Dodatek. Love of my life

950 91 11
                                    

Josephine szła przez peron dziewięć i trzy czwarte z wielkim uśmiechem na ustach. Obok niej niepewnie dreptał Harry, który pchał swój wózek z rzeczami potrzebnymi do Hogwartu. Kobieta dobrze pamiętała czasy, gdy ona sama wraz ze swoimi bagażami przychodziła tutaj z rodzicami by potem bo ciepłych uściskach i małych łezkach odjechać Hogwarts Express w przedziale ze swoimi znajomymi.

Zerknęła na młodego Potter'a. Chłopak rozglądał się po wszystkich osobach, które również przybyły ze swoimi rodzinami by pożegnać się przed odjazdem. Było jej cholernie przykro, że to ona go odprowadzała i się z nim żegnała, a nie jego rodzice. Wciąż za nimi tęskniła, a spoglądając za każdym razem na Harrego w jakiś sposób jej serce się ściskało. Był ich małą kopią i temu nie można było zaprzeczyć. 

- Okej, Młody - przystanęli przy jednym z filarów, gdzie nie było aż tak wielkiego tłoku. - Powinieneś wszystko mieć, jeśli jednak czegoś zapomnisz, to możesz do mnie napisać. Myślę, że Hadwiga dobrze zna drogę - zerknęła na sekundę w stronę białej sowy, która zahuczała radośnie, jakby nie mogąc się doczekać by rozprostować skrzydła. - Ta... 

- A nie mogę po prostu poprosić Pana Snape'a? Jest przecież twoim chło... - nie dokończył, bo kobieta szybko zakryła mu ręką usta. Parę osób na chwilę spojrzało w ich kierunku, ale szybko zajęło się swoimi sprawami.

- Nie wspominaj o Severusie, Młody. Szczególnie, gdy jesteśmy wśród wielu Hogwarckich uczniów, którzy znają go od... innej strony - dodała ciszej i przeniosła swoją rękę z jego ust na jego ramię. - Poza tym nie jest moim chłopakiem - zmarszczyła brwi szybko zaprzeczając jego wcześniejszym słowom. 

- Jasne, a te spotkania na które chodzicie to nie są randki - przewrócił oczami wspominając o jej wielokrotnych wyjściach z Panem Snape'em.

- Cholera, czemu musiałeś być tak inteligentnie-irytujący, jak twoja matka? Poza tym, to nie są randki, a... spotkania. Wiesz, jak przyjaciel z przyjaciółką - zapewniła go, a on podniósł brwi wciąż jej nie wierząc. Westchnęła na jego minę. Wykapani rodzice, jak cholera. czasem już przez to nie umiała z nim wytrzymać. - Dobra, nieważne. Leć już bo ci pociąg ucieknie - poklepała go po ramieniu, po czym wyprostowała się i rozejrzała po ludziach. - Tam masz rodzinę Weasley'ów, mają syna w twoim wieku, więc jeśli chcesz to możecie się zaprzyjaźnić - wskazała podbródkiem w stronę przytulających się i żegnających rudzielców. Harry lekko się skrzywił. 

- A Draco nie jedzie? Jestem pewien, że gdzieś widziałem go z rodzicami - zaczął się rozglądać po wszystkich, szukając w tłumie charakterystycznych platynowych włosów. - Obiecywał, że usiądziemy razem.

- Ty i ten twój Draco - westchnęła przewracając oczami. Może zapoznawanie Harrego z Malfoy'ami nie było najlepszym pomysłem, ale nie mogła odmówić Lucjuszowi, który w pewnym momencie zaczął jej grozić, że naskarży się Severusowi (oczywiście wszystko w żartach). - Na pewno w pociągu się znajdziecie, a teraz zmykaj, bo serio odjadą bez ciebie - popchnęła go lekko w stronę wejścia. - Pieniądze masz, a jakby się coś działo to serio pisz!

- Dobrze, do zobaczenia w święta, ciociu! - Rzucił szybko nie mogąc się doczekać odjazdu, po czym popchnął swój wózek z bagażami i pokierował się w stronę, gdzie pakowano wszystko do pociągu. Josephine uśmiechnęła się, stojąc z rękami w kieszeniach skórzanej kurtki. Spokojnie czekała, aż pociąg ruszy i zniknie ze stacji. Zanim jednak cokolwiek zdążyła zrobić, Harry odwrócił się w jej stronę i szybko do niej podbiegł, przytulając się. Nieco zdezorientowana kobieta objęła go oraz ucałowała w czoło, odgarniając czarne kosmyki jego włosów. - Kocham cię - wymamrotał pod nosem, a jej uśmiech się poszerzył. 

- Też cię kocham, Harry - odpowiedziała gładząc go po głowie. Myślała, że za chwilę się rozpłacze. Mało kiedy Harry jej to mówił, a w takich chwilach zawsze się rozklejała. Już tak mocno przywiązała się do niego, że nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało. Nie podniosłaby się po takiej stracie. - A teraz leć - wyszeptała, gdy gwizdek głośno zagwizdał, a konduktor oznajmił, że za chwilę odjeżdżają. 

Chłopiec nie czekając ani chwili dłużej, jeszcze raz ją uścisnął i pobiegł do środka. Evans otarła z policzka jedną zagubioną łzę czując się jak rozchwiana emocjonalnie idiotka, którą chyba niestety była. W takich sytuacjach mówi się trudno i żyje się dalej. Być może to kiedyś właśnie Harry będzie żegnać tak swoje dzieci. 

Miała taką nadzieję. 

- Nie mów, że się rozkleiłaś - mruknął wrednie Severus, który od razu po otwarciu drzwi zmierzył ją uważnym spojrzeniem. - Salazarze, myślałem, że takie rzeczy cię już nie ruszają - przepuścił ją do środka. 

- Bo nie ruszają! - Wybuchnęła zirytowana Josephine. - I gdy już odchodził, to musiał się odwrócić i mnie przytulić mówiąc, że mnie kocha. Wtedy przepadłam - usiadła na kanapie, opierając nogi na stoliku. Mężczyzna przyzwyczajony do jej zachowania, nie upomniał jej, tak jak by to zrobił w przypadku innej osoby. Zamiast tego usiadł obok niej i przywołał dwie szklanki z butelką ognistej. - Ty też byś się rozkleił, jakby twój prawie, że syn zrobiłby coś takiego - odwróciła się gwałtownie w jego stronę. 

- To nie w moim stylu, Josephine - odpowiedział spokojnie i wzruszył ramionami. Ona szybko dopiła do końca ognistą, która pozwoliła się jej rozluźnić. Po chwili odezwała się.

- Bo nigdy nie miałeś syna, bądź córki. Gdybyś miał to na pewno byś się rozkleił. Na pewno - dodała ciszej, a on przewrócił oczami i upił łyk swojego alkoholu. W przeciwieństwie do niej, on pił go spokojnie.

- W takim wypadku nigdy się nie rozkleję - podał jej kolejną szklankę, a ona skrzywiła się nieznacznie. Wiedziała, że Severus nie był przyjemnie nastawiony do dzieci, ale przecież były wyjątki. Draco chociażby. Nawet dla Harrego był całkiem miły, a gdyby tylko miał swoje dziecko to na pewno spotulniałby. - Czemu się tak we mnie wpatrujesz? - Zapytał cicho, niezauważalnie się do niej przybliżając. 

Nie odpowiedziała mu. Milczała wpatrując się w jego oczy i gubiąc się w nich. Lubiła to uczucie. Uczucie, które powodował tylko on. Nawet nie musiał się odzywać, wystarczyło jego jedno spojrzenie, a ona już się gubiła.

- Włącz mi Queen, wiesz który utwór - wyszeptała przechylając głowę i odgarniając kosmyk włosów jego włosów, czym kompletnie go wybiła z tropu. Nigdy nie zbliżała się tak do niego. Zawsze trzymała jakiś dystans i on to szanował, bo wiedział, że już nigdy raczej nie odbudują poprzedniej relacji, która ich łączyła. On zawinił wtedy i cieszył się z tego, że wciąż chciała z nim utrzymywać kontakt. Ba! Przecież teraz ich relację można było nazwać przyjacielską.

Wstał, z małą niechęcią spowodowaną przerwaniem bliskości, i podszedł do stojącego na komodzie gramofonu. Pstryknął palcami, a w jego dłoniach pojawiła się odpowiednia płyta, która była już nieco porysowana.

- Wieki temu go słuchaliśmy - rzekł pod nosem. Odpowiedziało mu jej prychnięcie.

Włączył płytę i nie odwracając się w stronę Josephine, słuchał jak zaczyna wygrywać pierwsze nuty piosenki Love Of My Life. Nie potrafił się odwrócić w jej stronę. Nie przy tej piosence i jej znaczeniu, które było im cholernie bliskie. 

Poczuł, jak kobieta przytula się do jego pleców. Przez krótką chwilę zesztywniał na ten zapomniany przez jego ciało kontakt, jednak potem się rozluźnił i obrócił w jej stronę. Najdelikatniej, jak tylko mógł objął ją i przytulił do siebie, kołysząc się w powolny rytm muzyki.

Oboje w milczeniu słuchali słów piosenki, ciesząc się swoją bliskością, której od wielu lat tak bardzo łaknęli, a nie mogli mieć. Teraz byli tutaj. We dwoje, w swoich ramionach, czując się we właściwym miejscu. 

- When I grow older I will be there at your side to remind you how I still love you - zanuciła patrząc mu w oczy z dawno nie widzianym przez niego uczuciem w jej oczach. Czymś czym go kiedyś obdarzyła, ale on to zaprzepaścił. Teraz jednak nadeszła kolejna szansa. Szansa na powrót szczęścia, którego oboje pragnęli. 

Patrzyła na niego z miłością, a on odwzajemniał jej spojrzenie.

- I still love you.


Jestem za dobra pisząc ten dodatek, gdy powinnam się zająć inną książką, ale mówi się trudno. Mam nadzieję, że się podobał ;)

Too Much Cinnamon • S. Snape ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz