedł do Alexa, aby się z nim pożegnać. Ja stałam jak słup soli zalewając się łzami. Wszystkie maszyny były już wyłączone, a sam chłopak leżał na łóżku i wyglądał jakby po prostu spał. Spał spokojnie, kiedy my musieliśmy go żegnać. Z ogromną pomocą Khloe i Justina zostałam wręcz zaciągnięta do jego łóżka. Położyłam dłoń na jego czole delikatnie przejeżdżając kciukiem. Jego lekko uchylone usta zaczynały sinieć. Ten widok bolał mnie w kościach, roznosił się po całym ciele. Zupełnie jak wtedy, gdy żegnałam zmarłego Kaspra.
— Obudź się proszę. — Wyszeptałam nachylając się nad nim. Przyłożyłam usta do jego czoła i zacisnęłam oczy z całej siły czując jak kolejna fala łez się zbliża. Wszyscy w ciszy stali i przyglądali się. Uniosłam głowę zaledwie kilka centymetrów i położyłam dłoń na jego policzku czując, że muszę to po prostu zrobić.— Kocham Cię Alex. — Powiedziałam i przyłożyłam swoje usta do jego. Nie sadziłam, że wypowiem te słowa w takich okolicznościach. Oczywiście były one jak najbardziej szczere. Zrozumiałam to co do niego czuję, kiedy po powrocie z San Francisco pomagał mi dojść do siebie, okazywał wsparcie i po prostu troszczył się o mnie. Oderwałam się od jego ust i odwróciłam w stronę moich najbliższych. — Możemy iść.
— Wyznajesz mi miłość i uciekasz? — Czując zaciskający się uścisk na moim nadgarstku i słysząc jego głos myślałam, że śnię albo że moja głowa płata mi już po prostu figle. Zrozumiałam, że to naprawdę się stało, kiedy dziewczyny zaczęły się uśmiechać ocierając łzy.
— Co tu się... — Z niedowierzaniem odwróciłam się w stronę Alexa. Patrzył na mnie swoimi cudownymi oczami z doskonale znanym mi błyskiem i z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem na ustach. — Czy ktoś może wytłumaczyć mi co tu się dzieje?!
— Słyszę krzyki, czyli mogę już wejść. — Powiedział lekarz śmiejąc się i wchodząc do sali. Nie mogłam w to uwierzyć co właśnie się działo. Mój smutek przeradzał się w złość. — Za dwie godziny powinien pan dostać wypis. — Powiedział do Alexa i opuścił salę.
— Zaraz kogoś tu naprawdę zabiję! — Warknęłam a wszyscy zaczęli się śmiać. Kiedy wytłumaczyli, że wiedzieli że Alex ma dzisiaj wyjść i postanowili zrobić mi kawał opieprzyłam ich. To był zdecydowanie najdurniejszy kawał jaki mogli wymyślić.
— Dostanę jeszcze buziaka? — Zapytał Alex robiąc do mnie maślane oczy, kiedy kończył się ubierać.
— Zakładaj tą bluzę. aa Odpowiedziałam rzucając ją w niego. Justin i pozostali wiedząc, że zabiorę Alexa ze szpitala zostawili nas i wyszli. Miałam ochotę rozszarpać go na strzępy. Jednak tak cholernie za nim tęskniłam, że gdy tylko przełożył głowę przez bluzę, prawie rzuciłam się na niego i wtuliłam.
— Przepraszam, wiem że to było głupie. — Wyszeptał obejmując mnie i całując w głowę, po czym wskazującym palcem uniósł ją i złożył pocałunek na moich ustach. — Naprawdę mnie kochasz?
— Teraz już nie wiem. — Parsknęłam śmiechem co i on podłapał. Oddałam mu pocałunek i czułam, że wszystkie negatywne emocje opuszczają moje ciało. — Swoją drogą czemu już cię wypuszczają?
— Bo nie mogłem patrzeć jak przychodzisz codziennie i siedzisz całymi dniami przy mnie. Nic o siebie nie dbałaś, nie mówiąc już o tych krótkich drzemkach.
Aa To przepraszam bardzo kiedy się obudziłeś? — Unosząc jedną brew zrobiłam dwa kroki do tylu i skrzyżowałam ręce.
— Obudziłem się jakoś trzy dni po tym jak tu trafiłem. — Zaśmiał się i zabrał za pakowanie swoich rzeczy. Krótką chwilę stałam przyglądając mu się, jednak robił to na tyle nieporadnie, że musiałam mu pomóc. Wypis dostał szybciej niż było w planie, więc po dostaniu go zarzucił torbę na jedno ramię i objął mnie drugim. — Chodź kochanie, czas do domu.
CZYTASZ
Forever in my heart.
Teen FictionCzy istnieje jakiś sprawdzony sposób by podnieść się z kolan, gdy życie zabiera nam cały nasz świat?