13.

3.9K 112 15
                                    

Minęły dwa dni od imprezy u Ralpha. Nadszedł piątek, gorący i słoneczny piątek. Przysięgam było tak upalnie, że nie miałam ochoty wychodzić z domu. Jednak po długich błaganiach Justina wybrałam się z nim na obiad. Swoją drogą kiedy zaczęłam dochodzić do siebie nasze drogi znów zaczęły się rozchodzić. Ja siedziałam z Kendall, Mattem i Ralphem, a mój brat rzadko bywał w domu. Cieszyłam się, że mogliśmy spędzić ze sobą trochę czasu.

— Alex o ciebie pytał. — Powiedział mój brat biorąc serwetkę. Przycisnął ją do ust a następnie zgniótł w ręce i położył na pusty już talerz. Spojrzałam na niego pytająco, unosząc przy tym jedną brew. Jego kumpel pytał o mnie? Po co? — Chyba wpadłaś mu w oko. — Zaśmiał się na co przewróciłam oczami i uniosłam kieliszek z winem nabierając łyk.

— I co ja mam z taką informacją zrobić braciszku? Przecież wiesz doskonale, że...

— Że nie bawisz się w randki. Wiem dlatego mu to powiedziałem. — Przerwał mi uśmiechając się po czym złapał mnie za rękę. — Nawet nie wiesz jak się cieszę widząc cię w tak dobrej formie. Bardzo często się uśmiechasz, nie siedzisz już zamknięta w swoich czterech ścianach. Jestem dumny z ciebie.

Patrzył na mnie oczami przepełnionymi braterską miłością, a mi po jego słowach zrobiło się ciepło w środku. Wiedziałam, że jego słowa były szczere. W końcu byłam jego młodszą siostrą. Ba! Dla niego do końca życia pozostanę małą siostrzyczką. Uśmiechnęłam się do niego czule. Słowa nie potrafiły opisać tego jaka byłam szczęśliwa mając takiego brata. Nagle uniósł głowę i spojrzał przez moje ramie na co zmarszczyłam brwi.

— Ej to nie Ralph? — Odwróciłam powoli głowę i ujrzałam chłopaka. Szedł z Kate za rękę, a na ich buziach widać było szerokie uśmiechy. W momencie w którym zauważył mnie i Justina pomachał w naszym kierunku, na co odmachaliśmy mu.

Miałam mieszane uczucia. Jednak coś przede mną ukrywał. Odwróciłam się przodem do stołu i dopiłam wino. Po zjedzonym obiedzie Justin obiecał, że podrzuci mnie na cmentarz. Ostatnio bywałam tam coraz rzadziej za co plułam sobie w brodę. To nie było tak, że zapominałam o Kasprze. Absolutnie. Do końca mojego życia miał miejsce w moim sercu. Po prostu przez uczenie się do hiszpańskiego i wypady ze znajomymi ciężko było mi znaleźć czas na przychodzenie na jego grób. Mogłam odwołać zawsze jakieś spotkanie i przyjść tu, ale nie po to chodziłam na terapię, żeby się z tym pogodzić i nauczyć się żyć na nowo, żeby siedzieć cały czas w miejscu przepełnionym bólem.

Standardowo udałam się do małego sklepiku przy cmentarzu po znicz i świeże kwiaty. Dochodząc na grób zauważyłam, że ktoś tu był. Świadczyły o tym kwiaty i znicze, których nie zostawiłam tam ja. Zdziwiłam się delikatnie, ale w końcu Kasper miał wielu przyjaciół, więc pomyślałam, że to któreś z nich. Posprzątałam i zapaliłam swój znicz, zajmując przy tym swoje miejsce na małej czarnej ławeczce. Westchnęłam głęboko patrząc na jego zdjęcie i lekko uśmiechnęłam się. Brakowało mi go i tęskniłam za nim niemiłosiernie. Oddałabym wszystkie skarby świata, aby móc go odzyskać.

Nie siedziałam na grobie tak długo jak miałam to w zwyczaju. Wychodząc z cmentarza szukałam w torebce telefonu, żeby zamówić taksówkę. Całkowicie pochłonięta szukaniem poczułam jak wpadam na kogoś.

- Matko przepraszam najmocniej gapa ze mn... — Zaczęłam pośpiesznie po czym uniosłam głowę i zobaczyłam Alexa. Stał przede mną w ciemnych jeansach i czarnej koszulce, która idealnie opinała jego mięśnie.

— Wybaczam. — Uśmiechnął się zsuwając okulary na czubek swojego nosa. — Co taka piękna kobieta robi w tak smutnym miejscu?

— Hmm a cóż można robić na cmentarzu? — Zapytałam krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Moje pytanie ewidentnie rozbawiło go. — Byłam na grobie swojego zmarłego chłopaka, a teraz przepraszam ale muszę zamówić taksówkę. — Powiedziałam próbując go wyminąć jednak na marne. Z lekką irytacją spojrzałam na niego.

— Przepraszam, nie wiedziałem.

— Przy każdym naszym spotkaniu będziesz mnie przepraszał? — Teraz to ja delikatnie zaśmiałam się na wspomnienie imprezy u Ralpha.

— W ramach przeprosin odwiozę cię do domu co ty na to?

Po chwili zastanowienia zgodziłam się i udałam się za chłopakiem do jego czarnego mustanga. Chyba bardzo lubił ten kolor. Cały ubrany na czarno, czarny samochód, czarne dodatki. W ciszy panowała cisza, aż do momentu w którym zadzwonił telefon Alexa.

— No co tam? — Zapytał odbierając telefon. Spojrzałam w jego stronę. Siedział wyluzowany, jedną ręka trzymał kierownice a w drugiej telefon. Jeden niesforny kosmyk jego włosów opadał na jego czoło. Z tej perspektywy widać było jego idealnie zarysowaną szczękę, kości policzkowe i pełne usta. Bez wątpienia Alex był przystojnym chłopakiem. — Podjedziemy na chwilę w jedno miejsce dobrze?

— T-tak w porządku. — Odchrząknęłam zabierając z niego wzrok. Usłyszałam delikatne zaśmianie się z jego strony, jednak nie spojrzałam z powrotem w jego kierunku.

Kilka minut później podjechaliśmy pod jakiś bar. Przed nim stały trzy samochody, a przy nich kilka chłopaków opartych o nie. Wszyscy wyglądali podobnie jak większość kolegów mojego brata i sam Alex. Czarne ubrania, tatuaże, umięśnieni i nie ukrywam, że wyglądali groźnie. Z zaciekawieniem obserwowałam Alexa. który wysiadł z samochodu i udał się do nich. Przez zamknięte szyby nie słyszałam zbyt dużo, tylko jakieś niewyraźne bełkoty jednak widziałam, że nie rozmawiają miło. Nagle Alex złapał jednego chłopaka za gardło i mierzył pięścią do niego a ja nie wytrzymałam.

— ALEX PRZESTAŃ! — Krzyknęłam wychylając się z auta. Czego oczywiście bardzo szybko pożałowałam. Oczy wszystkich tam obecnych spoczęły na mnie, a ja zaczęłam czuć się bardzo niekomfortowo.

— Co się nie chwalisz kolegom, że masz nową niunię i w dodatku taką piękną? — Mruknął jeden zsuwając okulary z nosa i skanując moją twarz, która swoją drogą zaczęła mnie piec.

Aa To nie jest moja dziewczyna tylko siostra Justina. — Odpowiedział puszczając chłopaka. Słyszałam w jego głosie, że jest cholernie zły. — A od ciebie widzę kasę do jutrzejszego wieczora. — Zwrócił się do niego i zaczął iść w moim kierunku. Przerażona schowałam się z powrotem do samochodu. Wsiadł i bez słowa odjechaliśmy. — Dlaczego się wtrąciłaś?

— Nienawidzę przemocy. — Powiedziałam cicho czując napiętą atmosferę między nami. Chłopak zaśmiał się pod nosem i włączył radio.

Do końca naszej wspólnej podróży nie zamieniliśmy już słowa. Pod domem podziękowałam mu za podwózkę i pożegnaliśmy się. Nie ukrywałam, że nie podobało mi się jego zachowanie i na samą myśl, że mój brat również mógł być taki i miał takie towarzystwo po moim ciele przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wchodząc do pokoju myślałam, że dostanę zawału. Na moim łóżku jak gdyby nigdy nic siedział sobie Ralph.

— Matko boska! — Krzyknęłam kładąc rękę na klatce piersiowej i przymykając oczy. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam torebkę na fotel.

— Aż taki straszny jestem? — Spytał na co pokiwałam przecząco głową. Wstał z łóżka i zrobił kilka kroków w moim kierunku. — Chciałem ci się wytłumaczyć z tego co widziałaś.

— Nie musisz. — Zaczęłam, ale chłopak położył wskazującego palca na moich ustach.

— Ale chcę, proszę nie przerywaj mi. — Uśmiechnął się uroczo na co moje nogi zaczęły drżeć. Stał bardzo blisko mnie przez co mogłam poczuć jego ciepło i cholernie uwielbiane przeze mnie perfumy. — Kate jest tylko i wyłącznie moją przyjaciółką. Nic nas nie łączy. Wybraliśmy się na spacer po mieście, ponieważ musiałem z nią porozmawiać o tobie.

— O mnie? — Spytałam zdziwiona. Wręcz myślałam, że się przesłyszałam. Szybko jednak zrozumiałam, że usłyszałam to co powiedział, ponieważ chłopak ujął moją twarz swoimi dłońmi i pocałował mnie.

— Zależy mi na tobie Lila. Nie jestem Kasprem i nigdy nie będę tak dobry jak on, ale daj nam szansę. — Wyszeptał będąc dalej blisko mnie. Nie otworzyłam oczu, wsłuchiwałam się w każde jego słowo i analizowałam je. Nie spodziewałam się takich słów od Ralpha i tego, że mnie pocałuje. Nie ruszyłam się nawet o krok. Stałam jakbym była wbita w ziemię.

— Ralph, proszę cię idź już.

Forever in my heart.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz