W tamtym momencie jej ręce wydawały się o wiele bardziej interesujące niż oczy stojącego przed nią Remusa, który również milczał. Myślała, że chociaż on będzie potrafił coś z siebie wydusić, ale jednak tak nie było.
Czuła, że chłopak z każdą sekundą coraz bardziej ją nienawidzi, ale to już się nie liczyło. Wolała go nie okłamywać, bo i tak w końcu by się dowiedział, a najlepiej by dowiedział się tego od niej, a nie na przykład od Syriusza czy Jamesa.
- Nie możemy być razem - powtórzyła cicho czując nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej. Było jej strasznie głupio po tym, jak wyszło na to, że się tylko na chwilę zabawiła z Lupinem, który pewnie myślał, że to będzie może jakiś większy związek. Biedaczyna, ale ona naprawdę nie chciała by tak wyszło. Miała nadzieję, że chociaż mu z tą całą Marleną wyjdzie. - Remus, jesteś naprawdę fajnym i uroczym chłopakiem, ale... nie pasujemy do siebie. Naprawdę i przykro mi, ale moja serce należy do kogoś innego...
- Och, rozumiem... - pokiwał smutny głową. - Nie będę stał tobie i temu komuś na drodze, nie jestem przecież taki zaborczy – uśmiechnął się lekko, ale dziewczyna nie odwzajemniła jego uśmiechu. - Posłuchaj Josephine - chwycił ja za dłonie, tym samym sprawiając, że na niego spojrzała. - Zależy mi na twoim szczęściu. Jeśli on ci je daje to nie mogę ci przecież zabronić szczęścia z nim. Nie mógłbym znieść widoku twojego smutku. Rozumiesz? - Ścisnął jej dłonie po czym puścił z cichym westchnięciem.
Josephine czuła, że już chyba nigdy nie spojrzy na nią w ten sposób, nie uściśnie jej rąk w ten sposób co przed chwilą, nie będzie mówił do niej takim tonem. Teraz wszystko w ich relacji się zmieni, ale czy na dobre?
- Może to głupio zabrzmi, ale ja również życzę szczęścia tobie i tej dziewczynie, która będzie miała szczęście nazywać się „twoją", albo chłopakowi - dodała uśmiechając się nieśmiało, a on pokręcił głową.
- Na każdego z nas czeka ktoś. Jeśli ty się doczekałaś i jesteś pewna, że to właśnie z Severusem chcesz spędzić swoje życie, to życzę wam powodzenia, ale gdyby wam nie wyszło, to wiedz, że będę zmuszony do praktykowania zaklęć niewybaczalnych - włożył ręce do kieszeni jeans'ów i uśmiechnął się. Josephine roześmiała się rozbawiona jego słowami. Nawet nie wiedział ile to dla niej znaczyło.
- Chwila... - zamrugała szybko oczami, jakby przypominając sobie coś ważnego. - Skąd ty...
- Skąd wiem, że ty i Severus? - Podniósł brew, a ona skinęła nerwowo bawiąc się kosmykiem włosów. - Nie jesteście za dobrzy w urywaniu swoich emocji i tego co jest pomiędzy wami - wzruszył ramionami. - A teraz wybacz, ale idę sprawdzić czy mamy już klucze od domku - oznajmił spokojnie po czym już nic nie mówiąc odszedł zostawiając w osłupieniu Josephine, która nie miała pojęcia co ma ze sobą zrobić.
Na pewno nie spodziewała się, że Remus przyjmie to w tak... łagodny sposób?
*
Zbliżał się koniec wakacji, a co za tym idzie: Josephine musiała za niedługo wracać. Niedługo, czyli za trzy dni. Choć bardzo nie chciała, to jednak wiedziała, że przyda jej się trochę odpoczynku od Lily, Huncwotów... i Severusa z którym ostatnimi czasy, aż za dużo spędzała czasu.
Pomimo tego w jaki sposób Remus przyjął wieść o ich zerwaniu, to przez następne tygodnie niezbyt chciał z nią rozmawiać, bądź się spotykać, albo nawet wysłać list. Mimo to, Josephine zrozumiała i nie naciskała, bo wiedziała, że jedyne co mogłaby zrobić, to tylko pogorszyć sprawę. I tak była pod wielkim wrażeniem, że nie chciał jej już znać, albo się zemścić, ale w sumie... Remus to Remus. Słodki, potulny i uroczy chłopak, który w przeciwieństwie do niektórych nie jest uparty, jak osioł.
- Hej, JoJo! - Rozweselony Syriusz podszedł do niej i objął ramieniem. - Bo wiesz. My wracamy na ostatni rok i chcemy by nas Huncwotów, jakoś zapamiętano... I tak sobie myślę, czy nie chciałabyś może nam pomóc przy kilku kawałach? - Zapytał uśmiechając się zadziornie na co kasztanowłosa przewróciła oczami, ale na jej usta również wpłynął podobny do niego uśmiech.
- Cóż... - oparła mu głowę na ramieniu. - A co będę z tego mieć?
- Szczery uścisk dłoni? - Zaproponował wyciągając w jej stronę rękę.
- Chyba cię pogrzało, że tylko tyle - oburzona odsunęła się od niego i skrzyżowała dłonie na piersi.
- Ej, przecież szczery uścisk dłoni Hogwarckiego Casanovy, Syriusza Black'a jest zapłatą w sam raz za twoją pomoc - wydął niezadowolony wargę. - No prooooszę JoJo. Byłaś w tym piekielnie dobra - złożył ręce, jak do modlitwy i zrobił psie oczka, które w jego wypadku zazwyczaj działały. Szkoda tylko, że nie na Josephine.
- Sorry, Łapo, ale nawet jeślibym chciała to nie mogę - wzruszyła ramionami i pokręciła głową ze zrezygnowanym uśmiechem.
- Jak to nie możesz? Ależ oczywiście, że możesz! Przecież nie chodzisz już do Hogwartu, a McSztywna cię nie dorwie. Nawet jeśli, to pewnie za szybko dostanie zadyszki i nie zdąży cie dogonić - dodał nieco ściszonym głosem, jakby zdradzał jej jakąś tajemnicę. - Nie żebym próbował się z nią ganiać czy coś. Po prostu bardzo zaufana mi osoba powiedziała mi, że ta stara kocica raczej nie da rady przebiegnąć Hogwarckiego maratonu - zaśmiał się pod nosem przypominając sobie w jaki naprawdę sposób się tego dowiedział.
- Łapo, mówię poważnie. Nawet jeśli bym chciała to nie mogę, właśnie przez McGonagall - próbowała mu tłumaczyć. - Uwierz mi, już to, że mam u niej praktyki jest cudem, a zapewne przez kawał z wami wyleciałabym za nim zdążyłabym się rozpakowa... - szybko przyłożyła sobie rękę do ust wiedząc, że powiedziała to co miało pozostać w tajemnicy.
Black zdziwiony zamrugał oczami, próbując sobie właśnie przyswoić nowe informacje, których się w ogóle nie spodziewał.
- Czekaj - podniósł rękę ze zmarszczonymi brwiami. - Praktyki? U McGonagall? W Hogwarcie?
- Tak? - Wymamrotała uśmiechając się niezręcznie. To miała być niespodzianka, ale przez to, że nie potrafiła się ugryźć w język, tą niespodziankę szlag trafił. No po prostu cudownie. Jeszcze tylko poczekać, aż Syriusz zacznie się drzeć wszystkim, że dostała się na praktyki u McGonagall. - Syriusz... to miała być niespodzianka więc jeśli powiesz resz...
- Hej wszystkim! Josephine będzie mieć praktyki ze Starą Kociarą! - Krzyknął głośno po czym by nie dostać w twarz od wspomnianej dziewczyny, puścił się szybkim biegiem w kierunku niedaleko stojącej reszty. Stojąca już samotnie Evans westchnęła ciężko i przymknęła oczy.
- Black, ja cię kiedyś po prostu uduszę, a potem zakopię w jakimś polu.
Dawno mnie nie było co? Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj został.
CZYTASZ
Too Much Cinnamon • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Kuzynka Lily Evans, Josephine przyjeżdża do niej na okres wakacji, by je wspólnie spędzić i się dobrze bawić. Jednak pojawia się pewien problem. Mianowicie fakt, że Lily pokłóciła się ze swoim przyjacielem i się do siebie nie odzywają j...