Do domu wpadłam jak burza. Przywitałam się ze wszystkimi i wbiegłam na górę, aby wziąć szybki prysznic. Niechętnie myłam swoje ciało, nie chciałam pozbywać się z niego jego zapachu. Którego z resztą nie wiedziałam kiedy będę miała możliwość znów poczuć. Kolacja sama w sobie przebiegała dobrze, wręcz powiedziałabym, że w rodzinnej atmosferze. Moi rodzice uwielbiali przyjaciół moich jak i mojego brata, a jeżeli chodzi o Jackoba to chyba nie muszę mówić, skoro był synem ich przyjaciół z młodzieńczych lat.
— Wszystko okej? — Usłyszałam głos mamy i oderwałam wzrok ze szklanki z wodą, przenosząc go na nią.
— Tak, a czemu pytasz? — Uniosłam jedną brew i zabrałam dłoń ze szklanki.
— Bo odkąd wróciłaś cały czas siedzisz uśmiechnięta i mało się odzywasz. — Dołączył tata, a przy stole zapanowała cisza.
— Cieszę się, że mam przy sobie tak wspaniałych rodziców, brata i przyjaciół. Wasze zdrowie! — Z uśmiechem na ustach uniosłam szklankę do góry. Na całe szczęście nie drążyli tematu a unieśli swoje naczynia.
Faktem było to, że uśmiech nie znikał mi z mojej twarzy. Nie znikał tak samo jak wspomnienie tego co działo się kilka godzin wcześniej. Wciąż miałam przed oczami ten smutny widok, kiedy po przebudzeniu wszedł do salonu. Wciąż czułam jego dotyk na swojej skórze, na skutek czego dostawałam gęsiej skórki. Nie wiedziałam tylko jak miałam się zachować i co miałam zrobić, kiedy wyznał mi miłość patrząc prosto w oczy. Wiedziałam, że mówił te słowa szczerze. Mimo tego, że wiedziałam jakim dobrym potrafił być kłamcą. Dlaczego mu wierzyłam? Był taki sam jak ja. Wiedziałam jak strata ukochanej osoby działa na drugiego człowieka i jak ciężko o okazywanie uczuć w dalszym życiu.
— Nie wiem czy to dobry pomysł, jutro przede mną ponad pięć godzin jazdy autem. — Mruknęłam, kiedy wszyscy, w tym moi rodzice, zaczęli namawiać mnie abym wyszła z Justinem i przyjaciółmi na miasto.
— Jest dwudziesta pierwsza, maks o drugiej wrócimy do domu. No chodź niewiadomo kiedy teraz się zobaczymy. — Mój brat nachylił się nade mną siedząca na krześle przy stole i przytulił mnie. Przeniosłam wzrok na pozostałych, którzy patrzyli na mnie z nadzieją.
— No dobrze, niech będzie. — Westchnęłam i zaśmiałam się kiedy wszyscy odetchnęli z ulgą.
Sama nie wierzyłam w to, że dałam się im na to namówić. Tak naprawdę nie wiedziałam co mnie skłoniło do tego. Chęć spędzenia większej ilości czasu z najbliższymi czy fakt, że mieli wyjść z nami koledzy Justina, co łączy się z tym, że Alex również. Nie chciało mi się jakoś specjalnie stroić, więc założyłam czarne obcisłe spodnie z wysokim stanem i czarny top na cienkich ramiączkach. Do tego wzięłam ze sobą jeansową kurtkę i moje biało-różowe adidasy. Nie miałam zbyt dużego wyboru, ponieważ wzięłam ze sobą mało rzeczy. Co prawda mogłam pożyczyć coś od którejś z dziewczyn, ale to zajęłoby za dużo czasu.
Niecałą godzinę później wszyscy siedzieliśmy w loży w której miałam wyprawiane urodziny. Byli wszyscy poza Alexem, co nieco mnie zasmuciło. Nie pytałam jednak za ile przyjedzie i czy w ogóle będzie. Pełna nadziei siedziałam rozmawiając z dziewczynami.
— Nie wracaj tam. — Jęknęła Kendall kładąc głowę na moim ramieniu.
— Muszę kochana. — Zaśmiałam się razem z Khloe. Biedna nie dość, że piły wino z moją mamą, to jeszcze teraz doprawiała się drinkami.
— No nareszcie! — Krzyknął jeden z kolegów mojego brata, kiedy drzwi od loży otworzyły się. Zobaczyłam Jackob patrzy w stronę drzwi, po czym z kpiącym uśmiechem łapie za szklankę z drinkiem. Zmarszczyłam czoło i odwróciłam się. Widok, który zastałam wywołał u mnie dziwne ukłucie w środku.
CZYTASZ
Forever in my heart.
Teen FictionCzy istnieje jakiś sprawdzony sposób by podnieść się z kolan, gdy życie zabiera nam cały nasz świat?