14. Kiedy Jo się zagubiła

1.1K 106 19
                                    

Posłuchajcie sobie do czytania tego rozdziału utwór LP - Lost On You, dodaje klimatu.

Noc była chłodna i gwieździsta, gdy Josephine wymknęła się z ramion Remusa, by zażyć świeżego powietrza.

Przez natrętne myśli nie umiała spać, a obecność wilkołaka nie pomagała jej w tym. Choć lubiła obecność Remusa obok siebie, to jednak dzisiejszej nocy nie potrafiła jej znieść.

Chcąc się przewietrzyć i dotlenić mózg, najostrożniej, jak tylko mogła wyplątała z ramion chłopaka, który w jakiś dziwnie zaborczy sposób ją trzymał, tak jakby nie chciał jej już nigdy wypuścić.

Gdy tylko wyszła z namiotu przemieniła się w swoją animagiczną postać i wzbiła się w powietrze.

Uwielbiała latać. Czuła się wtedy taka wolna. Jakby wzbijając się w powietrze pozostawiała swoje wszystkie zmartwienia na ziemi. Tak było też i tym razem. Przez chwilę zapomniała o swoich sercowych rozterkach. O Remusie i Severusie. Liczył się tylko przyjemny letni wiatr w jej piórach.

Leniwie szybowała spoglądając na ziemię na którą nie miała teraz ochoty wrócić. Czuła się za dobrze w powietrzu. Z wiatrem, który stał się jej dobrym przyjacielem umiejącym ją zrozumieć bez słów.

Wytężyła wzrok widząc w cieniu nocy czarną sylwetkę siedzącą na piasku przy jeziorze.

Mimowolnie zniżyła lot rozpoznając kim była ta osoba. Szczerze, to nie spodziewała się go tutaj, ale podjęła szybką decyzję by dotrzymać mu towarzystwa.

Wylądowała w pobliskich krzakach i przemieniła się z powrotem w człowieka. Poprawiła swoje włosy, w których zaplątało się kilka liści, po czym powolnym krokiem podeszła do siedzącego do niej tyłem chłopaka.

- Piękna noc - powiedziała spokojnie siadając obok niego. Spojrzała na oświetloną światłem księżyca niezmąconą taflę jeziora, jak zaczarowana. Jednak jej wzrok zaczął wędrować w inną stronę. By podziwiać coś innego.

- Widziałem piękniejsze rzeczy - wyszeptał Severus wypuszczając kłęby papieroswego dymu. Jospehine przysunęła się nieco do niego, bowiem mimo lata było chłodno, a ona miała na sobie tylko krótkie spodenki i za dużą koszulę z nadrukiem Gryffindor'u.

Snape zauważając drżenie dziewczyny delikatnie objął ją jedną ręką, drugą zaś znowu się zaciągnął. Jo przytuliła się do niego chcąc być przez ten krótki czas jak najbliżej niego.

Choć przed nikim by tego nie przyznał, to bliskość starszej Evans działała na niego kojąco. Mógłby nawet, że rzec iż potrzebował jej przy sobie i chciał by tak na zawsze zostało. Szkoda tylko, że musiało to pozostać odległym marzeniem. Bowiem miała chłopaka, a tak przynajmniej Severus wywnioskował z zachowania jej i Remusa.

- Opowiedz mi o nich - wyszeptała spoglądając na niego z błyszczącymi w blasku księżyca oczami. - O tych rzeczach - dodała widząc jego zapytanie na twarzy.

- Więc... czy widziałaś kiedyś polanę ze świetlikami? - Zapytał wpatrując się w nią, jak w jakiś wyjątkowo piękny obrazek. I choć powstrzymał się od wypowiedzenia słów: "ty jesteś jedną z tych rzeczy", to trochę tego żałował.

Josephine przełknęła ślinę i pokręciła przecząco głową.

Czuła się, jak w pięknym śnie. Oboje wpatrzeni w swoje oczy, siedzący w ciszy przerywanej jego głosem i cichym cykaniem świerszczy, otoczeni przez ciemność nocy, a jedynym światłem był księżyc na niebie.

Severus zapomniał co chciał jeszcze powiedzieć. Nie potrafił nic z siebie wydusić, a może nawet nie chciał i nie potrzebował tego do szczęścia.

Ich twarze zaczęły się powoli do siebie przybliżać, a cały otaczający ich świat został pochłonięty w ciemności. Byli tylko oni i ich pragnące się siebie nawzajem wargi.

Kiedy ich usta musnęły się delikatnie, Josephine opamiętała się, czując, jakby ktoś oblał ją kubłem zimnej wody. Delikatnie (z cichą niechęcią) odsunęła się od Snape'a.

To był błąd, ale... cholera jaki przyjemny błąd. Czuła jak jej twarz się nagrzewa, a w gardle pojawia się nieprzyjemna gula.

- Wybacz Severusie... nie powinnam - powiedziała cicho patrząc na wyjątkowo intersujący w tej chwili piasek.

- To ja nie powinien - pokręcił głową. - Masz chłopaka - zaciągnął się papierosem, którym po chwili cisnął z całej siły do wody. Wypuścił powoli szary dym, a szarawe smugi zaczęły się układać w jakieś kształty. - Myślę, że to czas, aby wracać- spojrzał na siedemnastolatkę, która skinęła.

- Taa... - wstała chwiejąc się nieco. Poczuła się nagle bardzo senna i zapragnęła znaleźć się już tylko w swoim namiocie pod kocem. - Sever? - Chłopak zatrzymał się i odwrócił w jej stronę z podniesioną brwią. - Czy możemy zapomnieć o tym? - Zapytała mimowolnie przygryzając wargę. Czuła się jakby znowu była w jednej z pierwszych klas i po raz pierwszy się zauroczyła w jakimś starszym uczniu, a teraz musi się z tego tłumaczyć. Myślała, że ma za sobą takie głupie zachowania, ale jak widać... nie.

Chłopak skinął powoli głową, choć widać było, że się wahał. On nigdy nie zapomni o tym pięknym uczuciu jakie mu towarzyszyło, gdy dotknął jej różanych warg, ale... Josephine miała rację. Powinni zapomnieć. Josephine Evans powinna pozostać jego odległym marzeniem do którego nigdy nie dotrze i musiał się z tym pogodzić.

- Chodźmy już - wymamrotał siląc się na spokój. Czuł jak jego żyły wypełnia złość. Nie na Remusa, nie na Josephine, a na niego samego. Za to, że tak bardzo spieprzył sytuację. Wiedział dobrze, że ich relację będą teraz nieco inne niż wcześniej. Bardziej napięte, milczące i oddalone od siebie.

- Idziesz? - Wyciągnęła w jego stronę rękę, jakby chcąc pokonać tą dzielącą ich przepaść. Czarnowłosy zamrugał zdziwiony oczami i przyjął jej rękę. Może jednak była nadzieją by wszystko zostało jak dawniej?

Ruzszyli powolnym krokiem, zapominając o tym, że przez całą drogę trzymali się za ręce, które dopiero przy namiotach puścili czując, jak przyjemne ciepło ich opuszcza.



Too Much Cinnamon • S. Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz